Historyczny sukces zespołu Antigi. Teraz zagra z potęgą. "Chciałbym dokonać cudu"

Jakub Balcerski
- Pewnie: szkoda, że zagramy przeciwko najsilniejszym, bo może przeciwko innej drużynie szanse byłyby większe. Jednak damy z siebie wszystko i spróbujemy wygrać - zapowiada w rozmowie ze Sport.pl dwumecz w ćwierćfinale Ligi Mistrzyń przeciwko Vakifbankowi Stambuł trener Developresu Bella Dolina Rzeszów, Stephane Antiga.

Developres Bella Dolina Rzeszów awansował do ćwierćfinału po świetnej grze w fazie grupowej rozgrywek. To wręcz historyczny wynik, bo klub po raz pierwszy wyszedł z grupy w najważniejszych europejskich rozgrywek. Dwumecz w kolejnej fazie rozgrywek miał być dla nich nagrodą i szansą na historyczne osiągnięcie - wejście do czwórki najlepszych zespołów Ligi Mistrzyń. To zadanie będzie jednak bardzo trudne. 

Zobacz wideo "Mam nadzieję, że Grbić porwie chłopaków do walki o najwyższe cele"

Developres trafił na jedną z najlepszych drużyn na świecie. To zmora polskich klubów w Lidze Mistrzyń

Niektórzy, widząc wyniki losowania Ligi Mistrzyń stwierdziliby wręcz, że niewykonalne. Rzeszowianki trafiły na jeden z najlepszych zespołów świata - turecki Vakifbank Stambuł. To zmora polskich drużyn w Europie. W zeszłym sezonie drużyna Giovanniego Guidettiego najpierw dwukrotnie pokonała ŁKS Commercecon Łódź w grupie, a potem wyrzuciła z rozgrywek w ćwierćfinale Grupę Azoty Chemika Police. 

Co wydarzy się w rywalizacji z Developresem? - Zobaczymy, jak będzie na boisku. Oby jak najlepiej dla nas. Ale traktujemy to przede wszystkim jako okazję do gry z najlepszymi. Cieszę się, że to będzie Vakifbank, bo to dla mnie najlepsza drużyna świata z najlepszym trenerem i zawodniczkami ze ścisłej czołówki na każdej pozycji - opisała w rozmowie ze Sport.pl kapitan rzeszowianek, Jelena Blagojević

O sprawie ćwierćfinału Ligi Mistrzyń Developresu rozmawiamy z trenerem zespołu, Stephanem Antigą, który ma nieco mniej entuzjazmu niż Serbka, ale gwarantuje, że zespół nie podda się już przy wejściu do hali.

Jakub Balcerski: Jak się pan czuł, gdy wylosowano Developresowi praktycznie najmocniejszego możliwego rywala, na którego mogliście wpaść w ćwierćfinale Ligi Mistrzyń? To był żal, bo mógł być łatwiejszy przeciwnik, czy bardziej uznanie, bo do Rzeszowa przyjedzie tak wielka firma, jak Vakifbank?

Stephane Antiga: To będzie trudny mecz, ale spore wydarzenie. Pewnie: szkoda, że zagramy przeciwko najsilniejszym, bo może przeciwko innej drużynie szanse byłyby większe. Jednocześnie zdobędziemy jednak sporo doświadczenia i dostaniemy szansę przeciwstawienia się jednej z najlepszych drużyn świata. Podejdziemy do tego spotkania, jak do każdego innego: z chęcią zwycięstwa. Ale mierzymy się z klubem, który niedawno zdobył klubowe mistrzostwo świata i musimy być świadomi ich siły. Dla naszych fanów to będzie ciekawe widowisko. Dla nas kolejny trudny mecz, w którym damy z siebie wszystko i spróbujemy wygrać.

Gdzie widzi pan największe szanse swojego zespołu?

Nie jesteśmy faworytem i będziemy mieli dużo mniejsze szanse na awans do półfinału. To jasne, ale musimy zagrać najlepiej, jak umiemy. Przed pierwszym meczem z Lokomotiwem Kaliningrad w fazie grupowej też wszyscy skazywali nas na porażkę i twierdzili, że nie mamy szans. A wygraliśmy. Vakifbank jest jeszcze o klasę wyżej niż Lokomotiw, ale wiemy, co mamy robić. Przed nami dwa tygodnie ciężkiej pracy, żeby osiągnąć najlepszą możliwą dyspozycję. Potem musimy dobrze podejść do tego meczu. Tylko tyle i aż tyle.

Jest pan już zadowolony z tego, czego dokonał Developres w tym sezonie w Lidze Mistrzyń, czy awans jeszcze rozbudził apetyt i porażka z Turczynkami, nawet biorąc pod uwagę ich klasę, byłaby bolesna?

