Gra dużo lepsza od wyniku. Polki przegrały z Brazylią, ale mają powody do zadowolenia

Jakub Balcerski
0:3 brzmi jak wyrok, ale porażka Polek z Brazylijkami w drugim meczu tegorocznej Ligi Narodów nie była tak wyraźna, jak wskazuje na to wynik spotkania. Zawodniczki Stefano Lavariniego mają powody do zadowolenia, bo w kilku elementach wyraźnie się poprawiły i miały swoje okazje, żeby wygrać choćby seta. Teraz same będą jednak głodne zwycięstw w kolejnych meczach.

Gra Polek była zdecydowanie lepsza, niż wskazuje na to jednostronny wynik meczu z Brazylią. Ba! Gra być może była lepsza niż ta, którą kibice mogli śledzić podczas wcześniejszego, wygranego w czterech setach spotkania z Kanadą. Ale Brazylijki okazały się za mocne. Polska kadra Stefano Lavariniego, choć swoje szanse miała, to przegrała 0:3 (23:25, 21:25, 22:25) z wicemistrzyniami olimpijskimi i do bilansu w Lidze Narodów dołączyła pierwszą porażkę. 

Zobacz wideo Zgrupowanie siatkarzy w Spale przed Ligą Narodów 2022

Zmiany na plus. Lavarini chwalił Polki na czasie

Zmiany w polskiej drużynie w stosunku do wyjściowego składu w meczu przeciwko Kanadzie były niewielkie: na rozegraniu zamiast Katarzyny Wenerskiej, pojawiła się Alicja Grabka, a na środku w miejsce Kamili Witkowskiej grała Aleksandra Gryka. Poza nimi Stefano Lavarini na boisko posłał grające świetnie kilkanaście godzin wcześniej Agnieszkę Kąkolewską i Martynę Łukasik, a do tego Zuzannę Górecką, Olivię Różański i Marię Stenzel. 

Obie zmiany od początku meczu wydawały się trafione. Dogrania Alicji Grabki przyniosły zespołowi potrzebną świeżość i dynamikę w grze, a Aleksandra Gryka stała się zupełnie nową opcją w ataku i bloku, świetnie operując na akcjach granych z wyskoku. I inaczej niż w pierwszym spotkaniu turnieju Polki dotrzymywały kroku rywalkom, nie pozwalały im dominować na boisku od początku pierwszej partii. - Świetna kontrola przy pierwszej piłce, dobre przyjęcie, fajnie utrzymywana uwaga w obronie. Trzeba pamiętać o dobrym timingu w bloku i zdecydowanie więcej atakować, jak szalone. Walczcie! - chwalił swoje zawodniczki na jednym z czasów Stefano Lavarini

Przegrana końcówkami. Okazje były, ale wtedy pojawiała się Karina

Kontroli brakowało jednak w końcówkach. Polki zarówno w pierwszym, jak i w drugim secie miały wszystko w swoich rękach. W partii otwierającej spotkanie prowadziły 22:20, ale wtedy na zagrywkę weszła Karina i przy jej serwisach Brazylijki zdobyły cztery punkty z rzędu. Pierwszego setbola nie wykorzystały, ale drugi zamieniły już na wygraną w secie - 25:23. W drugim Polki znów grały dobrze i stabilnie od początku, uzyskując nawet pięciopunktową przewagę (8:3), a w końcówce miały prowadzenie 20:19. Co z tego skoro znów na zagrywkę weszła Karina i Brazylijki jeszcze raz odwróciły losy seta, wygrywając do 21. 

W trzeciej partii rywalki chciały udowodnić już Polkom, że grały na wyższym poziomie. Zawodniczki Lavariniego rzuciły się w pogoń od stanu 17:11 do 23:22 dla Brazylii, ale ostatecznie nie odebrały im prowadzenia. Drużyna trenera Ze Roberto wygrała trzecią partię 25:22 i 3:0 w całym meczu. 

Polki zagrały lepiej niż z Kanadą, ale tym razem przegrały. Nie ma satysfakcji

Wynik na to nie wskazuje, ale gra Polek wydawała się lepsza nawet od tej z wygranej z Kanadą. Po obu meczach nie ma jednak pełnej satysfakcji: po wygranej w pierwszym brakowało nieco lepszego stylu, po porażce w drugim styl był jakby lepszy, ale nie zgadza się wynik. 

