Nieudana zemsta ZAKSY! Dramatyczna końcówka Superpucharu Polski. "Heynen musiałby być ślepy"

Jakub Balcerski
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle miała się zemścić za przegrane złoto mistrzostw Polski z zeszłego sezonu, ale Jastrzębski Węgiel stwierdził: rewanżowi mówimy "nie". Bardzo pewne zwycięstwo 3:0 (25:18, 25:22, 30:28) po emocjonującym spotkaniu dało im pierwsze trofeum w sezonie. Kto wie, czy Andrea Gardini nie ma w rękach zespołu, który namiesza nie tylko w Polsce, ale i Europie.

Dla ZAKSY Kędzierzyn-Koźle to miał być dzień zemsty za finał PlusLigi z zeszłego sezonu. Wtedy tuż przed zdobyciem Ligi Mistrzów kędzierzynian w drodze po tytuł mistrzów Polski zatrzymał Jastrzębski Węgiel i sięgnął po pierwsze złoto od siedemnastu lat i drugie w historii klubu. ZAKSA zakończyła sezon spełniona po ogromnym triumfie w Europie, ale nienasycona po porażce w Jastrzębiu. 

Zobacz wideo To oni będą przyszłością polskiej siatkówki? "Są bestie w drużynie, naprawdę głodne tygrysy"

ZAKSA przyjechała napędzona. Jastrzębski chciał zapomnieć o szalonej porażce

Pierwsza okazja do rewanżu nadarzyła się zatem w Lublinie podczas spotkania o Superpuchar Polski. ZAKSA przyjechała do hali Globus napędzona kompletem punktów w PlusLidze po tym, jak w pierwszych trzech spotkaniach nie stracili jeszcze nawet seta. Z Jastrzębskim Węglem było inaczej: już w pierwszym meczu przegrali jedną partię z beniaminkiem ligi, LUK Politechniką Lublin, a w trzeciej, czyli ostatniej kolejce przed wyjazdem na mecz o Superpuchar, przegrali 2:3 po niesamowitym meczu z Projektem Warszawa na Torwarze. Spotkaniem w Lublinie chcieli na pewno zastąpić myśli o straconym zwycięstwie ze stolicy. 

Po niesamowicie intensywnym meczu kobiet i wygranej Developresu Rzeszów Stephane'a Antigi w tie-breaku wydawało się, że tak samo ciekawe, a być może nawet bardziej wyrównane będzie spotkanie jastrzębian z ZAKSĄ. Tak pomyśleli chyba także kibice. Część z nich przyszła do Globusu tylko na drugie spotkanie i na nim hala wyglądała na wypełnioną. Nie do ostatniego miejsca, ale znacznie szczelniej niż wcześniej. Klimat też był lepszy: rywalizacja kibiców Jastrzębskiego z fanami kędzierzynianami na trybunach była o wiele bardziej zacięta niż ta Developresu z Chemikiem. 

Dominacja Jastrzębskiego Węgla od początku. ZAKSĘ prześladowały te same problemy

Ale zaczęło się jak u pań: Jastrzębski zdominował pierwszego seta i może nie tak, żeby nie zostawić żadnych szans ZAKSIE, choć wciąż wyraźnie. Zawodnicy Gheorghe Cretu nie mieli dobrego przyjęcia - Erik Shoji utrzymał skuteczność na poziomie zaledwie 19 procent (!), a nie nakładali na rywali także presji zagrywką. Jastrzębianie popełniali więcej błędów przy swoim serwisie, ale to ze względu na to, jak był agresywny. W ataku nie zawodziło prawe skrzydło i Stephen Boyer (56 procent skończonych piłek) i środkowy Łukasz Wiśniewski (cztery z pięciu ataków dały punkty). Grali pewnie i prowadzili nawet dziewięcioma punktami (18:9), żeby ostatecznie wygrać 25:18. 

W drugiej partii na początku było zupełnie na odwrót: najpierw wyrównana gra obu drużyn, a potem długie prowadzenie ZAKSY. Było już 16:12, ale potem jastrzębianie zdobyli aż pięć punktów, a ich rywale tylko jeden. Drużyna Gardiniego wróciła do gry i po wyrównanej końcówce wygrała do 22, dzięki czemu mogła się cieszyć prowadzeniem 2:0 w całym meczu. Do kędzierzynian po krótkiej nieobecności wróciły problemy z pierwszej partii - zwłaszcza z przyjęciem. Wręcz ich prześladowały. 

