Nowa broń polskich siatkarek. Jeszcze niedawno krzywiła się, gdy o tym słyszała. "Nie widzę się"

Jakub Balcerski
Porażka Polek z Japonkami w trzech setach nie przyniosła zespołowi trenera Stefano Lavariniego zbyt wielu pozytywów, ale mogła podsunąć pewne rozwiązania. W tym jedno, które może okazać się kluczowe - świetne pierwsze spotkanie w tym sezonie Ligi Narodów zagrała Martyna Czyrniańska. I to w nietypowej dla siebie roli, na prawym ataku.

W pierwszym meczu drugiego turnieju Ligi Narodów w Quezon City na Filipinach Polki były od Japonek wyraźnie gorsze - rzadko same grały na tyle składnie, żeby realnie zagrozić rywalkom. Najbliżej były w drugim secie, kiedy od początku partii do stanu 17:17 gra była wyrównana, ale Polki swoje szanse zaprzepaściły w końcówce. W pierwszym było na odwrót: Polki bardzo szybko straciły kontakt z rywalkami, a w trzecim długo goniły Japonki, ale nie udało im się choćby wyrównać stanu seta.

Zobacz wideo Nowy trener – nowa motywacja i entuzjazm u polskich siatkarzy. Grbić wyróżnił dwóch graczy

Japonki o klasę lepsze od polskich siatkarek

Ostatecznie trzy bardzo różne sety miały ten sam wynik - 21:25 dla Japonii i liderki Ligi Narodów mogły się cieszyć swoim piątym zwycięstwem w pięciu rozegranych meczach.

Przed spotkaniem pewnych rzeczy można było się spodziewać: że rywalem Polek jest zespół grający szybciej i zdecydowanie lepiej w obronie. Ale pomimo tej świadomości ten mecz obnażył różnicę pomiędzy obiema drużynami. Ta była nawet większa niż pomiędzy Polską a Brazylią podczas turnieju w Bossier City w USA. A wydawałoby się, że to wtedy na papierze przeciwnik był o klasę lepszy.

Polkom wciąż wiele brakuje. Ale Lavarini może też widzieć pozytywy

Czego zabrakło Polkom? Styl po pierwszych meczach w zasadzie się nie zmienił: zespół Stefano Lavariniego nadal ma problemy ze skutecznością ataku, nie funkcjonuje najlepiej w systemie blok-obrona i ogólnie w obronie, a także nie wywiera presji na rywalkach zagrywką. Polki grały zbyt wolno i nie podbijały zbyt wielu piłek, żeby rywalizować z tak dobrze poukładaną drużyną jak Japonki.

Ale są też pozytywy: Lavarini dalej testuje, sprawdza zawodniczki i daje im możliwość zgrywania się ze sobą. Włoski szkoleniowiec rotuje składem, a w końcówce spotkania dał szansę wejścia na boisko niemalże wszystkim - poza Kamilą Witkowską i Aleksandrą Szczygłowską. W wyjściowym składzie zadebiutowała za to środkowa Magdalena Jurczyk, której w turnieju otwierającym rozgrywki Ligi Narodów w USA jeszcze nie było, i zagrała naprawdę pozytywnie - skończyła osiem z jedenastu ataków, co dało jej aż 73 procent skuteczności. Nieco mniej dawała w bloku, ale z tym elementem problem miał cały zespół. 

Czyrniańska krzywiła się, gdy słyszała o prawym ataku. "Nie bardzo się widzę"

W Stanach Zjednoczonych poza Jurczyk, nie było też Martyny Czyrniańskiej. Przyjmująca Grupy Azoty Chemika Police zdawała wtedy przełożone przez finały Tauron Ligi matury. Po pierwszych sparingach tego sezonu reprezentacyjnego wspominała, że czas, który przeznaczyła na dopełnienie obowiązków szkolnych i chwilę odpoczynku, będzie rekompensować grą i treningami w trakcie Ligi Narodów.

