Kolejny sezon i kolejny wielki sukces polskiej siatkówki klubowej. W maju 2021 roku Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała Ligę Mistrzów dopiero jako drugi polski klub w historii po Płomieniu Milowice. Tymczasem już w połowie marca 2022 roku wiemy, że rok później jeden polski klub będzie miał szansę powtórzyć ten wynik.
Jastrzębski Węgiel wygrał 3:2 w dwa rewanżowym spotkaniu ćwierćfinałowym z Cucine Lube Civitanova. Pierwszy mecz we Włoszech zespół Andrei Gardiniego wygrał aż 3:0, więc wygraną w dwóch setach już przy stanie 2:2 Jastrzębski zapewnił sobie awans do półfinału Ligi Mistrzyń.
Nie obyło się bez problemów. W pierwszym secie spotkania jastrzębianie przegrali 24:26 po zaciętej końcówce. Jastrzębskiemu nie udało się wygrać też drugiej partii, którą Lube zakończyło wygraną do 23. Włosi wygrywali końcówki, ale tej z trzeciego seta nie udało już im się ugrać. Polacy wygrali 28:26 i byli o seta od awansu do półfinału. W kolejnej partii byli już jednak nie do zatrzymania i po koncertowej grze wygrali z przewagą sześciu punktów, 25:19. Mogli się cieszyć awansem, a w tie-breaku i tak pokonali jeszcze włoskiego giganta do 12 i w całym meczu 3:2.
Jastrzębianie w półfinale zmierzą się z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, która udział w kolejnej fazie rozgrywek ma zapewniony po wykluczeniu z rozgrywek Dynama Moskwa po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Polski półfinał gwarantuje zatem, że w tegorocznym finale Ligi Mistrzów znów zagra jedna polska drużyna.
To sprawa historyczna dla całej polskiej siatkówki - nigdy w historii Ligi Mistrzów, ani Pucharu Europy Mistrzów Klubowych Polska nie miała swojego przedstawiciela w finale rozgrywek w dwóch kolejnych sezonach. Najlepszy tego typu wynik to finały PGE Skry Bełchatów z sezonu 2011/2012 i Asseco Resovii Rzeszów w sezonie 2014/2015. Wtedy były one oddzielone trzema edycjami Ligi Mistrzów.
- Polski półfinał? Byłby czymś wyjątkowym, bez dwóch zdań. Dobrze stałoby się też dla polskiej siatkówki, bo miałaby znów zagwarantowany zespół w finale Ligi Mistrzów - mówił nam już przed rewanżem z Cucine Lube Civitanova rozgrywający jastrzębian, Benjamin Toniutti.
Spotkanie ZAKSY z Jastrzębskim będzie zatem wielkim świętem siatkówki w naszym kraju. Ostatni raz, gdy taka sytuacja miała miejsce w Lidze Mistrzów to właśnie wspomniany sezon 2014/2015, gdy w półfinale w Berlinie rywalizowały ze sobą Asseco Resovia i PGE Skra Bełchatów. Ostatecznie to zespół z Rzeszowa znalazł się w finale, ale przegrał w nim 0:3 z Zenitem Kazań. Bełchatowianie w meczu o trzecie miejsce ulegli po tie-breaku gospodarzom z Berlin Recycling Volleys.
Zapytaliśmy prezesów obu klubów, jak może wyglądać rozegranie polskiego dwumeczu. To przecież okazja do sporej promocji polskiej siatkówki, więc często najważniejsze mecze Ligi Mistrzów rozgrywa się w większych halach niż te, z których na co dzień korzystają kluby.
- Możemy być zainteresowani grą w Gliwicach - przekazał prezes Jastrzębskiego Węgla, Adam Gorol. Działaczowi chodzi o przeniesienie meczu do tamtejszej Areny Gliwice, która może pomieścić aż ponad siedemnaście tysięcy widzów, co byłoby świetną wiadomością dla kibiców, ale stanowi pewne utrudnienie dla drużyny, która nie musi chcieć zamieniać swojej domowej hali na większy obiekt.
Co z meczem, którego gospodarzem byłaby Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle? - Nie mamy zamiaru grać gdzieś indziej niż w Kędzierzynie. Nie będziemy się o to starać - wskazał w rozmowie ze Sport.pl prezes klubu, Piotr Szpaczek.
- Kogo chcielibyśmy w półfinale? Oba kluby to klasowi przeciwnicy, są równie silni - zastanawiał się Szpaczek zapytany przez nas o to, kogo wolałby jako rywala jeszcze przed rewanżem Jastrzębskiego z Lube. - Jedna i druga drużyna jest na podobnym poziomie, ale dla dobra polskiej siatkówki dobrze byłoby, gdyby awansował Jastrzębski i żeby to był "nasz półfinał" - mówił działacz. Jego życzenie zostało spełnione. Spotkania zaplanowano na dni 29-31 marca i 5-7 kwietnia.