Dokładnie rok temu te same drużyny zmierzyły się w finale Ligi Mistrzów po raz pierwszy. W Weronie ZAKSA jeszcze pod wodzą Nikoli Grbicia pokonała Trentino 3:1 i jako drugi polski klub została najlepszą klubową drużyną w Europie. Teraz już z trenerem Gheorghe Cretu i bez takich siatkarzy, jak Zatorski, Kochanowski czy Toniutti, ale z Januszem czy Shojim i wciąż z Semeniukiem, Śliwką czy Kaczmarkiem, ZAKSA chciała sprawić, aby ten sezon był jeszcze lepszy niż poprzedni.
Mistrzostwo i Puchar Polski już było, teraz ZAKSA celowała w obronę tytułu Ligi Mistrzów, ale musiała ponownie pokonać w finale w Lublanie włoskie Trentino. W trzecim zespole włoskiej Superlegi także było wiele zmian względem ubiegłego sezonu. Nie było już Lucarellego, Nimir-Aziza, Giannellego, ale był rewelacyjny Włoch Alessandro Michieletto, który w ostatnich miesiącach stał się gwiazdą światowego formatu w wieku ledwie 20 lat.
W pierwszym secie w Lublanie przez cały czas to ZAKSA miała inicjatywę. Trentino nawet na moment nie prowadziło w tej części gry. Mistrzowie Polski z kolei zaczęli świetnie, w połowie seta mieli nawet pięć punktów przewagi (14:9), nie mając po swojej stronie żadnych słabych punktów. Przy zagrywce Michieletto Itasowi udało się jednak zdobyć cztery punkty z rzędu i doprowadzić do remisu po 16, ale ZAKSY to w żaden sposób nie dotknęło.
Po efektownej akcji z rozegraniem Janusza ze strony przeciwnika i atakiem Kaczmarka polska drużyna znów osiągnęła dwupunktową przewagę (20:18) i była w stanie ją utrzymywać do końca. Gdy przechodzącą piłkę skończył Śliwka, ZAKSA zwyciężyła w pierwszej partii 25:22.
Drugi set rozpoczął się lepiej w wykonaniu Itasu. Włosi po raz pierwszy w tym meczu zdołali zdobyć dwa punkty przewagi, ale przy stanie 8:10 ZAKSA włączyła wyższy bieg i Trentino nie było w stanie dotrzymywać kroku. Udany atak Kaczmarka dał mistrzom Polski remis (10:10), a po autowym zbiciu najlepszego po stronie Itasu, 38-letniego Mateja Kazijskiego, to ZAKSA miała już dwupunktową przewagę 15:13.
Od tego momentu przewaga polskiego zespołu tylko się powiększała. Gdy kontrataki kończył Kamil Semeniuk, ZAKSA osiągała najpierw trzy (18:15), a następnie cztery punkty przewagi (20:16). Koncert mistrzów Polski trwał w najlepsze. W końcówce dwa bardzo ważne ataki skończył Śliwka, a drugą partię zakończył Kaczmarek i tym razem ZAKSA wygrała 25:20.
Trzecia partia to był prawdziwy thriller. Doszło w niej do niezwykle wyrównanej gry na przewagi, a siatkarze ZAKSY walczyli nie tylko z rywalem, ale też własnymi słabościami. Skurcze łapały Erika Shojiego, a także niemal wyeliminowały z gry rozgrywającego Marcina Janusza. Ten jednak zagryzł zęby, a do tego miał prawdziwego lidera, którym był grający jak natchniony Kamil Semeniuk, kończący piłkę za piłką. Zakończył mecz z obłędnymi statystykami - 27 punktami w trzech setach na 74 proc. skuteczności w ataku.
ZAKSA miała aż siedem piłek meczowych, przy trzeciej (28:27) piłkę w górze miał nawet Semeniuk, ale popełnił jeden z niewielu błędów w tym meczu. Druga okazja dla niego pojawiła się przy siódmym meczbolu, przy stanie 31:30. Tym razem o błędzie nie było mowy, Semeniuk zahaczył o palce blokujących Itasu i za chwilę padł ze szczęścia na kolana.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle po raz drugi z rzędu wygrała Ligę Mistrzów, tym razem pokonując w wielkim finale Itas Trentino 3:0. Za drużyną Gheorghe Cretu sezon idealny, zakończony potrójną koroną. Za chwilę pewnie kolejne zmiany, ale na razie czas na łzy szczęścia, których po ostatniej piłce nie brakowało i zasłużone świętowanie. ZAKSA znów jest wielka!
ZAKSA: Semeniuk (27 pkt), Janusz, Rejno (4), Śliwka (7), Kaczmarek (13), Smith (9), Shoji (libero) oraz Kluth.
Trentino: Kazijski (16), Sbertoli (1), Podrascanin (5), Michieletto (13), Lavia (6), Lisinac (9), Zinger (libero) oraz D'Heer, Pinali.