- Dopóki w Warszawie nie będzie stabilnego klubu, nie będę go brał pod uwagę. Wypisuję się z tego, bo nie kręci mnie walka z wiatrakami po tylu latach obietnic - argumentował w jednym z wywiadów Bartosz Kwolek, odchodząc latem z Projektu. Siatkarz wskazywał m.in. na problemy organizacyjne i opóźnienia w wypłatach. W odpowiedzi wiceprezes Piotr Gacek stwierdził, że to już wcześniej postanowiono nie zatrzymywać na dłużej przyjmującego, a słowa 25-latka odnośnie funkcjonowania klubu są nieprawdziwe. Nie jest jednak tajemnicą, że w ostatnich latach sytuacja finansowa klubu była źródłem stresu wszystkich z nim związanych. Problemy ze sponsorami i wycofanie się firmy właściciela sprawiały, że nazwa zespołu się zmieniała, ale kłopoty trwały. Czasem stanowiły zaś poważne zagrożenie dla dalszych losów występującej w ekstraklasie drużyny.
Kwolek odszedł, a zostały tak znane postacie w siatkarskim środowisku jak: Piotr Nowakowski, Andrzej Wrona i Damian Wojtaszek. Przed nowym sezonem zaś, po rocznej przerwie, wrócił Artur Szalpuk. Wszyscy usłyszeli niedawno od władz klubu, że teraz zapanuje w nim stabilizacja. A potwierdzeniem tego mają być m.in. pozyskanie nowych partnerów biznesowych i założenie akademii siatkarskiej.
- Stabilizacja to bardzo piękne słowo dla nas. Możemy teraz tylko i wyłącznie myśleć o siatkówce. Przygotowywać się do nadchodzącego sezonu i nie zaprzątać sobie głowy problemami, które - niestety - spotykały nas w poprzednich sezonach. Jest to więc dla nas bardzo przyjemna odskocznia - przyznaje w rozmowie z dziennikarzami Nowakowski.
Nie kryje, że wcześniejsze problemy klubu mocno zajmowały głowy siatkarzy Projektu, choć ci próbowali zepchnąć te myśli na dalszy plan.
- Mam nadzieję, że ta zmiana przyniesie dobre rezultaty i mając spokojną głowę, będziemy mogli robić to, co robimy najlepiej, czyli trenować, grać i przede wszystkim wygrywać - dodaje utytułowany środkowy.
W podobnym tonie wypowiada się Szalpuk. Do stołecznego klubu wrócił już po raz drugi. Ostatnio miał roczną przerwę, a właściwie to bardziej półroczną. Przyjmujący przeniósł się bowiem do Epicentr-Podolany Horodok, a występy w lidze ukraińskiej przerwano z powodu inwazji Rosji. 27-latek wrócił więc do Polski i w końcówce sezonu zasilił szeregi Projektu. W przerwie międzysezonowej zaś podpisał nowy kontrakt. Z powodu wspomnianych zawirowań tym bardziej jest mu teraz potrzebna stabilizacja.
- O tak. Po tamtych wszystkich wydarzeniach trochę już ochłonąłem i spokój na pewno mi się przyda. Raczej go ostatnio zaniedbałem, więc jestem żądny przygód i grania, ale nie w wydaniu pozaboiskowym - zastrzega.
Nowakowski z kolei dołączył do klubu z Warszawy trzy lata temu. Potwierdza, że zdarzało mu się w tym okresie rozważać odejście.
- Przez te trzy lata przeszliśmy przez różne problemy. Myśli o zmianie klubu pojawiały się kilkakrotnie. Czasami nawet klub dawał nam znać, że nie będzie miał żadnego problemu, jeśli będziemy chcieli rozwiązać umowę i odejść. Więc, niestety - czy tego chcieliśmy, czy nie - musieliśmy myśleć w takich kategoriach. Dlatego teraz tym bardziej cieszę się, że zostaliśmy zapewnieni, że sytuacja klubu jest stabilna - podkreśla 34-latek.
