U mężczyzn jeden typ: Grbić. A u kobiet? "Sześciu poważnych kandydatów na trenera"

- Co do powodów konfliktu, to już udało mi się przedstawić Sebastianowi krótkie, wstępne sprawozdanie - mówi Aleksandra Jagieło. Była siatkarka stoi na czele zespołu, który na życzenie prezesa Sebastiana Świderskiego szuka nowego trenera dla damskiej reprezentacji Polski i wyciąga wnioski z konfliktu reprezentantek z byłym trenerem Jackiem Nawrockim.

W męskiej kadrze sytuacja jest mniej więcej jasna: jeśli Nikola Grbić zdecyduje się łączyć pracę w Perugii z prowadzeniem reprezentacji Polski, to najpewniej jego wybierze Sebastian Świderski. Panowie świetnie się znają z niedawnej, owocnej współpracy w Zaksie Kędzierzyn-Koźle. Tam Świderski był prezesem, a Serb - trenerem drużyny, która wygrała Ligę Mistrzów.

Dużo więcej znaków zapytania stawiamy przy następnym trenerze reprezentacji Polski siatkarek. I tu prezes Świderski poprosił o pomoc grupę ekspercką, na czele której stoi mistrzyni Europy z 2003 i 2005 roku, Aleksandra Jagieło.

Zobacz wideo Kto będzie trenerem reprezentacji siatkarzy? Jeden kandydat ma największe szanse

Łukasz Jachimiak: Sebastian Świderski na pytania o nowego trenera reprezentacji Polski siatkarek odsyła do Pani. I mówi, że kieruje Pani zespołem, który szuka najlepszego kandydata. Kto jest w Pani zespole?

Aleksandra Jagieło: Zespół składa się z sześciu osób. Razem ze mną są w nim: Łukasz Kruk z Radomki, Piotr Makowski z Bydgoszczy, Jacek Grabowski z Wrocławia, Dorota Świeniewicz i Magda Śliwa.

Czyli trenera szukają m.in. trzy "Złotka" z legendarnej kadry Andrzeja Niemczyka i były trener reprezentacji.

- Tak, to mocna grupa. Ale nie jest zamknięta. Korzystam też z opinii i doświadczeń innych dziewczyn. Rozmawiałam już z Kasią Skowrońską i z Gosią Glinką, mam zaplanowanych jeszcze kilka rozmów, bo chcę, żeby nasza sześcioosobowa grupa oparła się na zdaniu jak największej liczby osób znających się na siatkówce. Chcę, żeby działanie naszej grupy było wiarygodne i solidne, stąd te konsultacje.

Prezes Świderski postawił przed Panią dwa zadania, prawda? Pierwsze: wskazanie przyczyn konfliktu, do którego doszło w kadrze kobiet, żeby znaleźć rozwiązania na przyszłość. I drugi: wskazanie najlepszego kandydata na nowego trenera?

- Na pewno decyzja o wyborze nowego trenera będzie należała do Sebastiana. A my mamy tak popracować, żeby ten wybór był dla niego jak najłatwiejszy. Dlatego teraz zbieramy CV odpowiednich kandydatów. A wkrótce będziemy te CV analizować. Natomiast co do powodów konfliktu, to już udało mi się przedstawić Sebastianowi krótkie, wstępne sprawozdanie. Ono na pewno się naszej siatkówce przyda. Bardzo fajnie, że wreszcie jest ktoś, kto chce słuchać, co też dziewczyny mają do powiedzenia. Tak to musi wyglądać, jeśli chce się od nich, żeby jak najlepiej pracowały i osiągały sukcesy.

Czyli Pani już rozmawiała z aktualnymi reprezentantkami i wnioski z tych rozmów przedstawiła Pani w raporcie.

- Tak, chociaż jeszcze nie ze wszystkimi zawodniczkami rozmawiałam. Jednak już zauważyłam, że pewne rzeczy, uwagi się powtarzają, dlatego już mogłam przedstawić pierwsze wnioski.

Co się powtarza w relacjach siatkarek?

- Nie chciałabym tego mówić, dopóki nie zapozna się z tym zarząd. W tym tygodniu on się zbiera. Powiem tylko tak: nie było chemii w reprezentacji Polski. I to się widziało nawet nie będąc wewnątrz. Nie było prawdziwej drużyny. To jest bardzo ważne.

Wróćmy do szukania nowego trenera: PZPS nie ogłosił konkursu, więc nie jest tak, że szkoleniowcy odpowiadają na jakąś ofertę.

- Nie, nie, żadnego konkursu nie ma.

Czyli w rozmowach Waszej szóstki padają pomysły: odezwijmy się do trenera X, bo uważamy, że byłby dla nas dobry, więc sprawdźmy czy będzie zainteresowany? I do tego pewnie dochodzi aktywność menedżerów, którzy zgłaszają swoich klientów?

