W sobotę w katowickim Spodku polscy siatkarze przegrali półfinał ME ze Słowenią. Po 157 minutach zaciętej walki było 1:3, w setach 25:17, 30:32, 16:25, 35:37. Ostatni set trwał aż 57 minut!
- Przegraliśmy o może jeden centymetr jednej wystawy, o minimalnie inny jeden atak, inne przyjęcie. Przegraliśmy na coś niedotykalnego, na coś niezmierzalnego i na coś, czego może nie można wytłumaczyć - mówi Fabian Drzyzga.
Rozgrywającego naszej kadry pytamy, jak po takiej porażce znajduje się w sobie motywację i siły do gry o brązowy medal. Polacy mają już doświadczenie, bo w podobnej sytuacji znaleźli się na ME 2019. Wówczas też przegrali półfinał ze Słowenią, również 1:3. A następnie w meczu o brąz pokonali w Paryżu Francję 3:0.
Fabian Drzyzga: Przegraliśmy dwiema akcjami w dwóch setach. Czyli w sumie przegraliśmy w meczu cztery piłki, które mogły zdecydować o tym, że jest 3:1 dla nas, a nie 3:1 dla Słowenii. Albo chociaż, że jest 2:0 dla nas i z takim wynikiem dalej gramy mecz. Co tu można więcej powiedzieć? Nic mądrego nie wymyślę poza tym, że przegraliśmy ten mecz o zapałkę, nie tak, że nas Słoweńcy zlali, że nie mieliśmy nic do powiedzenia. Tak było w trzecim secie. Ale cały mecz jest przegrany o zapałkę.
- Uważam, że poziom siatkówki europejskiej pokazuje, że jeśli ktoś dalej uważa Słowenię za kopciuszka, to znaczy, że interesuje się siatkówką dopiero od roku, od dwóch. Słoweńcy to zawodnicy, którzy grają wiele lat na najwyższym poziomie w klubach i w reprezentacji. Oni na mistrzostwach Europy już chyba od ośmiu lat są cały czas w topie. Grają w najlepszych klubach na świecie, tworzą świetną reprezentację. I trzeba pamiętać, że przygotowywali się tylko do tej imprezy. Nie tłumaczę się, nie mówię, że przez to przegraliśmy, ale my mistrzostwa Europy wzięliśmy z marszu. A przegraliśmy ten mecz o może jeden centymetr jednej wystawy, o minimalnie inny jeden atak, inne przyjęcie. Przegraliśmy na coś niedotykalnego, na coś niezmierzalnego i na coś, czego może nie można wytłumaczyć.
- Wszystko mogło mieć wpływ. Jeśli znałbym odpowiedź, to powiedziałbym najpierw nam wszystkim w szatni, a później bym powiedział wam. Myślę, że przegraliśmy, bo po prostu minimalnie zabrakło tej jednego lepszej wystawy czy jednego lepszego ataku. Na pewno Słowenia jest do tego turnieju przygotowana fizycznie dużo lepiej niż my, bo tej jest ich kluczowa, docelowa impreza. Może u nas są też jakieś problemy fizyczne, ale to teraz nieważne. Trzeba jeszcze raz wyjść i się bić. O brązowy medal. Trzeba dać z wątroby. Nic innego nam nie zostało.
- Tak, ten sezon był inny niż wszystkie. Najpierw byliśmy zamknięci w bańce [w Rimini, w Lidze Narodów], potem były igrzyska, teraz są mistrzostwa Europy. Sezon jest bardzo długi. Zdrowie ucierpi, głowa za jakiś czas będzie trochę zmęczona. Ale lepiej skończyć chociaż z delikatnym uśmiechem, że jest brązowy medal, a nie z czwartym miejscem. Nim byśmy sobie wbili jeszcze jeden, mały gwóźdź może nie do trumny, bo bym przesadził, ale do tabliczki, że ten sezon nie jest najwybitniejszy. Bo nie jest. Ale jakbyśmy zrobili medal, to mielibyśmy w tym sezonie dwa [po srebrze z Ligi Narodów]. Ktoś powie, że takiej, a nie innej rangi, ale mnie to nie interesuje - uważam, że dla polskiej siatkówki każdy medal jest cenny.
- Pierwsza i najłatwiejsza rzecz do powiedzenia sobie jest taka, że warto ostatni mecz wygrać. Tak po prostu jest. Druga rzecz - trzeba spojrzeć na trybuny. Kibice są z nami. I nie chcę mówić, że my ich nie chcemy zawieść. Ale chcemy dać im jeszcze więcej radości z przychodzenia na mecze. Mam nadzieję, że nam się to uda. Dlatego musimy jak najszybciej wyrzucić mecz ze Słowenią z głów. A jak to zrobiliśmy wtedy? Pamiętam, że mieliśmy o jeden dzień dłużej do meczu o brąz niż Francuzi i ten dzień nam dużo pomógł. Teraz będzie inaczej. Ale my będziemy trochę mniej zmęczeni niż Serbowie, którzy skończyli swój półfinał później. Mecz o brąz jest już o godzinie 17.30, może mamy 5 albo 10 proc. przewagi dzięki temu, że mamy więcej czasu na regenerację. Może przesadziłem, że 10 procent, ale z 5 procent może być.
- O brąz nie będziemy grać ze Słowenią. To po pierwsze. A po drugie - gdybyśmy przegrali 0:3 i nic by nam nie funkcjonowało, to trzeba by było analizować. A co tu analizować, skoro my przegraliśmy o dwie piłki więcej w drugim i w czwartym secie? To by było szukanie dziury w całym. Tu naprawdę wystarczyło trafić jedną zagrywkę więcej, postawić o jeden blok więcej. W niedzielę trzeba wyjść i po prostu zapieprzać, żeby podnieść ten brązowy medal, bo nie wyobrażam sobie, żebyśmy skończyli ten turniej na czwartym miejscu przy takiej publiczności, przy tym jak nasza grupa funkcjonuje, przy tym ile wsparcia dostaliśmy od wszystkich. Chcę zdobyć ten medal i powiedzieć nim chociaż takie małe dzięki za to wszystko, co się działo po ostatnim średnim okresie.
Za każdego asa serwisowego polskich siatkarzy w mistrzostwach Europy, redakcja Sport.pl ufunduje stroje meczowe młodym zawodniczkom i zawodnikom. Polacy zdobyli do tej pory zagrywką 58 punktów, co oznacza ufundowanie 174 strojów!
Kolejne asy będziemy odliczać w internecie oraz na nośnikach reklamy zewnętrznej na budynku Cepelii w Warszawie i Dworca Głównego w Katowicach - polskiej nieoficjalnej stolicy siatkówki, w której odbędzie się faza finałowa całej imprezy. Szczegóły akcji tutaj, a regulamin konkursu tutaj.