Superpuchar Polski rozgrywany w Lublinie zapowiadał się na spore święto polskiej siatkówki. Najpierw mecz dwóch najlepszych drużyn Ligi Siatkówki Kobiet, a następnie rewanż za finał PlusLigi z wiosny. Na pierwsze z tych spotkań trybuny hali Globus były jednak wypełnione tylko w połowie, a atmosferę spotkania podgrzewał w zasadzie jedynie doping klubu kibiców Developresu Bella Dolina Rzeszów. Na boisku przez większość spotkania także istniała zresztą tylko jedna drużyna. Klimat meczu nie był niezwykły, ale już jego przebieg tak. A dla jednej osoby pozostanie szczególnie wyjątkowy na długo: trenera rzeszowianek, Stephane'a Antigi.
Jego drużyna wygrała mecz nie tylko o pierwsze trofeum nowego sezonu, ale francuski trener wygrał pierwszy taki mecz w barwach Developresu. Co więcej, były szkoleniowiec reprezentacji Polski siatkarzy, nie zdobywał trofeów od czasu, gdy sięgnął z nią po mistrzostwo świata w 2014 roku i wygrał finał z Brazylią w Spodku.
Teraz sukces był mniejszy, ale bardzo wyczekiwany. Po siedmiu latach Stephane Antiga wrócił na szczyt. W międzyczasie były medale - srebro PlusLigi z ONICO Warszawa, dwa wicemistrzostwa Polski już jako trener rzeszowianek, a także brązowe krążki Pucharu Świata, czy Mistrzostw NORCECA z reprezentacją Kanady. Brakowało triumfów, ale i ten wreszcie przyszedł. I to w dobrym momencie: Antiga z pewnością chciałby zdobyć z Developresem także krajowy puchar i mistrzostwo Polski. Wygrywając w Superpucharze, tylko udowodnił, że go na to stać.
- Uczy mnie rozwiązywać trudne sytuacje, patrzeć z kilku punktów widzenia, a nie tylko z jednego. Sam był wybitnym siatkarzem, więc rozumienie siatkówki i czytanie tej dyscypliny ma w małym palcu. Cieszę się, że Stephane jest otwarty na dyskusje, rozmowy, pytania oraz pomysły, bo to daje możliwość rozwoju w wielu aspektach – opowiadał nam o pracy z Antigą jego asystent, Bartłomiej Dąbrowski. W środę mógł się cieszyć z pierwszego trofeum wywalczonego wspólnie z Francuzem. Zresztą po wygranej w niewiarygodnych okolicznościach!
Developres przez pierwszego seta przeszedł spacerkiem. Po drugiej stronie jakby nie było rywalek. Świetna skuteczność Brazylijki Bruny Honorio na prawym skrzydle - 46 procent skończonych piłek, a także genialne przyjęcie Kary Bajemy - na poziomie 80 procent - poprowadziła rzeszowianki do zwycięstwa aż 25:12. Policzankom brakowało przede wszystkim ataku - w pierwszym secie miały w nim zaledwie 19 procent skończonych piłek, a seta później ten element wciąż nie był na optymalnym poziomie.
Pomimo większej walki mistrzyń Polski, które w końcówce dogoniły Developres nawet na 2-3 punkty różnicy, ten podniósł się tylko do 26 procent. Zupełnie nie błyszczała największa gwiazda Chemika - Serbka Jovana Brakocević-Canzian, która dawała punkty po zaledwie trzech z szesnastu ataków. Lepiej wyglądała w bloku, ale ten nie był decydującym elementem w środowym meczu. Rzeszowianki ostatecznie odparły atak rywalek i zakończyły partię asem serwisowym Magdaleny Jurczyk i wygraną do 21. Dominowały na boisku.
W trzecim secie Chemik zaczął jednak o wiele lepiej. Do tej pory popełniał dwa razy więcej błędów, niż rywalki, punktował serwisem tylko raz. W samym trzecim secie po ich stronie asy były cztery, a sposób zagrywki agresywniejszy. Dzięki temu Chemik szybko odjechał rywalkom i doprowadził przewagę do nawet siedmiu punktów (21:14). Developres gonił, próbował wrócić do wyrównanej gry, ale finalnie przegrał 21:25, a Chemik zyskał szansę na odwrócenie losów spotkania.
I zespół Jacka Nawrockiego złapał oddech. U rzeszowianek pojawiało się zmęczenie kluczowej dla ich dobrej gry atakującej Bruny Honorio, a lewego skrzydła brakowało od początku spotkania i w tamtym momencie tylko coraz bardziej się to uwidaczniało. Pojawiała się też frustracja. - Są takie mecze, że z sędzią możesz tylko "robić fight" - mówiła nam kiedyś kapitan Developresu, Jelena Blagojević. I Serbka przed jedną z przerw, o które poprosił Antiga, posprzeczała się z arbitrem tak długo, że schodząc w stronę ławki rezerwowych aż dwukrotnie się przeżegnała. Wydawało się, że nawet nie słuchała uwag Antigi, ciągle tylko kręciła głową.
Od początku czwartej partii spotkanie po wyjściu z szatni oglądali też gotowi do rozgrzewki przed swoim meczem zawodnicy Jastrzębskiego Węgla i ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. I nawet ci drudzy, choć dzielą z Chemikiem wspólnego sponsora tytularnego, to chyba chcieli, żeby spotkanie skończyło się szybciej. "Głośniej, głośniej!" - brzmiało za to zachęcanie do dalszego dopingu fanów Developresu od klubu kibica Jastrzębskiego Węgla. Nie trzeba było im dwa razy powtarzać. Wręcz prowadzili swoją drużynę: Chemik osiągnął przewagę trzech punktów (17:14), ale z głośnym dopingiem rzeszowianki wyrównały na 17:17 i walczyły punkt za punkt. Chemik się jednak nie dał, wygrał 25:23 i doprowadził do tie-breaka.
Antiga przed decydującym setem zdjął swoją kapitan. Blagojević ze smutnym wzrokiem założyła bluzę i poszła tylko uścisnąć koleżanki z drużyny przed wyjściem na piątą partię. Tę rzeszowianki zaczęły jednak fatalnie - było 1:6 po świetnych zagrywkach policzanek. Wtedy Antiga spojrzał w kierunku Blagojević i zawołał ją. Serbka weszła na zmianę, a w grę Developresu jakby coś wstąpiło. Przestały popełniać błędy, wyciągały niemożliwe piłki w obronie i przeciągały akcje, które wydawały się już skończone.
Czegoś takiego siatkarska Polska chyba jeszcze nie widziała: rzeszowianki zdobyły jedenaście punktów z rzędu i wyszły na prowadzenie 12:6. Chemik stał, nie przyjmował i patrzył, jak zwycięstwo i wielki powrót w tym meczu wymyka im się z rąk. Developres zyskał sześć piłek meczowych, ale po kilku błędach nie wykorzystały już trzech z nich i trener Antiga zaniepokojony poprosił o czas. Po nim niewiele się jednak zmieniło: czwarty meczbol, blok Developresu i Chemik grał dalej. Piątego już jednak nie zatrzymał. Developres wygrał 15:12 w piątym secie, a 3:2 w całym meczu. Radość po wygranej w tak niezwykłych okolicznościach była podwójna - rzeszowianki aż padły na chwilę na boisko.
Kto wie, czy mecz o Superpuchar Polski nie miał też dodatkowego dna: być może za kilka miesięcy okaże się, że wygrał nowy trener reprezentacji Polski z byłym szkoleniowcem kadry siatkarek. Na razie nie wiadomo, jednak kiedy to mogłoby się okazać, a Stephane Antiga pozostaje tylko jednym z głównych kandydatów do tego stanowiska. Na razie skupia się na klubie i trudno nie przyznać: już świetnie mu się to udaje.