Heynen musiałby być ślepy, żeby tego nie zauważyć. Reprezentant Polski znów poprowadził jastrzębian do triumfu

Po drugiej stronie kolejny fenomenalny mecz rozgrywał Tomasz Fornal. Nie dość, że atakował na poziomie 50 procent kończonych piłek, to dokładał do tego niezłe przyjęcie, choć to właśnie na nim rywale próbowali wywrzeć największą presję zagrywką. I znów wraca pytanie: to dlaczego w mistrzostwach Europy tak rzadko stawiał na niego Vital Heynen? Belg musiałby być ślepy, żeby nie zauważyć takiej formy swojego zawodnika. Możliwe, że Fornal po prostu dużo lepiej czuje się właśnie w Jastrzębiu, gdzie ma już bardzo ugruntowaną pozycję, ale trudno uwierzyć, że kilka tygodni wcześniej grał słabiej i nie na tyle dobrze, żeby grać na lewym skrzydle w polskiej kadrze, która akurat tam mocno cierpiała.

I to Fornal był najlepszym zawodnikiem meczu o Superpuchar wygranego przez Jastrzębski po zaciętej walce w trzecim secie. Znów ZAKSA prowadziła przez długą część partii, ale wypuściła to wszystko na koniec. Ze stanu 15:10 dla graczy Cretu do 20:20, a potem walki na przewagi. ZAKSA nie wykorzystała setbola, Jastrzębski meczbola, ale to mistrzowie Polski pierwsi dostali kolejne szanse. Dwie następne piłki meczowe też kończyły się punktami dla kędzierzynian, ale trzecia, czyli as serwisowy Jurija Gładyra, dała im już wygraną 30:28 po dramatycznej końcówce seta i triumf w Superpucharze. Sprawili, że ZAKSA nie jest już w tym sezonie niepokonana.

Jastrzębski nową ZAKSĄ z zeszłego sezonu? Gardini może mieć w rękach potencjał na podbicie Europy

Kędzierzynianom zabrakło w środę ich wielkiego atutu z pierwszych meczów PlusLigi - skutecznej gry środkowych. Po dwóch setach Norbert Huber i David Smith skończyli tylko trzy z jedenastu piłek dogranych im przez Marcina Janusza. Wciąż nie wytrzymywało także przyjęcie, które w systemie przyjętym przez trenera Cretu miało być oparte głównie na grze libero. Ten nie dawał sobie jednak rady, a to za bardzo obciążało Aleksandra Śliwkę i grającego i tak na wysokiej skuteczności Kamila Semeniuka. Błysku i dodatkowego kopa brakowało też ze strony atakującego Łukasza Kaczmarka. Jego silna zagrywka i solidny atak były na miejscu, ale to od tego typu zawodników oczekują w Kędzierzynie przesądzania o wygranych spotkaniach. 

ZAKSA zupełnie nie przypominała zatem siebie z zeszłego sezonu, kiedy długo nie miała rywala w lidze, a w starciach z europejską czołówką biła się jak szalona i wyrywała zwycięstwa. Jej rywal chciałby tak wyglądać. Należy zadać pytanie: czy z taką siłą w meczu na szczycie polskiej siatkówki i po pokonaniu najgroźniejszego rywala w trzech setach nie należy wskazać: to Jastrzębski Węgiel jest w tym momencie faworytem do namieszania w Europie? Żeby stwierdzić tak z pewnością, jest jeszcze trochę za wcześnie. Potrzeba im ogrania, utrzymania wysokiego poziomu i zabezpieczenia się na każdej pozycji. Tak, jak ZAKSA była wiosną 2021 roku uzbrojona po zęby, tak Jastrzębski w przypadku słabszej dyspozycji drugiego przyjmującego nie ma dla niego zmiany w związku z kontuzją Rafała Szymury. A w Lublinie Trevor Clevenot, gdy trzeba było utrzymać przyjęcie, czy dobrze zaatakować, był niewidoczny. Ratował go w zasadzie tylko blok, a ratunku na ławce próżno szukać po każdej akcji. 

Jastrzębski ma swoje problemy i "dziury" w składzie, a takie elementy mogą być kluczowe, jeśli mistrz Polski będzie chciał się liczyć choćby w walce w Lidze Mistrzów, którą zacznie już w końcówce listopada. Na miesiąc wcześniej jest drużyną o potężnym potencjale, z ważnym zwycięstwem na koncie, ale Polsce jeszcze nie narodziła się druga drużyna na miarę klubowego mistrzostwa Europy. Choć wydaje się, że na razie większe szanse na stworzenie takiego zespołu ma trener jastrzębian, Andrea Gardini. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA