Vital Heynen ma wątpliwości co do składu. "Tego boję się najbardziej"

Jakub Balcerski
- Mam tylko jeden mecz, przy którym nie myślę o niczym poza zwycięstwem. To ćwierćfinał igrzysk olimpijskich. Mocno wierzę w to, że się do niego dostaniemy. Wszystko inne to plan, przygotowania do tego jednego spotkania - mówi dla Sport.pl Vital Heynen. Trener zdradza także plany kadry na kolejne dni i wskazuje mecz, którego najbardziej się boi.

Jakub Balcerski: Jakie wnioski ma pan po kolejnych trzech spotkaniach polskiej kadry na Lidze Narodów i przed ostatnią serią spotkań fazy grupowej? Co jest dla pana teraz najważniejsze?

Vital Heynen: To, że w czwartek wieczorem dostałem od naszych fizjoterapeutów wiadomość "Wszyscy zdrowi". To informacja, na którą czekałem najbardziej. Jestem tutaj, żeby sprawdzać zawodników, pomagać im i zrobić wszystko, żeby zagrali na swoim najwyższym możliwym poziomie. Na ich zdrowie nie mogę jednak wpłynąć, więc cieszę się, że wszystko jest w porządku. Druga rzecz: wydaje mi się, że widzę małą poprawę w grze każdego z zawodników. Powoli lepszy staje się cały zespół, ale także poszczególni siatkarze indywidualnie. Plan zakładał, że będziemy grali coraz lepiej, ale wyniki wciąż są o wiele lepsze niż oczekiwaliśmy. Przegraliśmy tylko dwa spotkania, to dla nas bardzo niewiele, zwłaszcza że graliśmy wieloma zawodnikami i rotowaliśmy składem. Jesteśmy też wyżej w tabeli Ligi Narodów, niż myślałem przed tym weekendem.

Zobacz wideo Jak przebiega selekcja Vitala Heynena? "Trener otwarcie rozmawia z zawodnikami. Nie ma wielkich tajemnic"

Mogę zatem powiedzieć: tak, jestem usatysfakcjonowany i wydaje mi się, że jesteśmy na dobrej drodze w przygotowaniach do igrzysk. Na tej, na której mieliśmy być. Oczywiście mamy pewne obawy i nie mówimy sobie, że to już szczyt i wszystko, co chcieliśmy osiągnąć. Wciąż się napędzamy. Zobaczyłem, że Francja ogłosiła już swoją dwunastkę na igrzyska w Tokio, a wiemy, że gramy z nimi ostatni mecz fazy grupowej Ligi Narodów. I oczekuję spotkania na najwyższym poziomie. Mieliśmy już kilka trudnych meczów w Rimini, ale nie graliśmy jeszcze ani jednego tie-breaka. To ewidentnie moment, kiedy powinniśmy zagrać pięć setów i powalczyć ostrzej z tak silnym rywalem. 

Zmienił pan metodę dobierania składu na kolejne mecze. Przez pierwsze dziewięć spotkań każdy dostawał tyle samo czasu na boisku, a teraz układa pan skład względem zgrywania zawodników w konkretnych ustawieniach. Wybrał pan też tę samą wyjściową szóstkę na mecze z Kanadą i Niemcami. To najsilniejszy skład Polaków na tę chwilę, czy wciąż szukał pan zgrania pomiędzy poszczególnymi zawodnikami?

W głowie miałem przede wszystkim sprawdzenie trójki Michał Kubiak-Fabian Drzyzga-Bartosz Kurek. Oczywiście mogłem obserwować ich na treningach i ustawiać w ten sposób w gierkach, ale prawda jest taka, że w meczu nie wystąpili razem od co najmniej dwóch lat. Właściwie chyba nawet dłużej, bo Bartosza Kurka nie było z nami w 2019 roku, więc trzeba byłoby cofnąć się jeszcze o rok. Potem grali ze sobą jeszcze Drzyzga i Kubiak, ale w zeszłym roku przerwy reprezentacyjnej w zasadzie nie było, więc nadal nie są ze sobą tak zgrani, jak w przeszłości. Musiałem to odnowić i dlatego zdecydowałem się dać im szansę w dwóch meczach. Myślę, że zrobię tak jeszcze w jednym spotkaniu. Porozumienie w grupach zawodników, których wystawiam może być kluczowe dla przyszłości tej drużyny.

Miał pan teraz w głowie selekcję na Tokio, czy bardziej to, jak trzeba zarządzić składem według założeń jeszcze sprzed turnieju?

To nieuniknione, że kilku zawodników dostanie mniej szans w kolejnych meczach. Mam nadzieję, że w Rimini pozostaje nam jeszcze pięć spotkań - trzy w fazie grupowej, półfinał i finał. Zawodnicy wciąż mogą pokazać, czy w ich grze pojawia się jakiś progres. To nadal proces, kiedy dla mnie wszystko powoli coraz bardziej się wyjaśnia. Powiedziałem zawodnikom przed turniejem, kiedy podejmę decyzję. Wspólnie zgodziliśmy się, że skład podam 28 czerwca, albo 23-24, jeśli nie zagramy w fazie finałowej. I tak się stanie, ale nie myślę teraz ciągle nad samą dwunastką. Bardziej zastanawiam się nad formą kilku zawodników, przy których mam jeszcze pewne wątpliwości. To dopiero musi się wyjaśnić.

A w tych wątpliwościach chodzi o sam fakt tego, kogo zabrać, czy jak zestawić skład - zastanawia się pan nad tym, ilu środkowych lub przyjmujących zabrać do Japonii?

Nie, do tego akurat jestem przekonany od samego początku. Chcemy zabrać na igrzyska dwóch atakujących, trzech środkowych i czterech przyjmujących, dwóch rozgrywających i jednego libero. To może się oczywiście zmienić przez okoliczności nawet w ostatnim tygodniu, dlatego nie lubię decydować o wszystkim za wcześnie. Do tego jednak dążymy. Co będzie mnie ciekawiło w ostatnich meczach? Jeśli dostaniemy się do finałów Ligi Narodów, to jak niektórzy zawodnicy zagrają na tym poziomie. Jak wpłynie na nich choćby przykładowa walka z Brazylią w półfinale, to dla mnie bardzo ważne.

Finał Ligi Narodów to już coś, co Vital Heynen i polska kadra bardzo chcieliby wygrać? Przy tym meczu myślałby pan bardziej o chęci wygranej, czy że to wciąż część przygotowań i większego planu?

Mam tylko jeden mecz, przy którym nie myślę o niczym poza zwycięstwem. To ćwierćfinał igrzysk olimpijskich. Mocno wierzę w to, że się do niego dostaniemy, a wtedy nietrudno zgadnąć, jak bardzo chciałbym, żeby skończył się zwycięstwem Polski. Wszystko inne to plan, przygotowania do tego jednego meczu. Nigdy nie rozgrywamy spotkań z myślą, że przegramy, ale jednocześnie nie mogę zagwarantować, że wygramy wszystko aż do tego ćwierćfinału. Mam ułożony dokładny plan na najbliższe dni, potem zobaczymy, czy dostaniemy się do Final Four. O tym nie jestem jeszcze przekonany, bo wciąż powinniśmy wygrać dwa mecze. Mamy niewygodną Argentyną, Iran, do którego jeszcze nie wiem dokładnie, jak podejść i Francję, która na pewno będzie bardzo silnym przeciwnikiem. Jednak jeśli dojdziemy do fazy finałowej, to po to, żeby mieć dwa dodatkowe mecze na sprawdzenie zawodników. Będę szczery: wygranie Ligi Narodów nie będzie naszym celem. Chcę widzieć zaangażowanie w drużynie, jej dobrą postawę i formę poszczególnych siatkarzy. Zwycięstwo będzie miłym dodatkiem, ale to nie jest najważniejsze.

