Pierwszy set środowego ćwierćfinału mistrzostw Europy rozgrywanych w Serbii, Chorwacji, Bułgarii i Rumunii nie zwiastował tak katastrofalnego wyniku. Był on wyrównany. Rosjanki prowadziły 12:10, potem był remis 14:14, a Włoszki odskoczyły dopiero w końcówce. Od stanu 22:20 zdobyły bowiem trzy punkty z rzędu.
Druga partia była fatalna w wykonaniu Rosjanek. Od stanu 3:3 Włoszki zaliczyły fenomenalną, zupełnie niespotykaną w meczach siatkówki serię. Zdobyły aż trzynaście (!) punktów z rzędu i prowadziły aż 16:3, a ostatecznie seta wygrały aż 25:8.
W trzeciej partii Rosjanki nie potrafiły się już podnieść. Przegrały ją 15:25. W całym meczu zdobyły tylko 26 punktów z ataku, a rywalki aż 44. Fatalnie spisywała się Arina Fiedorowcewa. Rosyjska przyjmująca skończyła mecz z zaledwie 27 proc. skutecznością w ataku (6/22). Włoszki lepiej też blokowały (9-6) i miały więcej asów serwisowych (5-1). Mecz trwał zaledwie 67 minut.
W półfinale Włoszki zmierzą się z Holenderkami, które ograły Szwecję 3:0. W drugim półfinale Turcja -która gładko pokonała Polskę 3:0 - zagra z Serbią, która ograła Francję 3:1.
Nadzieja nie wystarczyła. Przed meczem można było się spodziewać, że mająca lepsze zawodniczki i bardziej doświadczona kadra Turczynek wyrzuci z mistrzostw Europy kadrę Jacka Nawrockiego. Ale ten ćwierćfinał okazał się bardziej bolesny, niż można było przypuszczać. Rywalki wygrały 3:0 (25:18, 25:14, 25:23), pokazały klasę, a po stronie Polek przez większość meczu wyglądało to po prostu dramatycznie - pisał Jakub Balcerski, dziennikarz sport.pl.