Jego umowa obowiązuje jeszcze na dwa lata, a przedłużył ją na początku tego roku. Niewiele później znów drżał o przyszłość za sprawą wojny, która wybuchła pod koniec lutego. Właścicielem klubu był bowiem Grzegorz Pawlak, prezes Plast-Box (od nowego sezonu ma być nim Plast-Box). Jedna z fabryk spółki zajmującej się produkcją opakowań z tworzyw sztucznych znajduje się zaś na Ukrainie.
- Miałem wtedy takie myśli: "Cholera jasna, znowu coś się dzieje w klubie". Aczkolwiek zostaliśmy uspokojeni, że wszystko jest pod kontrolą. Teraz też zostaliśmy poinformowani, że może być spokojni i nie myśleć o tych wszystkich problemach, które były wcześniej - relacjonuje Nowakowski.
Do klubu po dwóch latach przerwy wraca mistrz olimpijski z Tokio Francuz Kevin Tillie, a po czterech rozgrywający Jan Firlej. Zatrudniono również dwóch nowych atakujących - Niemca Linusa Webera i Holendra Nielsa Klapwijka. Pawlak na konferencji prasowej powiedział, że celem jest powrót do czołówki krajowej i do występów w Lidze Mistrzów. W najbliższym sezonie Projekt w europejskich pucharach nie zagra w ogóle. Po bardzo słabej drugiej połowie fazy zasadniczej ostatecznie zajęli dziewiąte miejsce w tabeli i nie awansowali do ćwierćfinału zmagań play-off.
- Wiadomo, poprzedni sezon zakończyliśmy wynikiem bardzo mocno niezadowalającym. Przede wszystkim nas, ale i ludzi związanych z klubem, kibiców. Przepraszaliśmy wszystkich za to i ciągle to będziemy robić, ale wiadomo, jaki jest sport. To już było, teraz trzeba się skupić na tym, co przed nami - zastrzega Nowakowski.
Szalpuk zaś ostrożnie podchodzi do wszelkich deklaracji dotyczących wyników w rozgrywkach 2022/23.
- Projekt na medal? Zobaczymy. Przedsezonowe gdybania są zawsze bardzo fajne, ale w prawie każdej drużynie mówi się to samo. Czyli jesteśmy mieszanką młodości z doświadczeniem, walczymy o medal. Myślę więc, że na takie oceny przyjdzie po sezonie - podkreśla.
On sam ze względu na występy w klubie Epicentr-Podolany wiosną mocno zaangażował się w pomoc dla dotkniętych wojną Ukraińców. Wciąż jest w kontakcie z tamtejszymi znajomymi i byłymi kolegami z zespołu.
- Generalnie oni są moim źródłem informacji odnośnie tego, co się dzieje na Ukrainie. Ale też wiadomo jak to jest, im rzadziej się widzisz z kimś, tym ten kontakt staje się coraz rzadszy. Wielu chłopaków pojechało na kadrę i od dłuższego czasu nie ma ich w kraju, bo mają bardzo długie zgrupowanie. Reszta, która nie załapała się do reprezentacji, porozjeżdżała się do bezpieczniejszych miejsc lub została w Gródku.
- Wiem, że był pomysł, by grali w 1. lidze w Polsce i te rozmowy były dość zaawansowane (nie dojdzie to do skutku w tym sezonie - przyp. red.). Z ostatnich plotek słyszałem, że być może na Ukrainie będzie rozgrywana liga, ale myślę, że to pobożne życzenie i nie ma to racji bytu - podsumowuje przyjmujący.
Mistrz świata z 2018 roku przyznaje też, że po pół roku sprawa wojny - jak każdy inny temat - nieco spowszechniał i ludzie coraz mniej się nim interesują.
- Mnie w pewnym momencie wszystkie informacje, które czerpałem z telewizji i internetu zaczęły przytłaczać. Nie do końca jestem w stanie wychwycić, co jest prawdą, a co nie. Bo na jednej stronie jest informacja, że Rosjanie mają przewagę, a w innym artykule Ukraińcy - wskazuje.