Sprawa zatrudnienia nowego trenera dla kadry polskich siatkarzy to najgorętszy temat w środowisku po mistrzostwach Europy i na początku sezonu ligowego. Do tej roli przymierza się jednak kilkunastu trenerów, a każdy mówi to samo: jestem zainteresowany, ale konkretów brakuje. Sprawa komplikowała się w ten sposób ze względu na sposób wyboru trenera, o którym do tej pory wiadomo było niewiele, a do tego emocje, jakie wzbudza wśród kibiców i mediów.
Dochodziło zatem do sytuacji, w których to dziennikarze pytali niemal każdego doświadczonego i teoretycznie wolnego trenera o to, czy w jego przypadku temat reprezentacji Polski zaistniał i może zaistnieć. Takie pytanie w trakcie mistrzostw Europy dostał także Andrea Gardini, trener mistrzów Polski, Jastrzębskiego Węgla. I odpowiedział, że jest zainteresowany. Brakowało jednak konkretów.
- Jak każdy szkoleniowiec, jestem zainteresowany pracą z Polakami. Rozważę możliwość startu na to stanowisko, ale na razie skupiam się na klubie - mówił niedawno w rozmowie dla TVP Sport. Włoch dodawał jednak, jak wiele spraw jest dla niego zupełnie niewyjaśnionych. - Nie mam żadnego kontaktu z polską federacją. Nic nie wiem na temat wyborów na stanowisko trenera. Nie wiem, czego tak naprawdę federacja chce. Nie mam pojęcia, jakiego trenera szuka, jaka musi być jego sytuacja zawodowa i czas, który ma poświęcić tej pracy. Nie ma nawet terminu, do którego trzeba wysłać swoje zgłoszenie. Nic nie wiadomo - stwierdził trener.
Takie postawienie sprawy zdziwiło wiele osób i sam szkoleniowiec chciał wytłumaczyć swoją wcześniejszą wypowiedź. - Mógłbym powiedzieć: bez komentarza i udawać, że mnie to nie obchodzi. Ale to nie tak. Na razie jestem po prostu bardzo szczęśliwy w swoim klubie, a tematu reprezentacji zupełnie nie ma - mówił nam Gardini po wygranej w Superpucharze Polski w Lublinie. - Każdy dziennikarz do mnie dzwoni i pyta, ale mówicie o tym właśnie tylko wy. Nikt inny o tym nawet nie wspomniał. Nie usłyszałem niczego od polskiej federacji. Może rozmawiają z poszczególnymi trenerami, ale nie ze mną. Chyba nie ma sensu dalej o tym plotkować. Dopóki nikt się ze mną nie skontaktuje, to nie będę nic wiedział o ewentualnym objęciu reprezentacji Polski - dodał.
- Z tego, co wiem, Sebastian Świderski mówił, że potrzebuje trenera, który w pełni zaangażuje się w prowadzenie kadry, a do tego nie może pracować w klubie z Polsce. To byłoby dość skomplikowane i pojawiłby się konflikt interesów, więc w tym go popieram. Ale taka decyzja sprawia, że trenerów, którzy jak ja pracują w PlusLidze, musiałyby puścić ich kluby. I w porządku, możemy spekulować, ale nikt na ten moment raczej nie otrzyma takiego zapewnienia władz klubu od zaraz - podkreślił Gardini.
- Sebastian to prezes, który zna chyba wszystkich trenerów na świecie. Raczej nie miałby problemu, żeby chwycić za telefon i zadzwonić do kogoś, jeśli rzeczywiście widziałby go w kadrze. Według mnie nie wszyscy muszą wysyłać mu CV. To nie musi tak wyglądać - ocenił szkoleniowiec.
W środę sytuacja się jednak nieco zmieniła. Polski Związek Piłki Siatkowej na prośbę Sebastiana Świderskiego ogłosił konkursy na trenerów kadr siatkarek i siatkarzy, a to oznacza, że kandydaci mogą się zgłaszać do federacji. Czas pokaże, czy jednym z nich będzie Andrea Gardini, ale wydaje się, że jego sytuacja jest podobna do tej Alberto Giulianiego. Ma do wykonania pracę w klubie, a ewentualny "transfer" do kadry wydaje się mało prawdopodobny.