Bartosz Kurek kręcił głową, a Brazylijczycy tylko patrzyli i nie byli w stanie przyjąć. Mateusz Bieniek zagrywał, a Polska wygrała z silnym rywalem 3:1 (25:16, 22:25, 25:16, 25:22).
Choć na środku i w bloku spisał się w środę gorzej, to serwisem Bieniek wszystko nadrobił. W rozmowie ze Sport.pl 28-latek powtarza jednak, że najważniejsza dla niego i tak jest pewna wygrana z tak klasowym rywalem, jak Brazylia. I zapowiada, że zespół w wielu elementach może się jeszcze poprawić.
Mateusz Bieniek: Nie no, do rekordu Wilfredo jeszcze daleka droga, ale i tak jestem zadowolony z tego, jak zagrywałem i że udało się tyle asów uzbierać. Dziś najważniejsze było jednak zwycięstwo za trzy punkty z tak wymagającym rywalem.
Brazylia grała w swoim prawie najlepszym zestawieniu, my w tym składzie, który wyszedł na boisko pierwszy raz i to po przerwie. To podwójnie cieszy, że udało nam się wygrać z tak silnym rywalem na start.
Wiadomo, że to pierwsze spotkanie nigdy nie należy do najłatwiejszych. Ale ten czas, który dostaliśmy wcześniej dostaliśmy na odpoczynek, a potem treningi i zgranie z zespołem, więc także po to, żeby się przygotować na takie sytuacje. Ja czułem się gotowy i cieszyłem się na powrót na boisko, a teraz cieszę się wygraną i kolejnymi meczami.
Mamy, mamy trochę tych planów od trenera. Ale wiadomo, że na zakończenie turnieju gramy z Amerykanami i to będzie o wiele trudniejsze spotkanie od tych dwóch z Kanadą i Australią, które zagramy wcześniej. Oczywiście żadnego rywala nie lekceważymy, bo już niejeden zespół, gdy się odpowiednio nie koncentrował, to dostawał za swoje. Ich też będziemy chcieli pokonać.
To jest jeszcze początek, poznajemy się z trenerem i jego systemem. Potrzebujemy trochę czasu, żeby wyglądać w tym wszystkim jeszcze lepiej. Ale początek jest obiecujący i będziemy dążyć do coraz wyższego poziomu gry, do zwycięstw. We wszystkich elementach możemy jeszcze popchnąć trochę do przodu, to może wyglądać lepiej. To jest nasz cel na najbliższe tygodnie.
Kolejne spotkanie Polacy rozegrają przeciwko Kanadzie, już w czwartek, 23 czerwca o godzinie 12:30. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.