"Paskudny, obrzydliwy" transparent. Smarzek płakała, a liga myśli o karze

Łukasz Jachimiak
"smarZek WRACAJ DO rosji" - taki transparent zobaczyła Malwina Smarzek. Siatkarka, która do niedawna grała dla Lokomotiwu Kaliningrad, rozpłakała się na ten widok. Sytuacji nie chce komentować ani ona, ani jej menedżer. - Czy to było aż tak mocno dokuczliwe? Polemizowałbym - słyszymy od prezesa ŁKS-u, Huberta Hoffmana.

W niedzielę w Łodzi ŁKS Commercecon przegrał z Developresem Rzeszów 1:3. W pierwszym meczu półfinału Tauron Ligi rzeszowianki też wygrały - 3:2 - i to one awansowały do finału. Ale po niedzielnym meczu więcej mówi się o wydarzeniach z trybun niż z boiska.

Zobacz wideo W Polsce szykuje się siatkarskie święto. Premier ogłosił, że nasz kraj przejmie organizację mistrzostw świata zamiast Rosji

Zdjęcie z "Z" sprawiło, że Smarzek wyjechała z Rosji

Transparentem "smarZek WRACAJ DO rosji" kibice ŁKS-u przywitali jedną z gwiazd polskiej siatkówki. W taki sposób wypomnieli Malwinie Smarzek jej grę w lidze rosyjskiej już po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę. Powiększenie litery "Z" w nazwisku siatkarki to oczywiste nawiązanie do symbolu rosyjskich wojsk i zarazem symbolu, z którym utożsamiają się wszyscy Rosjanie popierający tę wojnę.

Na jednym z meczów Lokomotiwu kibice tego klubu wymachiwali kartonami z "Z", a później trzymając te kartony zrobili sobie zdjęcia z zawodniczkami, w tym ze Smarzek.

Po tym incydencie menedżer reprezentantki Polski Jakub Dolata po konsultacjach z prawnikami uznał, że zaistniały przesłanki do rozwiązania umowy. - Sytuacja się zmieniła diametralnie. Nie było argumentów prawnych, żeby rozwiązać kontrakt. Teraz je mamy, więc Malwina wraca do Polski. Do momentu publikacji tych zdjęć nie mieliśmy żadnych argumentów prawnych, żeby zerwać umowę i nasi prawnicy podkreślali, że chcąc to zrobić, musimy się obawiać procesów odszkodowawczych, spraw cywilnych w Rosji i w trybunale CAS - tłumaczył Dolata w rozmowie ze Sport.pl 18 marca. Wkrótce Smarzek wyjechała z Rosji i znalazła zatrudnienie w Developresie.

Od przyjazdu do Polski Smarzek unika wypowiadania się na temat wojny. Pytana o nią, mówi po prostu, że nie chce odpowiadać. Wcześniej, jeszcze przebywając w Rosji, była krytykowana, że tam jest i za wpisy w mediach społecznościowych. "Jest mnóstwo wiadomości krytyki, jak mogę być dalej w Rosji i grać tutaj. Mogłabym wrócić do domu, ale czy to rozwiąże cokolwiek? Czy granie meczu ligowego stawia mnie z góry po czyjejś stronie?" - pisała w jednym z nich.

Transparent zadziałał lepiej niż pięciu trenerów

Teraz od Dolaty słyszymy, że ani on, ani tym bardziej Smarzek, nie chce komentować transparentu.

Sytuację ocenia za to wiceprezes klubu z Rzeszowa. - Zagraliśmy fantastyczny mecz. Wygraliśmy 3:1 i awansowaliśmy do finału mistrzostw Polski. Jestem pewny, że gdybym przed tym meczem zatrudnił pięciu trenerów mentalu i zrobiłbym dziewczynom sesję z nimi, to i tak nie uzyskałbym takiego efektu, jaki uzyskaliśmy dzięki temu transparentowi. On był paskudny, obrzydliwy i nie na miejscu, ale świetnie zjednoczył nasze dziewczyny - mówi w rozmowie ze Sport.pl Marek Pieniążek. - Dziewczyny pokazały team spirit i zrobiły świetną robotę. Cóż, jedni robią transparenty, inni robią finał - dodaje.

Prawnicy mają protokół. Możliwe postępowanie jak rozprawa sądowa

Klub z Rzeszowa ma satysfakcję, a o sprawiedliwość ma zadbać Komisja Dyscyplinarna Polskiej Ligi Siatkówki. - Kiedyś mogliśmy sami bezpośrednio karać za wykroczenia, a teraz robi to Komisja Dyscyplinarna działająca przy PLS-ie. W jej składzie są prawnicy - mówi nam Kamil Składowski, dyrektor działu komunikacji Polskiej Ligi Siatkówki SA. - Na meczu był komisarz, opisał zdarzenia, my na prośbę rzecznika Komisji Dyscyplinarnej przekazaliśmy protokół z opisem zdarzenia i teraz prawnicy z KD zdecydują, czy w jakimś zakresie naruszone zostały przepisy dyscyplinarne. Jeśli tak, to będzie prowadzone postępowanie przypominające szybką rozprawę sądową. Jeśli nie, to rzecznik ogłosi, że według KD przepisy nie zostały naruszone - tłumaczy Składowski.

- Na pewno w ciągu kilku dni będzie wiadomo czy będzie prowadzone postępowanie. Jeśli tak, to wtedy jeszcze tydzień-dwa będzie trzeba czekać na ewentualną karę - dodaje dyrektor komunikacji w PLS SA.

W ŁKS-ie bez większych emocji. "Tak to jest"

Z wewnętrznym śledztwem w sprawie transparentu nie spieszy się ŁKS. - Nie rozmawiałem jeszcze z kibicami. Najpierw muszę ich zapytać, jakie były powody. Trzeba zawsze znać racje dwóch stron - mówi nam prezes klubu, Hubert Hoffman.

- Pewno bym wolał, żeby takich rzeczy nie było, ale z drugiej strony, czy to było aż tak mocno dokuczliwe? Polemizowałbym. Ludzie, którzy są na wysokim poziomie sportowym mają zwolenników, ale i przeciwników. Tak to jest - dodaje działacz z Łodzi. - Na pewno z kibicami będę rozmawiał. Ale powiem szczerze, nie przyglądałem się za bardzo temu, co napisali, bardziej patrzyłem na mecz - kończy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.