Z Zenitem Kazań wygrał sezon zasadniczy Superligi. Od 5 do 10 maja z Zenitem ma wywalczyć złoty medal w Final Six ligi rosyjskiej. Bartosz Bednorz gra w kraju, z którego większość polskich sportowców wyjechała. Dlaczego jeden z najlepszych polskich siatkarzy nie zostawia klubu zbudowanego na wielkiej, brudnej kasie Gazpromu? Dlaczego od ponad dwóch miesięcy nie odnosi się do wojny, jaką Rosja Władimira Putina wypowiedziała Ukrainie?
Z Bednorzem porozmawiać o tym wszystkim się nie da. Jego telefon jest wyłączony, w mediach społecznościowych przyjmującego reprezentacji Polski też nie widać.
"Jestem dumny, że jestem częścią tego zespołu, więc zdecydowałem się przedłużyć mój kontrakt na kolejny sezon" - ogłosił Bednorz 12 lutego.
Dokładnie 12 dni później Rosja zaatakowała zbrojnie Ukrainę. Wojna zaczęła się chwilę po tym jak Bednorz podpisał umowę na sezon 2022/2023. I właśnie ta umowa cały czas trzyma go w Kazaniu.
- Mamy różne oferty dla Bartka. Spływają z różnych kierunków. Z Chin, o których niedawno pojawiły się medialne plotki, są nawet dwie propozycje. Ale przecież zgodnie z przepisami FIVB zawodnik nie może mieć podpisanych dwóch umów. Cały czas pracujemy nad tym, żeby rozwiązać kontrakt Bartka z Zenitem - mówi nam menedżer Bednorza, Jakub Michalak.
Gigant z Kazania ma dwóch obcokrajowców - poza Bednorzem to jeszcze rozgrywający reprezentacji USA Micah Christenson. Obaj są świetnie opłacani i obaj mają wpisane w umowy ogromne kwoty odszkodowania za zerwanie tych kontraktów.
- To kwota bardzo podobna do rocznych zarobków - słyszymy od Michalaka. A nieoficjalnie mówi się, że Bednorz zarabia w Kazaniu milion euro rocznie.
Ale podobno tu chodzi nie tylko o pieniądze. - Mamy nadzieję, że z umowy na sezon 2022/2023 Bartek zostanie w Kazaniu zwolniony. Ale w rosyjskich klubach jest tak, że działacze są podzieleni. Oni mają swoich zwierzchników i muszą się przed nimi tłumaczyć. Z Laurim Kerminenem było tak, że część osób z Dynama Moskwa chciała go puścić, a część to zablokowała. Tu trzeba mieć dużą cierpliwość - tłumaczy Michalak.
Po ludzku trudno cierpliwie patrzeć na to, że reprezentant Polski gra w kraju, który niszczy inny kraj i morduje jego obywateli. - Widzę na przykładzie Malwiny Smarzek, co się dzieje, jaka jest nienawiść do tej dziewczyny. A przecież wróciła, przecież odeszła z rosyjskiego klubu. Czego jeszcze oczekiwać? - pyta Michalak.
Od Smarzek wielu oczekuje potępienia działań Rosji. Jasnego opowiedzenia się po stronie Ukrainy. Od Bednorza wielu oczekuje, że po pierwsze przerwie milczenie, a po drugie, że zostawi Zenit.
- Przypominam, że ktoś, kto przebywa na terenie Rosji i jawnie potępi wojnę w Ukrainie, może być w ciągu 48 godzin skazany nawet na 15 lat pozbawienia wolności. Łatwo się pisze i mówi różne rzeczy, siedząc w bezpiecznym miejscu w Polsce - denerwuje się menedżer Bednorza.
Michalak podkreśla, że w przypadku Bednorza nie było i nie ma żadnych prawnych podstaw do zerwania umowy. Reprezentujący Malwinę Smarzek Jakub Dolata w porozumieniu z prawnikami mógł zażądać rozwiązania kontraktu zawodniczki z Lokomotiwem Kaliningrad po tym, jak klub opublikował fotografie kibiców machających kartonikami z literą Z - symbolem rosyjskiego ataku na Ukrainę - i jak ci kibice zapozowali do zdjęć z zawodniczkami.
- W naszym przypadku nie było żadnego takiego incydentu - mówi Michalak. - Ale Bartek zdecydował, że nie chce zostawać i nad tym pracujemy - dodaje. - Christenson zadeklarował jawnie, otwarcie, że nigdzie się z Kazania nie ruszy i nie szuka żadnego nowego angażu. Mamy Amerykanów, Serbów, Brazylijczyków, Marokańczyków, którzy w chwili obecnej podpisują kontrakty w Rosji. A my dla naszych reprezentantów i reprezentantek budujemy szubienice. Nie mogę ujawniać konkretnych zapisów kontraktowych, nie mogę powiedzieć, co ciążyłoby na Bartku, gdyby zerwał umowę. Ale naprawdę ważne jest wstrzymanie lejców - przekonuje Michalak.