Niemki nie były faworytkami meczu z Amerykankami, ale jednocześnie było to ich ostatnie spotkanie tegorocznej edycji Ligi Narodów. Wciąż miały szansę na awans do ćwierćfinału, choć żeby tego dokonać, musiałyby sprawić sensację. A na to nie zanosiło się od pierwszych akcji.
Było 0:4 w pierwszym secie, Niemki właśnie dały rywalkom punkt po - wydawałoby się - łatwej do podbicia zagrywce. Vital Heynen wyraźnie poddenerwowany poprosił o przerwę, jedyną w tej partii już tak wcześnie. Na czasie mówił w zasadzie tylko do jednej siatkarki.
Chodziło o przyjmującą Hannę Orthmann, która nie przyjęła piłki zagrywanej przez Amerykanki, choć nie rozumiała, dlaczego miała być za nią odpowiedzialna. To była wręcz furia Heynena. Wściekły Belg kłócił się z Orthmann, próbując wytłumaczyć jej, gdzie popełniła błąd.
Twierdził, że w założeniach kazał zawodniczkom kryć strefę konfliktu - nie pozwolić rywalkom nawet na jednego asa pomiędzy libero i przyjmującą. Tłumaczył, że do piłki mają biec dwie zawodniczki, mogą nawet zderzyć się czołami, ale mają ją podbić. Orthmann dopytywała, czy to jej piłka, czy koleżanki, ale dostała jedynie odpowiedź: po prostu ją podbij.
Cała sytuacja wzbudziła kontrowersje, gdy tylko pojawiło się na Twitterze. Bez kontekstu złość Heynena wyglądała tak, jakby nie miał dobrych relacji ze swoimi zawodniczkami, a w szczególności Orthmann.
Poprosiliśmy Heynena o wytłumaczenie całego zdarzenia. - To nie było nic wyjątkowego - napisał Sport.pl Belg. - Później graliśmy już w porządku i nie mieliśmy problemów z piłkami w tej strefie - przekazał Heynen.
Pogłoski o gorszej atmosferze w kadrze niemieckich siatkarek zaczęły się kilka dni temu, gdy inna przyjmująca, Linda Bock, ogłosiła, że na własną prośbę opuściła zgrupowanie drużyny Vitala Heynena. Nie chciała się tłumaczyć, ale przekazała, że więcej daje jej współpraca z trenerem klubowym.
- Linda oczywiście poinformowała mnie o decyzji i jej powodach. Rozmawiałem z nią i zrozumiałem, czemu zdecydowała się na taki ruch. Jednocześnie mieliśmy wraz z nią piętnaście zawodniczek, a na turniej mogliśmy zabrać czternaście, więc po prostu wypadło nam jedno ogniwo zespołu. To wszystko - tłumaczył w rozmowie ze Sport.pl Heynen.
W Polsce Heynen ma bardzo dobrą opinię wśród fanów siatkówki, ale już wielu zagranicznych kibiców pamięta oskarżenia o rasizm, które w kierunku Heynena oraz Michała Kubiaka kierował Earvin N'Gapeth. Belg twierdził, że są bezpodstawne, a francuski siatkarz nie wrócił do sprawy. Kibice tę sytuację dobrze zapamiętali. Teraz twierdzą, że szkoleniowiec nie do końca nadaje się do pracy z siatkarkami.
To nie pierwszy raz, gdy Heynen trenuje drużynę kobiet. W latach 2006-2012 trenował dwie pary siatkarek plażowych z Belgii: Liesbeth Mouha/Liesbet Van Breedam i Liesbeth Mouha/Katrien Gielen. Z pierwszą z nich awansował nawet na igrzyska w Pekinie w 2008 r.
I co ciekawe, jego zawodniczki zapytane przez nas we wrześniu zeszłego roku, gdy Heynen zgłaszał zainteresowanie objęciem posady trenera polskich siatkarek, miały dość podzielone zdania na temat Belga. Bardzo zadowolona z pracy z Heynenem była Liesbet Van Breedam. - Był bardzo przekonujący. Nie miałam do niego kontaktu, więc gdy zadzwonił pierwszy raz, wyświetlił mi się nieznany numer. Gdy się przedstawił, zastanawiałam się, po co tak znana w belgijskiej siatkówce do mnie dzwoni, a on powiedział, że chce, żebym stworzyła parę z Liesbeth Mouhą. Zgodziłam się, ale wiedziałam, że to wiąże się z porzuceniem szkoły, bo trudno ją łączyć z graniem w siatkówkę plażową. Rodzice nie byli zadowoleni, więc Vital zaproponował, że przyjdzie do mojego domu i ich przekona. Umie przekazać chyba każdą wiadomość w bardzo odpowiedni sposób, uwielbia rozmawiać - opowiadała Van Breedam.
- Pracował z nami za darmo, bo związek nie miał na to budżetu. A trenowaliśmy każdego dnia. Bardzo się angażował, na pewno nie ruszyłby tego projektu, gdyby w niego nie wierzył. Łączył pracę w Noliko Maaseik, a później niemieckiej kadrze siatkarzy z pomaganiem nam. Czasem trenowałyśmy z jego zawodnikami i muszę powiedzieć, że jego relacja z nimi wyglądała inaczej niż w naszym przypadku. Wobec nas był nieco bardziej wyluzowany. Byłyśmy tylko we dwie, więc chodził z nami na kolacje, inaczej nas traktował. Do męskich drużyn podchodził bardziej rygorystycznie - opisywała. - Wcześniej nie grałam na plaży, a w hali i byłam tym bardzo zmęczona. A Vital z niczego zrobił ze mnie trzynastą zawodniczkę na świecie w plażówce. Był moim najlepszym trenerem. Pamiętam, że nic nie robił z zasady, wedle której trenerzy nie mogą przebywać na boisku, ani pomagać zawodniczkom. Nie kontrolował zachowania, więc często dostawał za nie żółtą kartkę i nas rozśmieszał. Zawsze był bardzo nerwowy. Cały czas chodził wokół boiska - wspominała Belgijka.
Inne podejście do Heynena ma jednak Liesbeth Mouha. - Jest wyjątkowym człowiekiem. Pod względem siatkarskiej techniki i taktyki to na pewno jeden z najlepszych trenerów, z jakim można współpracować. Ale osobiście mam swoje wątpliwości - przekazała siatkarka.
Porażka z USA oznacza dla niemieckich siatkarek tę samą sytuację, co w przypadku zawodniczek Stefano Lavariniego - Niemki jak i Polki pozostaną w Lidze Narodów na kolejny sezon, ale nie awansowały do turnieju Final 8 w Ankarze, gdzie ostatnie miejsce przypadło Tajkom.
Kluczową imprezą sezonu dla Heynena i jego zespołu pozostają mistrzostwa świata w Holandii i Polsce. Niemki grupę rozpoczną w Arnhem w Holandii - od meczu z Bułgarkami. Później przeniosą się do Łodzi i w Polsce zagrają jeszcze spotkania z Kazachstanem, Serbią, Kanadą i USA. Początek turnieju 23 września.