Polacy sami sobie szkodzą. Niewyobrażalna liczba błędów. Grbić ma duży problem

Łukasz Jachimiak
Polska miała wygrać z Iranem na początek turnieju Ligi Narodów w Gdańsku. Ale gdy tylko się rozpędzała, to sama wkładała sobie kij w szprychy. W efekcie skończyło się porażką 2:3 (25:21, 23:25, 22:25, 27:25, 7:15). Ciekawe czy trener Nikola Grbić wstrząśnie drużyną, czy zachowa spokój.

Polacy zdobyli więcej punktów od Irańczyków i atakiem, i blokiem, i zagrywką. Ale popełnili aż 41 błędów. Przy tylko 22 błędach rywali. I wszystko jasne, prawda? Prawie wszystko. Trzeba bowiem podkreślić, że najmocniej szkodziliśmy sobie w polu serwisowym. Nie po raz pierwszy, niestety.

Zobacz wideo Grbić nie obiecuje zwycięstwa nawet w meczu towarzyskim. „A co dopiero mówić o Lidze Narodów czy mistrzostwach świata"

Włochom zaserwowaliśmy prawie seta, Irańczykom jeszcze więcej

Mateusz Bieniek posłał na stronę Irańczyków cztery asy. W czwartym secie przy wyniku 22:23 dwoma asami z rzędu bardzo pomógł drużynie rezerwowy w tym meczu Tomasz Fornal. Czyli momenty były. Ale chodzi o to, żeby plusy nie przesłoniły minusów. Co z tego, że w sumie Polacy zaserwowali 10 asów, skoro zepsuli aż 26 zagrywek? To właśnie tu przegraliśmy mecz. Irańczycy przy 9 asach pomylili się tylko 15 razy.

Polska ma w trwającej Lidze Narodów siedem zwycięstw i teraz już dwie porażki. Pierwszą, z Włochami, ponieśliśmy w podobnych okolicznościach, co tę z Iranem. W Ottawie też dobrze zaczęliśmy mecz i prowadziliśmy 1:0. Tam też przyszło rozprężenie w drugim secie. Z Italią prowadziliśmy w drugiej partii 10:5 i 19:16 a przegraliśmy. Bo Włosi zaczęli porządnie serwować, a my psuliśmy na potęgę. W całym meczu w aut albo w siatkę posłaliśmy wtedy 23 zagrywki (i mieliśmy tylko cztery asy). Najbardziej irytująco serwował wówczas Fornal, psując aż 8 z 11 piłek.

Teraz z Iranem prowadziliśmy 1:0 i w drugim secie zrobiliśmy coś, co powinno nas uskrzydlić. Przy kapitalnych zagrywkach Bieńka (trzy asy i piłka przechodząca) z 17:21 doszliśmy rywali na 21:21. Ale partię skończyliśmy serwisem w siatkę. Tak się pomylił Bartosz Bednorz. On we wtorek zepsuł aż 6 z 9 zagrywek. Niemal tak samo nieskuteczny był Aleksander Śliwka, który pomylił się w polu serwisowym 6 razy na 10 prób. Aż 26 błędów serwisowych znaczy tyle, że tylko w tym jednym elemencie oddaliśmy Irańczykom ponad seta!

Tylko Bieniek zagrożeniem. Przydałby się Wilfredo Leon

Ciekawe czy w kolejnych dniach gdańskiego turnieju - w meczach z Chinami, Holandią i Słowenią - trener Grbić będzie wymagał od zawodników, by wprowadzali piłkę do gry ostrożniej, skoro na razie nie za bardzo potrafią zrobić tego mocno, odrzucając rywali od siatki.

Niezbyt dobrze Polacy serwowali już kilka dni temu w wygranym 3:1 meczu z USA na turnieju w Sofii. Ale 17 błędów przy czterech asach (Amerykanie też mieli 17 błędów, jednak przy ośmiu asach) można było im wybaczyć. Zwłaszcza że i tak wygrali, 3:1.

Można było też uznać, że to tylko jeden z gorszych dni. Zwłaszcza że chwilę wcześniej z Brazylią serwowaliśmy wspaniale (w asach było 13:1! A błędów przy takim ryzyku popełniliśmy tylko 16 przy 17 błędach wicemistrzów świata).

Teraz kolejny mecz z zagrywkową plagą trzeba potraktować jak zimny prysznic. Jest jeszcze czas, by serwis poprawić. Mistrzostwa świata za półtora miesiąca, przed nimi siatkarze zejdą z obciążeń i zapewne lepiej poczują piłkę. Ale trzeba dostrzec, że to element absolutnie wymagający pracy. W tym momencie naprawdę regularnym zagrożeniem dla rywali jest na zagrywce chyba tylko Bieniek. Pod tym względem bardzo brakuje nam kontuzjowanego Wilfredo Leona.

Więcej o:
Copyright © Agora SA