O Wilfredo Leonie w ostatnim czasie pojawiało się coraz więcej plotek. Siatkarz miał obrać nowy kierunek i wydawało się, że zgodnie z doniesieniami wielu dziennikarzy zmiana agenta może mu przynieść nie tylko nowy klub, ale i odejście z ligi włoskiej. Najbardziej prawdopodobnym wydawał się być powrót do Rosji.
Oferty z Superligi Leon dostał bowiem wręcz nieustannie od czasu przejścia z Zenitu Kazań do Sir Sfaety Perugii. Wielu zapomniało jednak, jak wytrawnym graczem jest prezes włoskiego klubu, Gino Sirci. Leon to jego największy klejnot i nawet jeśli pozbywając się go, mógłby go zastąpić kilkoma utalentowanymi graczami, to Perugia na razie świeci jego blaskiem i dla kibiców dużym zmartwieniem byłoby gdyby przestała.
A nie przestanie. W czwartek, 27 stycznia Gino Sirci zwołał konferencję prasową, na której ogłosił przedłużenie kontraktu z Leonem do 2025 roku, czyli o kolejne trzy sezony. Poza nim w klubie pozostanie także libero reprezentacji Włoch i srebrnego medalist igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, Masimo Colaci, choć w jego przypadku umowę przedłużono tylko o rok, do 2023.
To jednak największa ofensywa, na którą stać było Sirciego i na którą innych w tym momencie nie stać. Mało jest zawodników, którzy już w styczniu, czyli w połowie sezonu są w stanie powiedzieć: Tak, zagram w swoim klubie w kolejnym roku. A Sirci mógł sobie pozwolić na to, żeby tak powiedział jego kluczowy zawodnik. Zrobił show z konferencji, którą zapowiedział jedynie jako wyjaśnienia w sprawie dziennikarskich plotek transferowych. I wyjaśnił je w najlepszy możliwy sposób.
Odbił sobie w ten sposób także ostatnich kilka tygodni, gdy na zewnątrz niektórzy mogli uznać, że jego znaczenie maleje. Prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Sebastian Świderski nie liczył się przecież z jego zdaniem przy wyborze na stanowisko selekcjonera trenera Sir Safety Perugii, Nikoli Grbicia. Sirci mógł sobie krzyczeć, że mu się to nie podoba, ale skoro w umowie Grbicia we włoskim klubie nie było niczego, co zabraniałoby mu się tam przenieść, to był bezradny. Serb został trenerem reprezentacji Polski po serii trudnych spotkań z Sircim, który najzwyczajniej w świecie pozostawił go w roli trenera Perugii. Ale teraz znów triumfuje, bo pogroził palcem tym, którzy zamierzali spróbować zabrać mu Wilfredo Leona.
Nie było jednak tak, że Leon nie miał innych możliwości. - Pojawiło się zainteresowanie i oferty z Rosji. To były kluby, które już od dłuższego czasu myślały o ściągnięciu Wilfredo. W Perugii odwalili jednak kawał dobrej roboty. Znaleźli świetne rozwiązanie sytuacji i dzięki temu Leon może kontynuować tam swoją karierę - słyszymy ze środowiska zawodnika.
Co taki ruch daje Leonowi? Czas, żeby jeszcze bardziej rozbłysnąć. Nie ukrywajmy: Sir Safety Perugia jest tegorocznym faworytem do walki o trofea we Włoszech, ale także w Europie. Dzięki systemowi pracy, jaki wdrożył tam Nikola Grbić, wydaje się, że jest lepiej, niż rok temu, jeszcze za czasów Vitala Heynena. To jeden z niewielu zespołów, z którym zwycięstwo w Lidze Mistrzów pozostaje nie marzeniem, a realnym planem. Leon ma wyraźny niedosyt po dwóch latach, kiedy jego starania o ten triumf z Perugią kończyły się w jednym przypadku odwołaniem rozgrywek, a w drugim porażką w półfinale. Wciąż czeka też na swoje pierwsze scudetto w karierze.
- To było wszystko, co mogliśmy zrobić? Daliśmy z siebie wszystko? Nie, to nieprawda. Ale sezon się skończył, muszę myśleć o kolejnych wyzwaniach i być na nich skupiony - mówił w rozmowie dla Sport.pl w maju zeszłego roku. - Na pewno mam głód sukcesu, chciałbym znów cieszyć się wielkim zwycięstwem: wejść na podium, podnieść trofeum, ofiarując je Bogu i dalej zadowalać moich przyjaciół, czy zespoły, z którymi sięgam po kolejne tytuły. Wiele osób może powiedzieć "Wygrałeś już wiele, jesteś zbyt ambitny". Nie obchodzi mnie to. To coś, co lubię i za czym tęsknię - ocenił wówczas Leon.
Oczywiście taki ruch, jak pozostanie w Perugii na kolejne lata, to też ogrom zaufania, jakie Leon kieruje w stronę klubu. Związanie się z nim na trzy lata to dużo, zwłaszcza że w przeciwieństwie do innych zawodników, reprezentant Polski nie lubi zrywania umów. Zatem bardzo możliwe, że właśnie podjął decyzję o tym, gdzie będzie grał do igrzysk olimpijskich w Paryżu w 2024 roku. A to z pewnością jeden z jego największych celów na kolejne lata gry w siatkówkę.
Coś musiało go jednak skłonić do pozostania we Włoszech. Pieniądze? - To poufne kwestie - słyszymy od otoczenia Leona, które chce, żeby te informacje pozostały pomiędzy nim a klubem. - Ale dyskusja o płacy zawsze jest ważną częścią negocjacji transferowych - przekazuje nam jeszcze nasze źródło.
To dość jasne wskazanie, że Leon najprawdopodobniej podwyżkę otrzymał. Inaczej Perugii nie byłoby tak łatwo go zatrzymać. A ile? To na razie trudno będzie potwierdzić. Oficjalnie nie wiadomo przecież nawet, ile zarabiał do tej pory. Włoski dziennik "La Gazzetta dello Sport" podawał, że 900 tysięcy euro, ale według naszych źródeł był to ponad milion euro. Na podanie takiej kwoty nie zgodził się jednak klub. Trudno zatem oczekiwać, żeby teraz zdradził, jak wyglądają zarobki Leona. Choć to już musi być więcej niż milion euro. Według naszych informacji o wiele więcej.