Pomimo składu bez kilku kluczowych zawodników, braku zgrania po zaledwie kilku tygodniach wspólnej pracy na treningach i presji pierwszego meczu o stawkę w sezonie Polacy wyglądali na bardzo pewnych siebie. Argentyńczycy mogli grać na podobnym poziomie, ale kadra Nikoli Grbicia wykorzystywała niemal każdy ich błąd.
Pierwszą partię Polacy kontrolowali, odkąd osiągnęli pierwszą trzypunktową przewagę (12:9). Nie dali już sobie odebrać prowadzenia do końca partii. Świetnie radził sobie silnymi uderzeniami na prawym ataku Maciej Muzaj, dobrze wyglądało też to, jak grę prowadził rozgrywający Jan Firlej. Argentyńczycy ostatecznie przegrali 21:25.
Symbolem tego, jak dobrze Polakom układała się dalsza gra były bloki Firleja, które często dzielił z Karolem Kłosem. To one robiły różnicę przeciwko Argentynie, która zaczęła przede wszystkim lepiej bronić. Potrafiła też wytrzymywać wyrównaną rywalizację z drużyną Grbicia - za każdym razem, gdy Polacy wyrobili sobie dwa, czy trzy punkty przewagi, rywale ich doganiali. Aż do końcówki, w której od stanu 21:21, to biało-czerwoni zdobyli cztery z pięciu kolejnych punktów i wygrali, tym razem do 22.
15:7 - tak wyglądała różnica w punktach zdobytych po atakach obu drużyn w drugim secie. I była oczywiście na korzyść Polaków. Jedyne, w czym nie mieli zdecydowanej przewagi to zagrywka, którą nie potrafili wywierać presji na rywalach. Najlepiej było to widać po Kubie Kochanowskim, jeszcze do niedawna potrafiącym postraszyć każdego swoim serwisem, a teraz raz za razem popełniającym błędem.
W trzecim secie Polacy długo nie mogli odskoczyć rywalom - do samej końcówki nie pozwalali im na więcej niż dwa punkty przewagi. Świetną końcówkę zagrał jednak wchodzący na boisko, debiutujący w kadrze, Karol Butryn. Trzy punkty zdobyte przez niego na prawym ataku po bardzo dobrej współpracy z Janem Firlejem dały Polakom piłkę setową przy stanie 24:23. Wszystko zakończyła punktowa zagrywka "kierownika" Firleja i Polacy wygrali spotkanie bezboleśnie - 3:0.
Debiut Nikoli Grbicia należy uznać za bardzo udany. Polacy grali spokojnie, z jasnymi celami i stworzoną taktyką, pomysłem na grę. Pierwszy turniej Ligi Narodów Polacy traktują dość eksperymentalnie, ale kto powiedział, że nie mogą być jednocześnie skuteczni? I zwycięscy.
Kolejne spotkanie Polacy rozegrają już w piątek, 10 czerwca o godzinie 1:30, kiedy zmierzą się z Włochami. W Ottawie czekają ich także mecze z Bułgarią i z Francją.