Mecz z Iranem, który rozegracie we wtorek, 22 czerwca będzie dla was wyjątkowy? Spotkania z tym rywalem nigdy nie są łatwe ze względu na wiele historii wokół meczów, czy kłótni pod siatką. Teraz przez miesiąc mieszkaliście z nim, jak z sąsiadami i zakładam, że możecie się nawet go nieco obawiać. 

Bardzo niepewnie patrzę na to spotkanie, martwię się nim. Wciąż mieszkamy z nimi drzwi w drzwi na tym samym piętrze, jesteśmy sąsiadami. Teraz nie dzieje się nic złego, nie mogę wręcz powiedzieć nic złego o zachowaniu Irańczyków, bo mieszka nam się całkiem dobrze. Oba zespoły zachowały się w tej sytuacji bardzo profesjonalnie, ale nadal mi się ona nie podoba. Będę bardzo ostrożny, bo zdaję sobie sprawę z tego, jak wielkie emocje budzą mecze Polski z Iranem. Na szczęście na razie widzę sporo zrozumienia z obu stron i mam nadzieję, że tak utrzyma się do zakończenia spotkania.

Czyli nie zostaliście przyjaciółmi, ale wszystko jest w porządku?

Właściwie to bardziej chodzi o same relacje polskiego zespołu z irańskim. Bo w moim przypadku jest trochę inaczej: mam wśród siatkarzy Iranu wielu przyjaciół, dobrze się z nimi rozumiem. To jednak moje osobiste doświadczenia, a chodzi o całą historię spotkań pomiędzy obiema drużynami. Moim zdaniem jest chronić moich zawodników przed problemami, które może przynieść takie spotkanie, więc muszę się tym przejmować. Wtedy chowam do kieszeni własne przeżycia i koncentruję się tylko na zespole. Tak, ten mecz może być bardzo ważny i musimy uważać na to, co będzie się w nim działo. 

A koncentrując się jednak przez chwilę na Vitalu Heynenie: mówił pan, że dobrze radzi sobie z warunkami na miejscu, że bardzo pomagają te wyjścia na plażę po meczach. Zgaduję, że nawet, teraz gdy rozmawiamy, jest pan jeszcze na niej, prawda?

Tak, choć już powoli z niej schodzę. Mieliśmy trening i po nim możemy sobie wyjść na plażę, żeby się trochę odprężyć. Uwielbiam tu sobie spacerować. Po meczu z Japonią, który rozgrywaliśmy dość wcześnie, mieliśmy sporo czasu, żeby tu przyjść. Pojawił się cały zespół, zrobiło się bardzo miła atmosfera. Choć mówiąc szczerze, akurat ja trzymałem się nieco poza grupą (śmiech). Mieszkamy ze sobą i pracujemy na treningach, czy podczas meczów całe dnie, więc nie chcę dawać zawodnikom poczucia, że są przeze mnie ciągle kontrolowani. 

Przed przyjazdem kadry do Rimini zastanawialiśmy się, jak to miejsce wpłynie na pana. Jako fan spacerów pewnie woli pan góry, a tutaj ciągle przy morzu. Lubi pan plażę i taki klimat? 

Każdego ranka budzę się około szóstej i wychodzę na plażę. Każdego wieczora, jeśli nie mamy akurat meczu wychodzę około 21-22 i idę na plażę oglądać, jak się ściemnia i czy zachodzi słońce. To chwile, gdy myślę: wow, to trochę magii w tej bańce. Uwielbiam góry, ale doceniam piękno tego miejsca. Po południu robi się tłoczno, bo wiele osób wychodzi na plażę i tu chodzi, ale rano, gdy jestem tu prawie sam, czuję, że jest naprawdę wyjątkowo.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.