Kuriozalne wyniki plebiscytu FIVB. Zapomnieli o Leonie i innych. "To symbol wielkiej gry"

Jakub Balcerski
Jeśli wyniki piłkarskich plebiscytów w 2021 roku wywoływały kontrowersje, to co powiedzieć o rezultatach tego przeprowadzonego przez Międzynarodową Federację Siatkówki (FIVB)? Okazały się kuriozalne i są jedynie pionkiem w grze prowadzonej przez działaczy - konflikcie z Europejską Federacją Siatkówki (CEV) i ekspansją na rynek azjatycki i południowoamerykański.

Wyniki plebiscytu na najlepszego siatkarza roku 2021 według portalu Volleyball World - strony spółki prowadzonej przez FIVB we współpracy z CVC Capital Partners i mającej na celu rozwój siatkówki, a także inwestowania w ten sport - wyglądają, jakby federacja zapragnęła mieć własną Złotą Piłkę w stylu tej od magazynu "France Football". Ze wszystkimi kontrowersjami, dziwnymi wyborami, jedynie bez gali w Paryżu, ale kto wie, co będzie po pandemii. Szkoda, że przy okazji FIVB uwidoczniło, jak bardzo w tym wszystkim chce osiągnąć swoje marketingowe i polityczne cele.

Zobacz wideo Siatkarze mają nowego selekcjonera. "Dokonał największego cudu w Polsce"

FIVB skompromitowało się wynikami swojego plebiscytu. Trudne do wytłumaczenia

Jak wyglądają wyniki? Z europejskiej i polskiej perspektywy wręcz śmiesznie.

MVP najważniejszego turnieju - igrzysk olimpijskich - są w nim w najlepszym wypadku na trzecim miejscu (wśród mężczyzn to trzeci Earvin N'Gapeth z Francji, a u kobiet dopiero piąta Jordan Larson z USA). Ranking praktycznie nie uwzględnia mistrzostw Europy i klubowych rozgrywek w Europie - nie ma w nim ani jednego zawodnika ZAKSY Kędzierzyn-Koźle (zwycięzcy Ligi Mistrzów), jest tylko jedna zawodniczka Imoco Volley Conegliano (zwycięzcy Ligi Mistrzyń) i tylko po jednym zawodniku i zawodniczce mistrzów i mistrzyń Europy z Włoch. 

Nie chodzi o to, żeby ranking był w całości europejski (od tego jest ranking federacji CEV), ale powiedzieć, że kilka wyborów jest trudnych do wytłumaczenia, to jak nic nie powiedzieć. Dlaczego amerykańskie siatkarki mają w nim tyle samo przedstawicielek, co Brazylijki, skoro na igrzyskach w Tokio wyraźnie wygrały z nimi w finale 3:0, a przez cały turniej USA nie miało sobie równych? Skąd nominacja do "dwunastki" dla Yukiego Ishikawy z Japonii, skoro jego jedynym realnym sukcesem w 2021 roku było zdobycie Pucharu Challenge (trzecia liga europejskich pucharów w siatkówce) i zostanie najlepszym przyjmującym mistrzostw Azji, których nawet nie wygrał z japońską kadrą? Dlaczego zabrakło choćby dwunastego miejsca dla Wilfredo Leona, który pobił rekord świata w liczbie asów serwisowych w jednym meczu, zdobył srebrny medal Ligi Narodów - rozgrywek FIVB, a także brąz mistrzostw Europy i doszedł do półfinału Ligi Mistrzów? Takimi wyborami plebiscyt Volleyball World się kompromituje.

Nawet liderzy wybrani dziwnie. Doceniono bohaterów, zamiast najlepszych zawodników

Nieco mniej kontrowersyjne, ale wciąż dziwne i dyskusyjne są miejsca liderów obu rankingów. Najlepiej byłoby je nazwać nieoczywistymi.

U mężczyzn wygrał Anthoine Brizard. To rezerwowy rozgrywający Francuzów, mistrzów olimpijskich, który w Tokio odmienił ich grę w ćwierćfinale z Polską i potem doprowadził do złota. Należałoby się jednak zastanowić: skoro podczas igrzysk MVP turnieju został Earvin N'Gapeth, a najlepszym rozgrywającym Luciano De Cecco, to dlaczego teraz robić największego bohatera akurat z Brizarda? Warto go docenić, ale czy w aż taki sposób?

Podobnie jest u pań: wygrała Kim Yeon-koung, która podczas igrzysk olimpijskich prowadziła do strefy medalowej przeciętny zespół Korei Południowej. Czwarte miejsce, które ostatecznie udało im się zająć to wielkie osiągnięcie. Zwłaszcza że 36-latka jest żywą legendą azjatyckiej siatkówki, a tamtejsi kibice uznają ją za boginię sportu. Tylko znów: podczas igrzysk nie zmieściła się w składzie drużyny marzeń turnieju. Być może dlatego, że oparto ją jednak na wynikach tego konkretnego turnieju olimpijskiego, a nie całej kariery zawodniczki. Ją trzeba docenić, ale ten plebiscyt chyba nie był na to odpowiednim miejscem. Lepszym wyborem mogłaby być Włoszka Paola Egonu lub jedna z Amerykanek - wspomniana Larson, czy nawet Jordyn Poulter.

Plebiscyt to tylko symbol wielkiej gry. Diametralna zmiana kierunku i działań

Wyniki wynikami. Volleyball World w sprawie plebiscytu nie podało w zasadzie żadnych jego szczegółów. Nie podało nawet, kto w nim głosował. Poinformowano jedynie, że "wybrano dwunastkę najlepszych zawodników z każdej płci w 2021 roku, patrząc na ważne wydarzenia, w tym siatkarską Ligę Narodów i igrzyska olimpijskie w Tokio". To zwrócenie uwagi, na co szczególnie powinno się patrzeć w przypadku każdej z wyróżnionych postaci, ale jednak nie podkreślenie, że ranking był tworzony tylko na podstawie tych imprez. Tu spółka zostawia pewną furtkę. 

Dlaczego wyniki wyglądają tak, jak wyglądają? Nietrudno się domyśleć, że to symbol wielkiej gry. Światowa i europejska federacja, FIVB i CEV, często nie potrafią się porozumieć w sprawie terminów nachodzących na siebie spotkań turniejów obu organizacji, więc trudno, żeby ich konflikt, odmienne zdania działaczy, czy inne  nieuprzejmości nie odbiły się na takim rankingu. FIVB nie chciało wyraźnie uwzględnić w nim zawodniczek odnoszących sukcesy w Europie. To zagrywka polityczna w stronę rywali z CEV, pokazanie im miejsca w szeregu. To jednak spora strata dla samej siatkówki, której większość najsilniejszych klubów, zawodników i zawodniczek jest związana właśnie z tą częścią świata. W świecie piłkarskim nawet pomimo nie najlepszych koneksji pomiędzy UEFA i FIFA, wyniki plebiscytów międzynarodowej federacji bardzo często są oparte o wyniki europejskich rozgrywek. 

Skąd zatem taki krok w siatkówce? FIVB próbuje w jak najlepszy sposób wejść na do tej pory wykorzystany w niewielki sposób rynek azjatycki, a także rozwijać współpracę z południowoamerykańskim. To dlatego zawodnicy i zawodniczki grający w tamtejszych reprezentacjach są uwzględnieni w rankingu za 2021 rok, choć u wielu osób ze środowiska wywołuje to tylko śmiech. Na taki kierunek ekspansji federacji łatwo zwrócić uwagę także po organizacji ostatnich imprez. Choćby klubowych mistrzostw świata, które odbyły się w Brazylii i nie wiadomo, z jakiej przyczyny w miejsce wycofujących się z imprezy europejskich drużyn wprowadzono te lokalne, a także Ligi Narodów w tym roku. Pandemia koronawirusa wcale nie zwalnia tempa, a FIVB podjęło decyzję, że jej flagowy turniej z bezpiecznej bańki związanej z zeszłorocznymi restrykcjami zamieni się w festiwal dalekich podróży z kontynentu na kontynent. I tak kilkudniowe turnieje LN odbędą się w jednym europejskim mieście w przypadku mężczyzn (Sofia w Bułgarii) i dwóch w przypadku kobiet (Ufa w Rosji i Ankara w Turcji). To diametralna zmiana w stosunku do poprzednich lat, gdy kadry potrafiły grać nawet po cztery turnieje w Europie. 

Konflikt FIVB i CEV nie wyjdzie na dobre siatkówce

Czy to zły ruch? Nie, nawet logiczny. To tam siatkówka ma spory potencjał do rozwoju. To rozwiązanie ma swoje zalety - choćby odkrycie nowej publiczności takiej, jak zagorzali fani siatkówki na Filipinach, gdzie ta dyscyplina jest swoistym fenomenem, a na mecze przychodzą tysiące kibiców. Ale także wady - dużo podróży, ryzyko zakażeń i uszczuplonych kadr, potrzebę wymian w składzie, więc i możliwość niższej sportowej jakości spotkań. I zaniedbanie rynku europejskiego przez zbyt radykalne zmiany. W przypadku działań FIVB to już nie ryzyko, a skutek podjętych działań.

To duże ryzyko, które może przynieść FIVB sporo zysków z Azji, czy Ameryki Południowej, ale także jeszcze większą wściekłość europejskich działaczy i brak zaufania z ich strony. A przecież ostatnie mistrzostwa świata organizowane w całości poza Europą to te z 2006 roku w Japonii. Brak zgody pomiędzy międzynarodową i europejską federacją w danym sporcie zawsze może przynieść korzyści jednej ze stron. Należy jednak pamiętać, że w takim przypadku raczej nie przyniesie on korzyści całej dyscyplinie. A nikt nie chciałby, żeby siatkówka cierpiała, bo FIVB i CEV muszą sobie powbijać szpilki. Choćby takie, jak symboliczny dla całości konfliktu plebiscyt najlepszych zawodników i zawodniczek za 2021 rok. Później może być gorzej. Tak, jak w przypadku klubowych mistrzostw świata, o które w zeszłym roku nie walczyła najlepsza europejska drużyna i to w dużej mierze przez działania FIVB i brak porozumienia z CEV. Takich sytuacji może być tylko więcej.

Więcej o: