Polska pokonała Australię 3:0, jest wiceliderem tabeli Ligi Narodów, ale trener Nikola Grbić już na tym etapie wszystko i tak musi podporządkowywać na rzecz rozpoczynających się za dwa miesiące mistrzostw świata. W rozmowie ze Sport.pl mówi o trudnych decyzjach, atmosferze w kadrze, ale ucina temat zwolnienia z Perugii.
Nikola Grbić: Kiedy wygrywasz taki mecz, nie jest łatwo wyciągnąć wiele wniosków. Oczywiście, ważne było, że na boisku pojawiło się kilku zawodników, którzy nie grali do tej pory w ogóle albo nie tak dużo. Starałem się im także zapewnić odpowiedni rytm, bo dla niektórych to mógł być już trzeci dzień bez gry, w przypadku Bienia, czy Olka. Zawsze chcesz, żeby zespół na boisku dawał jak najwięcej jakości, ale musisz też pilnować, żeby wszyscy czuli boisko. Tylko w ten sposób będą gotowi, żeby grać na najwyższym poziomie. Ale chciałem też, żeby każdy z zawodników dostał szansę i tak rozłożyłem plan gry dla wszystkich.
Danie szansy tym, którzy zazwyczaj nie dostają jej przeciwko silnym rywalom, byłoby czymś idealnym. Niestety, nie mam ze sobą 28 zawodników i gramy po cztery mecze w jednym turnieju Ligi Narodów. Dla żadnego z nich sytuacja nie będzie zatem perfekcyjna. Zagrają Marcin i Kuraś. Dlaczego? Bo potrzebują gry przeciwko takim rywalom jak USA najbardziej: zmierzenia się z trudnymi sytuacjami, wspólnej gry w takich chwilach. I wiem, wiem, każdy pewnie podszedłby do tej sprawy na swój sposób, wymyślił swoje idealne rozwiązanie. Ale my próbujemy rozwiązań, które uważamy za najrozsądniejsze, najbardziej przydatne.
Jest cholernie ważna. I będzie cholernie trudno podejmować te decyzje. Podkreślę to, co zostało wspomniane w pytaniu: nie mamy wielu meczów i okazji, żeby wszystko sprawdzać, treningów też wcale nie jest tyle, ile by się przydało, ale musimy z tym żyć i sobie radzić. To trudne dla każdego, w tym dla mnie, ale w takiej sytuacji jest każdy inny zespół. Czy mam już coś w głowie pod kątem mistrzostw świata? Nie, bo jeszcze nikogo nie wybrałem, ale już po turnieju Ligi Narodów w Ottawie musiałem czterech zawodników odesłać do domów. I tak: używamy tych meczów, żeby sprawdzać, kto będzie nam potrzebny w konkretnych sytuacjach pod kątem mistrzostw świata.
No tak, nie jest łatwo. Mam w głowie, jak to powinno być w idealnym świecie i mam to, jak możemy wykorzystać cały nasz potencjał i wszystkie możliwości w naszej rzeczywistości. Musimy się zaadaptować, bo wykonanie wszystkiego perfekcyjnie jest nie do zrobienia, niemożliwe i to akceptujemy. Mówię zawodnikom: "To będzie parę bolesnych wyborów". Tak było z czwórką z Ottawy. Byli pracowici, chcieli osiągnąć w tym sezonie sukces z tą kadrą i każdy z nich zasługiwał, żeby dalej w niej być. Ale czasem muszę wybrać. Choć tak powiedziałem im i to przekazuje dziennikarzom i kibicom: "Nikomu nie mówię, że to jego koniec w tej kadrze i że już nigdy nie zagra w reprezentacji". Rozważam każdego z nich, mam w głowie różne warianty i jestem pewny, że w którymś momencie tu wrócą, ale już nie na mistrzostwa świata.
Praca z tym sztabem i zawodnikami to przede wszystkim wiele radości. Każdy ciężko pracuje, próbuje wycisnąć z siebie coś poza własnymi limitami, strefą komfortu. W szatni czuć dobrą atmosferę. Dlatego uważam, że moja praca jest trudna: bo czasem muszę wybierać pomiędzy ludźmi, którzy i tak dają z siebie wszystko. Ale na razie nie mam też wielu problemów, więc jest trochę łatwiej niż pewnie można było się spodziewać. W końcu cały czas realizuję swój plan: na pierwszy turniej zabrałem ośmiu zawodników, którzy nie mieli żadnego doświadczenia z kadrą, a wyniki były bardzo dobre. Widziałem, jak wszyscy się starają. Teraz mamy dwa mecze z trudnymi przeciwnikami i to kolejne doświadczenie dla zespołu. Drużyna zdecydowanie nie utrudnia mi pracy, a otwartość zawodników wręcz mi ją ułatwia.