- Tak to wygląda - zgłaszają się menedżerowie, zgłaszają się bezpośrednio sami trenerzy, a my mamy swoje pomysły i rzeczywiście orientujemy się czy jest szansa, żeby taki a taki trener chciał pracować z reprezentacją Polski.

Ile poważnych kandydatur już macie?

- Sześć.

Prezes Świderski będzie chciał się spotkać ze wszystkimi kandydatami, którzy według Was są warci uwagi?

- Wydaje mi się, że koniec końców wybierzemy najlepszą naszym zdaniem trójkę. Ale to jeszcze nie jest przesądzone. Na razie mamy szukać najlepszych opcji i to robimy. A jeśli dostaniemy wytyczne, że kandydatów do rozmów z prezesem ma być trzech, to wybierzemy trzech.

Macie takie wytyczne, żeby nie brać pod uwagę trenerów, którzy pracują w polskiej lidze? Bo skoro Jacek Nawrocki nie dostał zgody na łączenie pracy w Chemiku Police z pracą w kadrze, to chyba i Stephane Antiga nie mógłby prowadzić równolegle Developresu Rzeszów i reprezentacji?

- Skoro trener Nawrocki nie dostał zgody, to myślę, że komukolwiek innemu też trudno byłoby ją dostać. Ale ostateczne decyzje będą podejmowane później. Najpierw zobaczymy, co nam wychodzi z analizowania kandydatur.

Zdradzi Pani, czy Antiga jest w tej szóstce i przede wszystkim czy są w niej uważani za faworytów Ferhat Akbas oraz Stefano Lavarini?

- Nie chciałabym tego mówić. Domysłów jest wiele, ale dostałam prośbę, żeby o nazwiskach nie informować.

A może powie Pani chociaż czy rozważacie Vitala Heynena? Pewnie nie, skoro kontaktowała się Pani m.in. z Małgorzatą Glinką, a ona swoje zdanie już wypowiedziała głośno i publicznie.

- Każdy ma prawo powiedzieć, co myśli, każdy wydaje swoją opinię, ale w naszym zespole dyskutujemy wszyscy. Czy o Vitalu Heynenie też? Proszę wybaczyć, ale nie chcę i nie mogę odpowiedzieć. Najpierw o naszych typach muszą się dowiedzieć prezes Świderski i zarząd. Dopiero później pozostali.

Ile czasu potrzebujecie, żeby dać prezesowi rekomendacje? Wie Pani, kiedy mamy poznać nazwisko nowego trenera?

- Nie dostaliśmy informacji, jak długo mamy działać, nie dostaliśmy konkretnego terminu. Mamy to po prostu zrobić dobrze.

Była Pani zaskoczona takim pomysłem nowego prezesa, że ma mu Pani pomóc wybrać trenera kadry?

- Byłam ogromnie zaskoczona. Powiedziałam mu to. Żartowałam sobie: "o, jaki wyjątkowy telefon!". Seba się śmiał, że wcale nie wyjątkowy, więc powiedziałam, że przecież dzwoni do mnie sam prezes klubowych mistrzów Europy! Bo Sebastian dzwonił jeszcze nie będąc prezesem związku. To dla mnie ogromne wyróżnienie. Przecież dużo uznanych dziewczyn jest w naszej siatkówce. Może moją delikatną przewagą jest to, że ja przy siatkówce kobiet jestem cały czas, bo prezesuję BKS-owi Bielsko-Biała, dzięki czemu mam styczność z siatkówką klubową, a w reprezentacji jeszcze mam koleżanki. Na pewno też znaczenie miało to, że gdy zaczynałam kierować BKS-em, to Sebastian mi pomógł. Kilka razy się spotkaliśmy, powiedział mi, na co jako prezes muszę zwracać uwagę, żeby klub dobrze działał.

W przyszłym roku w Polsce odbędą się mistrzostwa świata siatkarek, więc kadra będzie szczególnie mocno interesowała media i kibiców. Pani zdaniem drużyna ma taki potencjał, żeby u siebie włączyć się do walki o medale czy to jednak za wysokie progi?

- Trudno powiedzieć czy możemy zagrać o medal. Ta reprezentacja była budowana bardzo długo, jest w niej naprawdę dużo wartościowych zawodniczek mających papiery na granie. Wydaje mi się, że stać tę kadrę na wiele. Ale muszą w niej grać wszystkie najlepsze zawodniczki. Nie może być tak, że w reprezentacji grają tylko zawodniczki perspektywiczne. W tym momencie muszą grać dziewczyny najlepsze. Nowy trener powinien zrobić podobnie, jak Andrzej Niemczyk, czyli połączyć doświadczenie z młodością. Musi być równowaga, jak w życiu.

Więcej o: