Zaryzykował własnym życiem, żeby pomóc Grbiciowi. "Mówił: Jesteś szaleńcem!"

Jakub Balcerski
- Już jako zawodnik wyglądał na gościa, który zostanie dobrym trenerem. Był liderem na boisku, świetnym, charyzmatycznym rozgrywającym. W nowej roli wciąż chciał się rozwijać - opisuje Nikolę Grbicia w rozmowie dla Sport.pl jeden z jego najbardziej zaufanych ludzi, Camilo Placi.

Grbić to przedstawiciel młodego pokolenia trenerów. Ma już jednak za sobą wielki sukces odniesiony z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Wygrał Ligę Mistrzów i z miejsca stał się jednym z najbardziej rozchwytywanych trenerów na rynku. 

Zobacz wideo Siatkarze mają nowego selekcjonera. "Dokonał największego cudu w Polsce"

Grbić w Polsce jako legenda siatkówki, ale i młody trener z wielkimi sukcesami

Serb zaczynał karierę szkoleniowca w 2014 roku w tym samym miejscu, gdzie trenuje obecnie - Sir Safety Perugii. Był już także trenerem reprezentacji - pracował w Serbii przez cztery lata od 2015 do 2019 roku. Przez trzy lata łączył tę funkcję z prowadzeniem Calzedonii Werona w Serie A. Gdy zwolniono go ze stanowiska w serbskiej federacji odszedł do Polski i wybrał prowadzenie ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Z nią zdobył Puchar Polski, wicemistrzostwo kraju, a następnie wygrał wspomnianą Ligę Mistrzów.

Dzięki tak fantastycznemu sezonowi przeniósł się do Włoch, gdzie ponownie objął Perugię, którą wyprowadził na pozycję lidera ligowych rozgrywek. Reprezentacja Polski jest zatem jego szóstym miejscem pracy w karierze. - Wydaje mi się, że ma wszystko, żeby udało mu się odnieść tu sukces - mówi nam Camilo Placi, jedna z najbardziej zaufanych osób Grbicia w jego karierze. 

"Wyglądał na gościa, który zostanie dobrym trenerem"

Placi najpierw znał Grbicia jako zawodnika. I to, co ciekawe, zarówno z perspektywy bycia jego rywalem, jak i trenowania go jako swojego zawodnika. - Po raz pierwszy spotkałem go jako rywala we włoskiej lidze. Potem miałem go w zespole, gdy zaczynałem karierę trenerską w Cuneo Granda Volley. To był świetny, charyzmatyczny rozgrywający z wyśmienitą zagrywką i blokiem. Od razu świetnie czuliśmy się w swoim towarzystwie, dobrze się rozumieliśmy. Nie pamiętam nawet jakichś małych starć, a na pewno nie ostrzejszych dyskusji - zaznacza Placi.

- Już jako zawodnik wyglądał na gościa, który zostanie dobrym trenerem. Był liderem na boisku i wiedziałem, że będzie kimś w stylu dobrego kapitana zespołu także w nowej roli. W okresie pracy w Cuneo często spotykaliśmy się poza budynkiem klubowym. Nikola bardzo interesował się rozplanowywaniem pracy i systemami treningowymi. Zawsze miał ze sobą zeszyt, w którym zapisywał wiele rzeczy, które wydawały mu się interesujące. I od razu chciał jak najwięcej rozmawiać z innymi trenerami, żeby tylko poszerzać swoją wiedzę - dodaje Włoch. 

Placi zaryzykował zdrowie, żeby pomóc Grbiciowi. "Podejrzewałem atak serca"

Po kilku latach Placi znalazł się w reprezentacji Serbii jako jeden z asystentów Grbicia. - Jakim Nikola był selekcjonerem? Podszedł do pierwszego, ogromnie ważnego doświadczenia, którym było wejście do Serbów z wielkim zaangażowaniem. Od razu podobała mi się jego umiejętność pracy nad detalami techniki i wielki spokój, który był w stanie zachować nawet w chwilach największej presji - ocenia Placi. 

W okresie pracy w Serbii i z Grbiciem spotkała go jedna z najdziwniejszych i najdramatyczniejszych historii w karierze. Dosłownie zaryzykował dla Grbicia życie, gdy podczas finałów Ligi Światowej w Rio De Janeiro nie zrobił sobie nic z problemów z sercem, przez które spędził noc w jednym z brazylijskich szpitali. - Po zwycięstwie 3:2 z USA w półfinale poczułem silny ból w klatce piersiowej. Zdrętwiała mi lewa ręka i zacząłem się pocić. Wiedziałem, że to coś złego. Podejrzewałem początek ataku serca. Na szczęście lekarze szybko mi pomogli i w szpitalu wszystko się ustabilizowało. Nie mogłem jednak zostawić Nikoli samego - wyjaśnił wówczas Placi dla portalu "World Of Volley".

- Wciąż pamiętam, jak odwieziono mnie do szpitala, gdzie lekarze zabronili mi powrotu na boisko. Mówili, że muszę tam zostać. Jednak nie posłuchałem ich i wyszedłem stamtąd. Nikola mówił mi: "Jesteś szaleńcem!". Po meczu finałowym, choć przegranym 0:3 z Francją, w restauracji hotelowej, cały serbski zespół wstał, żeby zrobić mi wielką, piękną owację. Nikola przytulił mnie mocno. Wciąż pojawia się u mnie wiele emocji, gdy wspominam tamten wieczór - opisuje dla Sport.pl Placi.

Grbić uwielbia czerwone wina i wygrywanie. "Pewnie zdobędzie jeszcze co najmniej kilka trofeów"

Jego przygoda z Grbiciem w Serbii trwała jednak tylko rok, bo później dalej chciał się rozwijać już jako pierwszy szkoleniowiec. Obecnie prowadzi Hebar Pazardżik w lidze bułgarskiej, ale nadal śledzi postęp Grbicia. - W ostatnich latach Nikola z pewnością dodawał sporo jakości do swojej pracy. Już w Serbii zauważyłem, że wielką wagę przykładał do mentalności i relacji z zawodnikami. Selekcję przeprowadzał normalnie: to był miks interesujących młodych zawodników z ligi serbskiej i tych bardziej znanych, którzy grają za granicą. W szatni był otwarty na wszystko. Potrafił się konfrontować z tym, kto się z nim nie zgadzał. Ale z każdym dążył do dialogu - tłumaczy Włoch. 

- Brak awansu na igrzyska olimpijskie w Tokio miał spory, znaczący wpływ na to, jak rozeszły się jego drogi z serbską kadrą. Ale człowiek uczy się z każdego doświadczenia. Nikola próbował rozwijać się w każdy możliwy sposób, był nawet na paru kursach w USA, żeby zyskać dodatkową wiedzę. IUwielbia wygrywanie. Teraz ma więcej pewności w to, co robi. Ma jaśniejszy zamysł tego, jak powinien wyglądać zespół na najwyższym poziomie. Wygrał wiele z ZAKSĄ i pewnie zdobędzie jeszcze co najmniej kilka trofeów we Włoszech - ocenia Camilo Placi.

- Nikolę zapamiętałem jednak nie tylko jako świetnego zawodnika, czy trenera. Jest też wielkim koneserem czerwonych win. Pije niewiele, ale bardzo lubi akurat ten rodzaj alkoholi, upodobał go sobie. Pamiętam parę długich dyskusji, które nad nim toczyliśmy. Z kończącym je śmiechem, gdy przyznawaliśmy, że nie było wysokiej jakości - śmieje się Placi.

Więcej o: