Były reprezentant Polski w swoim felietonie pochwalił sukcesy polskich siatkarzy minionego sezonu. I to właśnie im z chęcią przyznałby prezenty. - Wprawdzie czekałem na gigantyczny podarunek w postaci medalu igrzysk olimpijskich, ale srebro Ligi Narodów i brąz mistrzostw Europy siatkarzy traktuję jako wielki sukces, dlatego worek z prezentami mimo wszystko trafia do reprezentantów Polski - pisze Łukasz Kadziewicz w "Przeglądzie Sportowym".
I na tym pochwały się właściwie zakończyły. Był wicemistrz świata w ostry sposób odniósł się do działaczy związkowych. Jego zdaniem 20 lat sukcesów polskiej siatkówki idzie na marne. To pokazywać mają relacje Polskiego Związku Piłki Siatkowej ze światową federacją FIVB. - Nie jesteśmy ani partnerami, ani nawet kolegami. Polska jest po prostu płatnikiem. Gdy w kasie robi się pusto, nie jesteśmy w ogóle brani pod uwagę, czego efektem jest na przykład brak przyznania nam chociażby jednego turnieju przyszłorocznej Ligi Narodów - stwierdził Kadziewicz.
Zdaniem Kadziewicza Polska otrzymała tylko nagrody pocieszenia w postaci dwóch imprez młodzieżowych. - Polska nie istnieje w strukturach światowej federacji siatkarskiej i istnieć w nich nie będzie, dopóki mistrzowie ceremonii przy naszym wigilijnym stole nie przestaną rozdawać kart w PZPS - twierdzi.
Łukasz Kadziewicz dodał, że działaczom z okazji świąt nie należy się żaden prezent. - Bo kogo mamy wysłać do FIVB? Artura Popkę, Wiesława Kozieła czy Jacka Sęka? Oni oczywiście muszą dostać rózgę - podkreślił 41-latek. Spośród działaczy jego zdaniem na prezent zasłużył jedynie prezes Sebastian Świderski. Chociaż Kadziewicz obawia się, że zbyt długo na tym stanowisku były kolega reprezentacyjny nie zagości.
- Sebastian usiadł przy wigilijnym stole między ludźmi, którzy traktują go jak narzędzie, i śmiem twierdzić, że jego kadencja jako prezesa PZPS nie będzie trwała pięć lat - uważa członek srebrnej drużyny z 2006 roku. - Będę trzymał za niego kciuki, aby posprzątał i rozgonił to towarzystwo - uzupełnił Kadziewicz.