Włoch, który sprawił ogromną sensację na igrzyskach olimpijskich w Tokio, walcząc o brązowy medal z kadrą Korei Południowej, prowadzi też klub Igor Gorgonzola Novara w lidze włoskiej. Ta drużyna uważana jest za jedną z najlepszych na świecie. Lavarini to dla polskich siatkarek nowa jakość: trafiają na jedno z najgorętszych nazwisk na całym światowym rynku trenerskim.
- W swojej przygodzie już współpracował z młodymi zawodniczkami, a patrząc na naszą reprezentację, mamy tam skład młody i perspektywiczny - opisała Lavariniego Aleksandra Jagieło, która przewodniczyła komisji wybierającej trenera siatkarek. - Dodatkowo sięgnął po czwarte miejsce z kadrą Korei na igrzyskach w Tokio, gdzie miały w zasadzie tylko jedną wyróżniającą się, bardzo znaną zawodniczkę w drużynie, a reszta była po prostu solidna. Tych czynników było dużo i osobiście cieszę się, że wybór padł na trenera Lavariniego - oceniła była zawodniczka.
Jak wyglądał wybór? - Do końca negocjowaliśmy z finałową czwórką. Z tymi szkoleniowcami przeprowadziliśmy rozmowy, a potem każdy z nas w komisji miał jakieś typy. Jednogłośnie wybrana została jednak kandydatura Lavariniego - zdradziła Jagieło. A czego zażyczył sobie Włoch w Polsce? - Stefano potrzebuje jednego własnego statystyka i jednego asystenta, tego nie ukrywał. Nam zależy na tym, żeby byli w tym sztabie młodzi polscy trenerzy, którzy będą mogli się tam rozwijać. Nie wiemy, jeszcze kim oni będą. Skupiliśmy się na samym wyborze trenerów, teraz podejmiemy z pewnością kolejne decyzje, w tym te dotyczące składu sztabów - wskazała była reprezentantka Polski.
Okazuje się, że Lavarini ma też wpisane w kontrakt jedno bardzo ciekawe życzenie. - Jedyną negocjacją dla niego była tak naprawdę kwestia zdobycia złotego medalu na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Tam rzeczywiście zażyczył sobie trochę więcej. Jak będzie okazja, to nie ma problemu. Podpisaliśmy się jedną i drugą ręką. Jeśli tylko się stanie, to z chęcią te pieniądze wypłacimy - mówił po ogłoszeniu wyboru obu szkoleniowców prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Sebastian Świderski.
Pierwszą imprezą, na której przyjrzymy się wynikowi reprezentacji będą na pewno mistrzostwa świata, bo gramy je u siebie, przychodzą szybko i trudno, żebyśmy nie chcieli wypaść na nich dobrze. Cel wynikowy? To jest na pewno trudne: trener spotka się z dziewczynami w maju i to niewiele czasu nawet na to, żeby się poznać. Ale wierzę, że już wtedy stworzy się zespół, który będzie walczył i pokaże, że na wiele go stać. Wiadomo, że każdy chciałby już medali, ale trzeba stworzyć drużynę, która będzie miała na to perspektywę, a dopiero później myśleć o zdobywaniu najważniejszych skalpów - oceniła Aleksandra Jagieło.
Czy do kadry wróci Joanna Wołosz i kilka innych ważnych zawodniczek, których nie obserwowaliśmy w grze podczas ostatnich tygodni pracy Jacka Nawrockiego? - Tak. Kolejnym z elementów decydujących o wyborze trenera był fakt, że zawodniczki będą chciały grać w tej reprezentacji. Że będą walczyć o miejsce w niej, a nie z tego rezygnować, będą czuły się zawiedzione, jeśli okaże się, że w kadrze ich zabraknie. Mam nadzieję, że brak takich zawodniczek w kadrze w ogóle nie będzie brany pod uwagę - stwierdziła Jagieło.