Polska ma kandydata na MVP MŚ 2022. Następca Wlazłego i Kurka. "Wziął sprawy w swoje ręce"

Łukasz Jachimiak
W 2014 roku był nim Mariusz Wlazły, w 2018 - Bartosz Kurek. Czy wolno nam marzyć, że i w roku 2022 MVP siatkarskich mistrzostw świata zostanie Polak? Wolno, dlaczego by nie? Jeśli nasza reprezentacja ma znów osiągnąć sukces, to potrzebuje świetnej gry Kamila Semeniuka, który sam o sobie mówi, że dotąd był tylko obserwatorem.

W piątek 26 sierpnia meczem z Bułgarią w katowickim Spodku (godzina 20.30) Polska rozpocznie mistrzostwa świata 2022. Do głównej imprezy tego sezonu nasza kadra przygotowywała się od wiosny. Rozegrała 20 meczów, wygrała 17. Zdobyła brązowy medal Ligi Narodów, a po niej wygrała wszystkie sparingi - 3:2 z Ukrainą, 3:0 z Iranem, 3:0 z Argentyną, 3:0 z Serbią i 4:0 z Argentyną (trenerzy z góry umówili się na cztery sety). Po tych wszystkich meczach widać, że Kamil Semeniuk - zgodnie z przewidywaniami - stał się jednym z liderów reprezentacji Polski.

Zobacz wideo Wilfredo Leon pokazał, jakie ćwiczenia wykonuje podczas rehabilitacji po operacji kolana

Spodek 2022 a Spodek 2021: "Stałem w kompletnie innym miejscu"

26-latek z Kędzierzyna-Koźla to dwukrotny zwycięzca Ligi Mistrzów, który od nowego sezonu będzie grał w Perugii. W siatkówce klubowej Semeniuk już ma markę. A w reprezentacyjnej ma na razie głównie wielkie marzenia. Debiutował w niej dopiero w ubiegłym roku. Pojechał na igrzyska olimpijskie do Tokio, a następnie był w kadrze, która na mistrzostwach Europy zdobyła brązowy medal. Ale właśnie słowo "był" jest kluczowe.

- Czasami myślę, jak to wyglądało chociażby przed rokiem. Też byłem w tej hali, tylko stałem w kompletnie innym miejscu - mówił Semeniuk w rozmowie z dziennikarzami po wtorkowym sparingu z Argentyną w Spodku. - Bardzo się cieszę, że moja przygoda z siatkówką ciągle się rozwija, że w tym roku będę miał okazję częściej grać - dodawał.

Już był bohaterem, a teraz czuje świeżość. "Nie z szamponu"

W kadrze prowadzonej przez Grbicia Semeniuk jest obok Bartosza Kurka naszą najważniejszą postacią w ofensywie. Świetnie wygląda jego współpraca z rozgrywającym Marcinem Januszem, z którym razem grali w Zaksie.

W ostatnim sparingu przed mistrzostwami świata Semeniuk skończył w ataku aż 11 z 16 piłek. Miał świetną, 69-procentową skuteczność. Na bardzo dobrym poziomie grał też kilka dni wcześniej w Memoriale Wagnera, gdzie dostał tytuł najlepszego przyjmującego turnieju. Na Semeniuka mogliśmy również liczyć w Lidze Narodów. "Polacy przeżywali trudne chwile w tie-breaku. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Kamil Semeniuk. Jego świetna gra w kluczowych momentach spotkania dała Polsce zwycięstwo i miejsce w półfinale Ligi Narodów" - pisał serwis World Of Volley po naszym ćwierćfinałowym thrillerze z Iranem.  "Semeniuk był bohaterem reprezentacji Polski. W tie-breaku zdobył sześć ważnych punktów, a w całym spotkaniu miał ich 17" - dodawał portal volleyballworld.com.

Semeniuk mocno przyłożył rękę do pierwszego medalu dla Polaków w tym roku, ale to indywidualne wyróżnienie z Memoriału Wagnera było dopiero pierwszym w jego karierze w reprezentacji. Wygląda na to, że forma Kamila - od początku sezonu kadrowego dobra, stabilna - teraz rośnie.

- Zaczęła do nas docierać świeżość. Nie tylko z szamponów do włosów - żartuje Semeniuk. - Na siłowni podnosimy już mniejsze ciężary. Widać, że nasze akcje są bardziej dynamiczne, że szybciej się poruszamy po boisku, że jest w nas więcej energii. Tak wygląda początek świeżości - tłumaczy.

Nie ma wielkich wspomnień. Ale jest głód i podobno też luz

Nasz kluczowy siatkarz mówi nawet, że w grze jego i kolegów pojawia się luz. - Ostatnio rozegraliśmy kilka spotkań w Polsce i to nas troszeczkę uspokoiło. Mistrzostwa będziemy grali też przed najlepszymi kibicami na świecie, otoczka będzie praktycznie taka sama i już nas nie zaskoczy. Wiadomo, że spotkania na mistrzostwach będą kompletnie innej rangi, że każdy punkt będzie ważył dużo więcej niż w poprzednich meczach, ale już jest luz. Jesteśmy dobrze przygotowani i fizycznie, i mentalnie - zapewnia Semeniuk.

Widać, że on mentalnie nastawia się na wielkie granie. I że go pragnie. - Można uznać, że przez pierwszy sezon byłem obserwatorem. Fantastycznie, że mogłem być z reprezentacją na każdej imprezie. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia - mówił w rozmowie ze Sport.pl przed swoimi pierwszymi meczami w kadrze w tym roku. 

Teraz przed nim pierwsze mecze wielkiego turnieju, w których będzie grał jedną z głównych ról. Na igrzyskach w Tokio Semeniuk zawsze był tylko rezerwowym, z wyjątkiem meczu z Wenezuelą, który wygraliśmy 3:1 i którego najlepszym zawodnikiem był właśnie on (zdobył 24 punkty - 18 w ataku, w którym dostał 28 piłek, i sześć zagrywką).

Natomiast po igrzyskach, na mistrzostwach Europy, które skończyły się w katowickim Spodku brązem zdobytym przez Polaków, Semeniuk nie miał ani jednego występu, który mógłby z sentymentem wspominać. W podstawowym składzie wyszedł tylko na grupowe spotkania z Grekami i Ukraińcami. W ćwierfinale z Rosją i w meczu o brąz z Serbią nie zagrał wcale, a przegrany w dramatycznych okolicznościach półfinał ze Słowenią w większości przestał w kwadracie dla rezerwowych.

Teraz zapewne będzie do niego wchodził tylko na chwilę, żeby złapać oddech i zaraz wracać dalej atakować wielkie rzeczy. Życzmy mu i przy okazji nam, kibicującym tej reprezentacji, żeby to był udany atak szczytowy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA