Oba zespoły ostatni raz grały ze sobą w fazie grupowej na igrzyskach olimpijskich w Londynie. Wtedy Amerykanie wygrali 3:0. W dodatku dość wyraźnie, bo w setach tracili tylko 18, 18 i 22 punkty.
Teraz hitowy pojedynek dziesiątej kolejki był zdecydowanie bardziej wyrównany i o jego losach zadecydował tie-break. W nim dominowali Amerykanie, którzy grali znakomicie. Wymuszali też mnóstwo błędów na Francuzach. Przy stanie 7:4 dla Amerykanów, na zagrywkę poszedł Micah Christensen i za chwilę było 10:4. Najwięcej punktów dla zwycięzców zdobył Aaron Russell (18), a dla przegranych Earvin Ngapeth (19).
Po pierwszym secie wydawało się, że Francuzom uda się zrewanżować za porażkę w Londynie. Mistrzowie olimpijscy mieli w nim nawet serię pięciu punktów z rzędu (od stanu 13:9). W drugim secie zdecydowanie lepiej zaczęli grać Amerykanie. W połowie partii wypracowali pięciopunktową przewagę (13:8), ale i tak doszło do emocjonującej końcówki. Francuzi potrafili bowiem odrobić straty. Przegrywali 18:22, a doprowadzili do remisu 22:22. Wtedy trzy punkty z rzędu z odpowiedzi zdobyli Amerykanie. W trzecie partii znów do głosu doszli Francuzi, którzy szybko zdobyli przewagę (7:4, a potem 15:9). Najnudniejszy był czwarty set, który mistrzowie olimpijscy z Tokio wygrali gładko - do 14, kapitalnie grając w bloku.
Po tej wygranej Amerykanie zostali nowym liderem Ligi Narodów. Mają jednak tyle samo punktów, co Francuzi, Włosi i Polacy, ale jeden mecz rozegrany więcej. Na piątym miejscu jest Japonia, która traci punkt do Amerykanów.
W czwartek odbędzie się pięć kolejnych spotkań: Niemcy - Australia (godz. 8), Brazylia - Kanada (godz. 11), Włochy - Iran (godz. 14), Bułgaria - Słowenia (godz. 17), a o godz. 20 Polacy zmierzą się z Chińczykami. Relacja na żywo z tego ostatniego pojedynku na Sport.pl oraz w aplikacji Sport.pl LIVE.