Tak, zdecydowanie. Ale tak funkcjonuje reprezentacja. Zupełnie inaczej niż klub. Tam nie ma tylu pieniędzy. Płacą najlepszym sześciu, czy siedmiu zawodnikom naprawdę dobrze, a reszta trochę na tym cierpi. I masz tego szóstkowego zawodnika. Dużo gra, dostaje za to pieniądze, trener na niego stawia i poświęca mu dużo czasu. Osiem miesięcy gry, osiem miesięcy treningu i osiem miesięcy wyrabiania sobie nawyków. A potem przyjeżdżasz na zgrupowanie reprezentacji i wszystko się zmienia. Bo tu nawyki są inne. W takiej drużynie, jak Polska, jest więcej dobrych zawodników, jakość zespołu wzrasta, grasz więcej, trenujesz mniej, zmieniasz rozgrywającego, styl zespołu nie jest ciągle taki sam. Musisz się dostosowywać, w tym leży cała trudność. Poprosiłem ich, żeby byli otwarci, także na zmiany pozycji, bo czasem musimy eksperymentować. To cały czas siatkówka, ale inna, zmieniająca się. I cieszę się, że podejmują się tych wyzwań. Mam nadzieję, że ten kierunek się utrzyma.
Tak, gram na korzyść Perugii, zwłaszcza po tym, jak mnie zwolnili (śmiech). Łapię żart, ale muszę powiedzieć, że w rzeczywistości to żadne działanie na korzyść mojego byłego klubu. "Semen" jest moim zawodnikiem i oczywiście, będzie grał blisko rozgrywającego głównie w przyszłym roku, ale wciąż mam nadzieję, że Leon nie wróci tylko do Perugii. Że będziemy mogli to wykorzystać w reprezentacji. Ale nawet jeśli nie wróci, to głównie korzyść dla Kamila, a nie coś, co robię pod Perugię. Zresztą uczuliłem też zawodników ZAKSY: "Spędziliśmy w klubie świetny czas, dobrze się znamy, tworzyliśmy tam pewien system, ale ten tutaj jest inny". Moja wiedza na ich temat jest większa niż w przypadku pozostałych graczy, bo pracowałem z nimi dwa lata. Ale to tyle. Nie ma przywileju dla kogokolwiek, im też mogę zmieniać pozycje, czy wymagać otwartości na zadania, które przed nimi postawię.
W Perugii zawsze myślałem tylko o Perugii. Taką miałem zasadę. Skupiałem się na tym zespole, starałem się mieć w głowie tylko to, co ważne dla klubu. Teraz jestem z Polską i myślę tylko o tym, co ważne dla reprezentacji. Nie ignoruję własnych myśli, ale nie pozwolę, żeby cokolwiek mnie rozpraszało, czy sprawiło, że będę musiał przestać skupiać się tylko na tym, co ważne dla polskiej kadry.
Na razie bym nie odpowiedział. Wiem, jakie miało paść zaraz pytanie, ale obiecałem sobie, że nie będę się teraz z nikim przepychał, ani myślał o tym, co było tam. Na razie jestem z reprezentacją. Do tematu Perugii wrócę, ale pewnie trochę później.
Dla mnie najważniejsze to mówić o tym, jak gramy w siatkówkę. Skupiamy się na tym, jak do tego dojść, jak najefektywniej trenować, jak przekładać to na mecze. To kluczowe, a rozmowy o celach na razie nie pomogą. Możemy o nich mówić jakkolwiek i kiedykolwiek chcemy, ale nie przeskoczymy tego, że musimy mieć, jak je osiągnąć. Kiedy dojdziesz do odpowiedniego poziomu i wtedy możemy się na tym skupić. Inna sprawa, że ci goście chyba nie muszą się tak motywować. Nie trzeba im mówić, co jest celem, o co walczą. Ja wiem, wy wiecie, oni wiedzą. I zrobią wszystko, żeby to osiągnąć.