Pewnie, że jestem zadowolony i dumny z zespołu. Pracujemy jednak nad tym, żeby stawać się coraz lepszą drużyną. Podchodzę do tego tak: jeśli przegramy, to powinniśmy pokazać na boisku swój charakter i walczyć. Jeśli będę z tego zadowolony, to nie będę czuł smutku, ani żalu. To byłaby porażka z lepszym zespołem, ale na razie chcemy stać się dla Vakifbanku sporą przeszkodą na drodze do półfinału.

Ten sezon układa się dla pana dobrze - Developres to jedyna polska drużyna, która walczy w Europie, Tauron Lidze, w której jest liderem tabeli i Pucharze Polski. To już bez wątpienia jakiś sukces, ale coś by pan zmienił w tych poprzednich kilkunastu tygodniach pracy?

Może nie wszystko było idealne, ale sezon idzie naprawdę dobrze. Zdobyliśmy Superpuchar, we wszystkich rozgrywkach gramy na tym poziomie, który chcieliśmy osiągnąć przed sezonem. Teraz chcemy jeszcze dopracowywać detale i podnosić poziom, jakość naszego zespołu. To powinno sporo przynieść w kontekście kolejnych spotkań, już o najwyższą stawkę i trofea.

Dla pana jako trenera to dobry okres, ale kilka tygodni temu rozstrzygnięcie sprawy wyboru szkoleniowca reprezentacji Polski siatkarek nie poszło po pana myśli. Selekcjonerem Polski Związek Piłki Siatkowej mianował Stefano Lavariniego, pana kandydaturę, choć była wśród finałowej czwórki, odrzucono. Wiedział pan o tym już długo przed ogłoszeniem wyboru?

O procedurę wybierania trenera dla Polski trzeba pytać PZPS. Dla mnie to już przeszłość.

A odbiera to pan jako porażkę?

Zostawiłem tę sprawę, nie myślę już o tym.

Nadal chce pan poza prowadzeniem Developresu pracować z jakąś reprezentacją?

Dlaczego nie? Na razie skupiam się jednak tylko na tym, co mamy przed sobą w Rzeszowie.

To wróćmy do waszego wielkiego wyzwania. Gdyby miał pan wybrać: mistrzostwo Polski z Developresem, albo ogranie Vakifbanku i awans do półfinału Ligi Mistrzyń, to na co by pan wskazał?

Dobre pytanie. Wygrana z Turczynkami to byłby spory wyczyn, zrobiłoby się z tego święto, bo nikt na nas nie stawia. Ale to tylko awans do półfinału, jego nie postawi się na półce, jak trofeum, czy nie zawiesi na szyi, jak medalu. Bardzo doceniłbym zajście tak daleko w Lidze Mistrzyń i to po przejściu takiego rywala, ale to pozostałoby jako wspomnienie. A mistrzostwo Polski byłoby pierwszym tak ważnym trofeum z tą drużyną. Dlatego postawiłbym na złoto w lidze.

W Polsce od kilku sezonów udział klubów w Lidze Mistrzyń to podobny scenariusz: jeden z nich awansuje do fazy pucharowej i jest ogrywany przez giganta z Włoch, Rosji lub Turcji. Nie marzy się panu dojście do ich poziomu? To realne w perspektywie kilku lat dla drużyn z Rzeszowa, Polic i innych zespołów, które będą tworzyć czołówkę Tauron Ligi?

Developres i Chemik postawiły kroki naprzód w ostatnich sezonach. Różnica nadal jest duża, ale to, że nie traci się kontaktu z najlepszymi na świecie, sprawia, że zawsze jest możliwość, żeby ich dogonić. Pewnie, że chciałbym dokonać cudu i wygrać. Chciałbym znaleźć się w tym gronie, walczyć z drużynami z Conegliano, czy Stambułu, jak równy z równym. Na razie to wydaje się nierealne, ale niespodzianki lubią się pojawiać w takich momentach: gdy coś wydaje się niemożliwe.

Polskie siatkarki się rozwijają. To widać: dzięki nim reprezentacja i kluby będą coraz mocniejsze. Pytanie tylko, kiedy będą w stanie, grając przeciwko ligowym średniakom i nie mając dużo kontaktu ze światową czołówką, do niej w jakiś sposób powoli dołączyć. Dlatego takie spotkania, jak nasz dwumecz z Vakifbankiem są i będą bardzo ważne. Zamierzamy pozostawić po sobie dobre wrażenie, a później wyciągnąć wnioski z tej rywalizacji. Obojętnie, czy przegramy tak, jak wielu zakłada, czy sprawimy sensację i wygramy. To się nie zmieni.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.