Trudno było oczekiwać, że Polki będą od Brazylijek znacznie lepsze, ale znając problemy drużyny Lavariniego, trzeba przyznać, że na tle tak grających rywalek wypadły dobrze. Bruna Honorio, do niedawna grająca w Developresie Bella Dolina Rzeszów, przed spotkaniem w rozmowie ze Sport.pl zwracała uwagę na Anę Carolinę da Silvę, określając ją "jedną z najlepszych blokujących w kraju". I ta udowodniła swoją wartość: w zaledwie trzech setach zdobyła piętnaście punktów, z czego siedem właśnie blokiem. To poziom wyższy od dopiero zgrywających się z sobą Polek, które i tak wycisnęły ze swojej gry wiele. Trzy zawodniczki zdobyły ponad dziesięć punktów - najlepsza Zuzanna Górecka z jedenastoma i Martyna Łukasik z Aleksandrą Gryką, które zgromadziły po dziesięć.

Lavarini wziął na bok Różański. Zamiast krytyki spokojna rozmowa

Stefano Lavarini nie mógł być zadowolony w zasadzie tylko z dyspozycji Olivii Różański na prawym ataku. U niej przez te kilkanaście godzin po meczu z Kanadą nic się nie zmieniło: był brak skuteczności i problem, który nie dawał Polkom pokazać swojej pełnej siły. W pierwszym i trzecim secie szkoleniowiec zmienił Różański na Weronikę Szlagowską, która może nie grała perfekcyjnego spotkania, ale prezentowała się o wiele lepiej od swojej koleżanki z drużyny. 

Lavarini wracał jednak do Różański i starał się dawać jej kolejne szanse. Kilka razy udawało jej się przebijać przez brazylijski blok, ale nie wyglądała pewnie, nie tworzyła różnicy swoją grą. W pewnym momencie włoski szkoleniowiec wziął ją na bok, ale nie po to, żeby ją skrytykować, a dla spokojnego wytłumaczenia błędów i wskazania tego, co ma do poprawy. Trener nie głaskał jej po głowie, ale nie był też stanowczy. Chciał rozwiązać problem jej słabszej gry, ale na razie wydaje się, że Różański jest po prostu zablokowana na nowej pozycji. A to tamuje także płynną i skuteczną grę całego zespołu.

Polki wiedzą, że wynik nie musiał brzmieć 0:3. Nikt nie zamierza ich karcić, ale same będą głodne wygranych

Poza nadal nie najlepszą skutecznością w ataku wciąż da się zauważyć, że Polki mają spore rezerwy w zagrywce, czy systemie blok-obrona, który przy wielu akcjach Brazylijek nie istniał, a był kluczowy, żeby nawiązać z nimi walkę, choćby w końcówkach poszczególnych partii.

Polki po spotkaniu zapewne nie będą zadowolone. Każda z nich powtarza, że choć nie mają wytyczonego konkretnego celu na Ligę Narodów, to wychodzą na te dwanaście spotkań walczyć o kolejne wygrane. Obok tego nie da się jednak nie zauważyć, że to wciąż drużyna niezgrana, z problemami, której sporo zajmie jeszcze, żeby dojść do swojego optymalnego poziomu. Nikt nie zamierza ich karcić, ale same wiedzą, że gdyby nie proste błędy, mogłyby dziś powalczyć i nie oddać tego meczu bez wygranego seta. 

Na razie trzeba jednak szukać pozytywów, a tych jak na porażkę 0:3 po czwartkowym meczu można znaleźć sporo. Wyrozumiałość - to wciąż słowo-klucz pierwszych spotkań tej kadry i to szybko się nie zmieni. Można mieć jednak nadzieję, że rozgoryczenie po przegranej z Brazylią sprawi, że pojawi się głód potwierdzenia progresu w grze w wyniku dwóch pozostałych spotkań w Bossier City - z Koreankami i Niemkami. Ten pierwszy zaplanowano już na godzinę 21:00 w sobotę, 4 czerwca.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.