Szpaler dla siatkarza, przez którego obrywa się Grbiciowi. Trenerze, nie bój się

Łukasz Jachimiak
Nie wierzcie, gdy Nikola Grbić próbuje przekonywać, że nie ma podstawowego składu reprezentacji Polski. Na trzy dni przed startem mistrzostw świata pokazał go w ostatnim sparingu. W katowickim Spodku Polska pokonała Argentynę 3:0 (25:20, 25:17, 25:22) i jeszcze 25:21 w dodatkowym secie. Trener zaskoczył czymś innym - apelem do kibiców.

Siedem a może nawet osiem tysięcy kibiców pojawiło się w mekce polskiej siatkówki.

Na ostatni, oczywiście biletowany sparing przed MŚ, przybyły takie tłumy, których chyba trochę boi się Nikola Grbić.

Zobacz wideo Wilfredo Leon pokazał, jakie ćwiczenia wykonuje podczas rehabilitacji po operacji kolana

"Ludzie, którzy niewiele rozumieją" oburzają się na Grbicia

We wtorek Polski Związek Piłki Siatkowej opublikował wideorozmowę z selekcjonerem. Grbić dużo mówi o szaleństwie polskich kibiców na punkcie kadry. I choć przyznaje, że wiedział, jak popularna jest u nas siatkówka, to jednocześnie wydaje się być zaskoczony i liczbą kibiców na meczach, i ich zaangażowaniem w komentowanie codziennego życia reprezentacji.

"Spróbujmy pomóc tym chłopakom być najlepszymi, jakimi być potrafią. Jeśli będziemy komentować ich słabsze występy, to po prostu ich to spali, nałoży na nich presję [...] Ciągle im powtarzam: chłopaki, starajcie się nie czytać komentarzy pisanych przez ludzi, którzy niewiele rozumieją albo nie wiedzą, nad czym pracujemy" - mówi między innymi Grbić.

Za te słowa serbski trener Polaków jest mocno krytykowany w mediach społecznościowych. Kibice już wcześniej źle oceniali jego niektóre decyzje personalne. Dziwili się, że jako zmiennik Bartosza Kurka na mistrzostwach będzie grał Łukasz Kaczmarek, a nie Karol Butryn, domagali się, by w pierwszej szóstce występował Tomasz Fornal, a nie Aleksander Śliwka, wielu uważało, że mimo niedawnej kontuzji miejsce w kadrze powinien mieć Wilfredo Leon, ewentualnie że powinien zostać poinformowany wcześniej, a nie w ostatniej chwili, że w tym sezonie trener z niego nie skorzysta.

Teraz Grbiciowi dostaje się za faktycznie zaskakujący apel. Bo prawda jest taka, że do dyskutowania i do merytorycznej krytyki kibice mają prawo. A hejt to niemal niezauważalny margines tych dyskusji.

Są pewniacy, a rezerwowi fruwają

Na trzy dni przed startem mistrzostw świata więcej jest dyskusji okołosiatkarskich niż tych stricte sportowych. Bo tu tak naprawdę wiemy niemal wszystko. Marcin Janusz na rozegraniu, Bartosz Kurek na ataku, Mateusz Bieniek i Jakub Kochanowski na środku, Kamil Semeniuk i Aleksander Śliwka na przyjęciu oraz Paweł Zatorski na libero - to jest podstawowy skład Polski. Nim zaczęliśmy mecz z Argentyną. Nim - z wprowadzanymi na podwójne zmiany Łukaszem Kaczmarkiem i Grzegorzem Łomaczem - wygraliśmy dwa sety. A później Grbić mieszał, chcąc dać pograć wszystkim.

Przyjemnie patrzyło się, jak świetnie zgrani w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle Janusz i Semeniuk zapewniają nam punkty efektownymi akcjami kończonymi przez przyjmującego z drugiej linii. Dobrze było zobaczyć kapitańską pewność Kurka. I to, że Fornal, Popiwczak, Kwolek czy Kaczmarek są gotowi fruwać nad parkietem, by tylko wycisnąć jak najwięcej z każdych pięciu minut, którego dostaną.

