Polski Związek Piłki Siatkowej ogłosił, że w konkursie na stanowisko trenera reprezentacji siatkarzy zgłosiło się sześciu szkoleniowców. Jak wcześniej informowaliśmy, jednym z nich jest faworyt do roli szkoleniowca Polaków - Nikola Grbić. Według medialnych doniesień oprócz Serba do konkursu miał się jednak zgłosić choćby Lorenzo Bernardi.
Włoch, który prowadzi Gas Sales Bluenergy Piacenza w siatkarskiej Serie A, mówi nam, że faktycznie rozmawiał z prezesem PZPS, Sebastianem Świderski. - Rozmawialiśmy podczas finałów mistrzostw Europy w Katowicach. Wtedy nie był jeszcze prezesem, ale graliśmy ze sobą i się znamy, więc zamieniliśmy kilka słów. W tym momencie nie ma jednak nic wielkiego pomiędzy mną a polską reprezentacją. Kontaktowałem się z federacją, ale nie wiem nic o tym, co z tego wyjdzie. Wewnątrz konkursu jest jeden ważny punkt: sekret. Nikt nie wie, kto dokładnie wysłał zgłoszenia poza federacją. Tajemnica musi pozostać tajemnicą - wskazał Bernardi.
- W kwestii wyboru trenera są dwie ważne fazy i decyzje: dla trenerów o tym, czy chcą wejść do konkursu, a następnie prezesa Świderskiego o tym, kogo ostatecznie wskaże, jako tego, który ma trenować polską kadrę. To bardzo delikatna sprawa, zobaczymy, co się wydarzy - dodał Włoch.
- To zespół, który oczywiście ma olbrzymi potencjał. Poprowadzenie go do mistrzostwa świata, czy złota igrzysk olimpijskich byłoby spełnieniem marzeń każdego trenera. Tak mówią wszyscy - mówił Bernardi. - Wiem, że Sebastian Świderski już ma swój pomysł. Często słyszałem i czytałem, że trenerem Polaków zostanie Nikola Grbić. Nie wiem, czy to prawda, ale myślę, że tak właśnie będzie. O mojej sytuacji nie wiem nic, więc nie brałbym jej bardzo na poważnie. Nie myślę o tym, skupiam się na Piacenzie - zapewnił trener.
A ma na czym się skupiać: Piacenza w ligowej tabeli zajmuje piąte miejsce z dorobkiem czternastu punktów, a zaczęła sezon od czterech zwycięstw z rzędu, w tym z obecnymi mistrzami Włoch, Cucine Lube Civitanova. - Czuję się tu dobrze. Nie myślę, że to zespół, który ma odpowiednie warunki do tego, żeby zgarnąć scudetto, ale możemy napsuć sporo krwi - stwierdził Lorenzo Bernardi.
Jego drużyna zaliczyła ostatnio nieco gorszy moment: przegrała dwa mecze z rzędu i spadła z czołówki tabeli, ale szkoleniowiec nadal jest zadowolony z tego, jak wygląda zespół. - Wierzę, że wrócimy do zwycięstw, bo przed nami mecz z Taranto, które jest w naszym zasięgu. Potem czeka nas ogromne wyzwanie. Zagramy ważny mecz u siebie z drużyną, którą uważam za najsilniejszą w Europie, czyli Sir Safety Perugia - wskazał szkoleniowiec.
Ma z tym klubem wyjątkowe wspomnienie: zdobył tam jedyne mistrzostwo Włoch w historii drużyny. - To, czego tam dokonałem pozostanie mi w pamięci na zawsze. Teraz jestem w Piacenzie i podchodzę do tego meczu, jak do innych, choć wiem, że gdyby myśleć o składzie, jakim dysponuje Perugia, to różnica jest spora. Są faworytem do zdobycia wszystkich trofeów sezonu, mają w drużynie Leona, Andersona, Gianelliego, Sole, czy Płotnickiego. Każdy to klasowy siatkarz i nie wiem, czy jest jeden taki na świecie, który teraz potrafiłby ich jeszcze realnie wzmocnić - śmiał się Bernardi.
- Klucz to jednak pozostać przy ziemi i nie uciekać w skrajności. Nie możemy myśleć, że Perugia nas pożre, tak, jak po czterech zwycięstwach z rzędu nie myśleliśmy, że jesteśmy najlepszą drużyną w kraju. W trakcie jednego sezonu możesz wygrać bardzo ważne spotkania i przegrać te, o których nigdy nie pomyślałbyś w kategorii porażki. Musimy być gotowi, że poradzić sobie zarówno z ważnym zwycięstwem, jak i wyciągnąć wnioski po porażce. Nasze skupienie nie może zniknąć. Musimy pracować tak samo ciężko i wtedy pokażemy swoją prawdziwą wartość - ocenił Bernardi. Mecz z Taranto jego zespół zagra w niedzielę, 28 listopada. Blisko dwa tygodnie później, 8 grudnia, zmierzy się z Perugią Nikoli Grbicia.