We wtorek klub Suntory Sunbirds przekazał informację, która zaskoczyła całe siatkarskie środowisko. W oświadczeniu klubu można było przeczytać o zawieszeniu za doping ich największej gwiazdy, Dmitrija Muserskiego, które ma potrwać do 4 stycznia 2022 roku.
Rosyjski środkowy, mierzący aż 218 centymetrów, jest uważany za najwyższego siatkarza świata. Przez pewien okres był też jednym z najlepszych graczy na świecie - choćby w 2012 roku sięgnął po złoto igrzysk olimpijskich z rosyjską kadrą. Sprawa jego dopingu dotyczy sytuacji, która miała miejsce rok później.
W jego organizmie wykryto zabronioną substancję - metyloheksaminę. Było to jednak ukrywane przed opinią publiczną. Zawodnik o możliwym zawieszeniu dowiedział się dopiero w kwietniu 2021 roku, więc osiem lat później. Chodziło o test po jednym z meczów ligowych w Rosji. Groziła mu kara zawieszenia na aż dwa lata.
W wytłumaczeniu otoczenia zawodnika przesłanym dla strony rosyjskiej federacji czytamy, że substancja mogła znaleźć się w organizmie Muserskiego przez zanieczyszczone suplementy diety. Po ośmiu latach nie można już jednak ustalić dokładnych okoliczności, w jakich Rosjanin przyjął niedozwolony środek. Przede wszystkim nie jest już możliwa analiza "próbki B", która mogłaby wykluczyć, że siatkarz zrobił to celowo.
Muserski czekał zatem na postanowienia FIVB i Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Według komunikatu rosyjskiej federacji środkowy w czerwcu tego roku sam dobrowolnie zawiesił swoje działania - pod pozorem kontuzji nie pojechał na igrzyska olimpijskie w Tokio, na których Rosjanie w barwach Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego zdobyli srebro. Do tego nie zagrał też pierwszych meczów ligowych dla Suntory Sunbirds, które też informowało o urazie zawodnika i nawet sprowadziło zastępcę, który pomaga im pod nieobecność Muserskiego.
Na początku października przyszło rozwiązanie: Muserski został zawieszony na dziewięć miesięcy. Od 5 kwietnia 2021 do 4 stycznia 2022 roku. Wiele osób mogło się dziwić: dlaczego Muserski według komunikatu klubu był zawieszony już w kwietniu, a grał dla reprezentacji Rosji w Lidze Narodów w czerwcu? Zawieszenie przyszło dużo później i miało moc wsteczną na podstawie porozumienia WADA, FIVB i osób reprezentujących zawodnika. Jednocześnie powrót do treningów został mu umożliwiony już od listopada.
Zawodnik zaakceptował karę, a w oświadczeniu podkreśla, że nie chce komentować całej sprawy. Zrobił to już wcześniej dla rosyjskich mediów. - Wynik testu został przede mną i WADA ukryty. Nie rozumiem dlaczego, bo wtedy maksymalna dyskwalifikacja potrwałaby tylko trzy miesiące. W wyniku konfliktu między RUSADA a WADA dane trafiły do światowej agencji późno i ostatecznie pojawił się wśród nich wynik pozytywnego testu antydopingowego. WADA stwierdziła, że nie wymagają żadnego dowodu. Dlatego w 2021 roku muszę odpowiadać za to, że w 2013 roku zdarzył się wypadek, a wynik badania został ukryty. Wydaje mi się, że jest to wyjątkowo nieuczciwe. Teraz moje oburzenie jest już jednak mniejsze niż latem - mówił w wywiadzie dla Sport Business Gazeta.
Rosyjskie media spekulują też już, w jaki sposób WADA dowiedziała się o sprawie Muserskiego tak późno. Według portali "Sputnik" oraz championat.com sprawę siatkarza udostępnił dla agencji nazywany w Rosji "doktorem Mengele" (Josef Mengele to niemiecki lekarz i zbrodniarz wojenny, który działał w Auschwitz) rosyjskiego dopingu - Grigorij Rodczenkow, były dyrektor moskiewskiego antydopingowego laboratorium. To jednak tylko nieoficjalne informacje, choć dziennikarze są przekonani. "To on zranił naszego mistrza. Podał informacje o kolejnym rosyjskim sportowcu do WADA. A przecież ma dostęp do setek próbek" - twierdzą.
"Są kraje, w których branie sterydów jest wstydem, ale w Rosji nigdy tak nie było. Ani w Związku Radzieckim, ani w Rosji nigdy nie było prawdziwego systemu antydopingowego. Tym się usprawiedliwiałem: że idę dobrze wydeptaną ścieżką. Świadomie oszukiwałem światowe władze antydopingowe przez ponad 10 lat" – pisał w swojej autobiografii Rodczenkow o swoich rządach w głównym rosyjskim laboratorium antydopingowym cytowany w artykule Pawła Wilkowicza dla Sport.pl. "Robiłem to dla chwały rosyjskich sportowców i żeby zadowolić działaczy z ich obsesją nieustającego rosyjskiego sukcesu" – dodawał.