Oni wszyscy są gotowi. Można się spierać co do składu 14-osobowej kadry Polski na MŚ, ale nie można co do tego, że ten skład stać na medal i że trener, jako szef kadry, miał prawo właśnie taki skład wybrać.

Trochę serdecznej szydery też się przyda

Trener pewnie odetchnął z ulgą, patrząc na jednego ze zmienników. Konkretnie na Kaczmarka. Kiedy Grbić prowadził ZAKSĘ, to Ligę Mistrzów wygrał m.in. dzięki temu atakującemu. Kaczmarek to człowiek Grbicia. I wielu twierdzi, że właśnie dlatego to on, a nie Butryn jest teraz w kadrze. Sam też widziałbym na mistrzostwach raczej Karola niż Łukasza. Uważam, że Butryn zasłużył bardziej. Ale to Grbić bierze pieniądze za podejmowanie trudnych decyzji i to on będzie z nich rozliczany.

A Kaczmarkowi - zawodnikowi bardzo ambitnemu i naprawdę potrafiącemu grać w siatkówkę - trudno nie życzyć dobrze. Wszyscy w kadrze czują, że on potrzebuje wsparcia. I wiedzą, że może za nie odpłacić. W pierwszym secie, na pierwszej krótkiej zmianie, "Zwierzak" zdobył punkt pojedynczym blokiem i za chwilę kolejny asem serwisowym. Gdy wracał do grona rezerwowych, koledzy witali go jak wielkiego mistrza, ustawiając szpaler.

Trochę serdecznej szydery, trochę faktycznego docenienia - takie gesty są potrzebne. Bo nawet jeśli w tej kadrze większość stanowią zawodnicy już utytułowani, to ta kadra w takim kształcie dopiero się tworzy i ważne, żeby stała się ekipą, która pójdzie po więcej niż kolejny medal MŚ (oby we wrześniu go zdobyła), czyli po medal olimpijski (igrzyska w Paryżu już za dwa lata).

Wiemy wszystko i wszystko możemy

W piątek 26 sierpnia Polska zagra z Bułgarią. To będzie nasz pierwszy mecz na MŚ 2022. Turniej miał się odbyć w Rosji, ale Rosja wypisała się z listy państw cywilizowanych. Rosja przez zbrojną agresję na Ukrainę straciła mistrzostwa i straciła prawo gry w nich. A my - jako kraj siatkówki - ratujemy sytuację. Wspólnie ze Słowenią. Tam odbędzie się część turnieju, jednak Polska ma zapewnione, że wszystkie mecze, w tym ewentualnie o medale, zagra u siebie.

Tak, medal to musi być nasz cel. W roku 2022 rozegraliśmy już 20 meczów. Wygraliśmy aż 17 z nich. Pokonywaliśmy wszystkich wielkich - mistrzów olimpijskich Francuzów, wicemistrzów świata Brazylijczyków, wygrywaliśmy z Amerykanami, Włochami, Irańczykami, a Argentyńczyków, brązowych medalistów ostatnich igrzysk, właśnie pokonaliśmy po raz trzeci w trzecim spotkaniu z nimi.

Nie ma ani jednej drużyny, z którą mielibyśmy w tym roku ujemny bilans (po razie przegraliśmy z Italią i USA, ale też po raz z nimi wygraliśmy, a z Iranem mamy bilans 2:1). Gdyby mistrzostwa świata odbywały się system ligowym, czyli gdyby grał każdy z każdym, to niemal na pewno bylibyśmy na podium. My praktycznie nie miewamy wpadek, jesteśmy drużyną bardzo solidną. Ale mundial zostanie rozegrany zdrowszym systemem - po fazie grupowej będzie pucharowa, jaką znamy z piłki nożnej, już od 1/8 finału. I w takim systemie może przydarzyć się nam mecze, jakie od lat przydarzają się na igrzyskach olimpijskich, w ćwierćfinałach.

Musimy być świadomi, że Francuzi wyglądają chyba lepiej od nas, a Włosi czy Amerykanie nie gorzej. Ale - podkreślmy to - na trzy dni przed startem MŚ wiemy, że stać nas na wszystko. I jest to przyjemna świadomość.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.