- Widzisz siebie na prawym ataku? - pytaliśmy wówczas Czyrniańską w Nysie, a zawodniczka już w trakcie zadawania pytania mocno się krzywiła. - Nie bardzo się widzę, ale jeśli dostanę okazję tam zagrać, to na pewno dam z siebie wszystko - zapewniała, choć widać było, że nie jest przekonana do takiego wariantu. Wtedy nie miała jeszcze za sobą rozmów ze Stefano Lavarinim właśnie na temat zmiany skrzydła i odejścia od swojego nominalnego, lewego. Ale gdy dołączyła do kadry podczas zgrupowania w Seulu między turniejami Ligi Narodów, to taka rozmowa już musiała mieć miejsce. Bo w trzecim secie weszła właśnie na prawy atak. 

"Czyrna" na ataku. To tego rozwiązania szukał Lavarini?

I zagrała wyjątkowo dobrze: zdobyła sześć punktów, czyli tylko o trzy mniej od najlepiej punktującej w polskiej drużynie Olivii Różański. Z tym że miała na to tylko jednego seta, a Różański dwa i pół. To rozwiązanie - "Czyrna" na ataku - na początku wydawało się dziwne nawet dla samej zawodniczki. Ale od wejścia na boisko czuła się tam pewnie i należy zadać pytanie: czy to nie opcja, której szukał Lavarini? Zwłaszcza że niedługo później zmienioną przez Czyrniańską Różański posłał na lewe skrzydło, czyli jej nominalną pozycję. Taka zamiana tworzy zatem nowe możliwości dla obu siatkarek.

Skoro na tak newralgiczną i osłabioną nieobecnościami kluczowych zawodniczek pozycję trener wreszcie znalazł ciekawe i działające rozwiązanie, to zapewne będzie chciał je dalej wdrażać. A przynajmniej testować. Docelowo, gdy kontuzjowana Magdalena Stysiak wróci już do gry przed mistrzostwami świata, zapewne Czyrniańska będzie rozpatrywana bardziej na lewym skrzydle, ale doraźnie jest ciekawym manewrem dla Lavariniego. Wprowadza dzięki temu trochę świeżości, a i poszerza możliwości samej zawodniczki. Bo później choćby krótka zmiana z nią na prawym ataku mogłaby coś do gry Polek wnieść. 

Trudny terminarz na Filipinach. Ale Final 8 nadal celem

Po tak wyraźnej porażce z liderkami Ligi Narodów powraca pytanie, czy poza eksperymentowaniem, zgrywaniem zespołu i celami czysto taktycznymi, są w stanie na Filipinach wiele ugrać. Zwłaszcza pod kątem miejsca w najlepszej ósemce rozgrywek, które gwarantuje awans do ćwierćfinału i grę w turnieju finałowym. Do kalendarza Polki nie mają jednak szczęścia.

W czwartek, 16 czerwca zagrają z dotychczasową rewelacją rozgrywek, Tajlandią, która w pięciu dotychczasowych spotkaniach przegrała tylko raz - z Belgią po tie-breaku. Dzień później czeka je mecz z mistrzyniami olimpijskimi z USA, a na koniec w niedzielę, 18 czerwca spotkanie z Belgią. To w tym ostatnim wydają się mieć największe szanse, choć w ostatnich latach mecze z Belgijkami zawsze oznaczały długie i wyczerpujące starcia. Każdy punkt przywieziony z drugiego turnieju Ligi Narodów trzeba będzie zatem uznać za cenny. Zajmowaną po pierwszych czterech meczach ósmą pozycję w tabeli rozgrywek obronić będzie bardzo trudno. Ale same zawodniczki podkreślają w rozmowach z dziennikarzami, że chcą wygrywać, a wyjazd na Final 8 to nie tylko marzenie kibiców, czy wymysł ekspertów. To także ich cel.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.