Rezende, N'Gapeth, Abdel-Aziz, Leal. Złożyć drużynę z takich nazwisk do niedawna wydawało się czymś niemożliwym. Chyba że powstałby siatkarski odpowiednik gry FIFA, w którym ktoś dostałby nieograniczony budżet w trybie kariery. A tymczasem ona powstała w rzeczywistości i jest jednym wielkim rozczarowaniem.
Kiedy Catia Pedrini kompletowała skład na ten sezon, musiała czuć ciarki na plecach. Jej klub, który od kilku sezonów nie może wrócić dawnych sukcesów - dwunastu tytułów mistrza Włoch, czy czterech wygranych edycji Ligi Mistrzów - właśnie zyskiwał blask największych gwiazd siatkówki. Do drużyny w jednym oknie transferowym dołączyli świetny brazylijski rozgrywający, Bruno Rezende, MVP igrzysk olimpijskich w Tokio, Earvin N'Gapeth z Francji, jeden z najlepszych atakujących w Europie jeżeli nie na świecie, Nimir Abdel-Aziz z Holandii, a do tego jeszcze kolejny brazylijski skrzydłowy, Joandry Leal.
Media były pod wrażeniem. O Modenie pisało się, że robienie tak świetnych transferów powinno być zabronione. Przecież to niemożliwe, żeby mieć taki skład. I co? I znów w sporcie okazało się, że ani pieniądze, ani nazwiska niczego same nie wygrają.
Modena po słabym sezonie 2020/2021 nie mogła wziąć udziału w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Przyjęto jednak plan: ograć świetny skład, powalczyć o najważniejsze krajowe trofea i w "drugiej lidze" europejskich pucharów siatkówki - Pucharze CEV. Na papierze wydawało się, że Włosi wraz z rosyjskim Zenitem Kazań, czy PGE Skrą Bełchatów z PlusLigi będą faworytami do wygranej w rozgrywkach. Rzeczywistość okazała się brutalna i zaskakująca.
Przez pierwsze dwie rundy Modena przeszła, pokonując VaLePę, czyli Vammalan Lentopallo z Finlandii bez straty seta w dwóch spotkaniach i ACS Volei Municipal Zalau z Rumunii, który zdołał ugrać tylko jedną partię w dwumeczu. Pierwsze wyzwanie czekało na Włochów w 1/8 finału rozgrywek, gdzie trafili na solidny zespół - Tours VB, wiceliderów ligi francuskiej. Pierwszy mecz na wyjeździe już sensacyjnie przegrali 1:3 (25:22, 25:27, 23:25, 19:25). To można było jeszcze wybaczyć i spodziewać się lepszej gry w rewanżu, w Modenie. Nic bardziej mylnego.
Już po trzech setach spotkania Francuzi mogli się cieszyć awansem do ćwierćfinału Pucharu CEV. Prowadzili 2:1 i dzięki temu zapewnili sobie punkt za ten mecz, co w połączeniu z trzema zdobytymi w pierwszym spotkaniu uniemożliwiało już Modenie odrobienie strat. Ostatecznie Włosi wygrali 3:2 (25:17, 24:26, 33:35, 25:19, 15:13), ale i tak nic im to nie dało. Byli już poza rozgrywkami.
Gwiazdy Modeny stały w szoku. Przecież ich zespół miał być kandydatem do podbicia europejskiej siatkówki, a więc i zwycięstw o poziom wyżej niż w Pucharze CEV - w Lidze Mistrzów. Możliwe, że to nie uda im się także w przyszłym sezonie. Żeby wejść do fazy grupowej tych rozgrywek, muszą zająć jedno z czołowych miejsc w lidze włoskiej.
W Coppa Italia Modena odpadła już w ćwierćfinale, więc tej możliwości wejścia do Ligi Mistrzów już się pozbyła. Teraz zajmuje trzecią pozycję w lidze, ale tracące do nich dwa punkty Trentino ma zaległy mecz do rozegrania. Walka o medale w Serie A będzie dla nich zatem bardzo trudna, a perspektywa kolejnego sezonu bez obecności w Lidze Mistrzów jest coraz bliższa. Marzenia o grze na szczycie Europy to jedno, ale jak wygląda reputacja samej drużyny? To chyba jeden z największych niewypałów w historii siatkówki klubowej. Stawia Modenę, zasłużony klub dla włoskiej siatkówki, we wręcz beznadziejnej sytuacji.