Po dwóch setach wszystko wyglądało zgodnie z planem i notowaniami bukmacherów (kurs na wygraną Holandii wynosił aż ok. 9-10). Francuzi - mistrzowie Europy z 2015 roku, zajmujący dotychczas trzecie miejsce w tabeli Ligi Narodów prowadzili 2:0 z przedostatnią drużyną tabeli, mającą zaledwie jedno zwycięstwo na koncie - Holandią, a pierwszą partię wygrali do 15. W trzecim secie mieli nawet piłkę meczową, ale jej nie wykorzystali i rywale wygrali na przewagi.
W czwartej partii Francuzi zmarnowali wysokie prowadzenie (12:7, 14:10) i fatalnie rozegrali końcówkę (od stanu 22:22). W efekcie doszło do tie-breaka. Miał on szalony przebieg. Holendrzy prowadzili w nim już 14:10 i zmarnowali cztery piłki meczowe, a potem jeszcze jedną. Natomiast Francuzi w grze na przewagi mieli dwie piłki meczowe. Ostatecznie to Holendrzy wygrali 18:16 i sensacja stała się faktem. Druga w dziesiątej kolejce, bo wcześniej Australijczycy niespodziewanie pokonali Iran 3:2.
Francuzom nie pomógł fakt, że zdobyli więcej punktów w meczu (116-109) i mieli więcej bloków (12-6). I już trzeci raz w tym turnieju przegrali mecz, prowadząc 2:0 w setach! Wcześniej taką przewagę zmarnowali w pojedynkach ze Słowenią i Serbią.
Bohaterami wtorkowego starcia byli obaj atakujący. Holender Abdel-Aziz Nimir zdobył aż 42 punkty, a zaledwie 22-letni Francuz Theo Faure - 30.
Holandia po tej wygranej wciąż zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli Ligi Narodów. Ma sześć punktów i tylko dwa zwycięstwa na koncie (wcześniej z Niemcami 3:2). Natomiast Francja straciła szansę na dogonienie po tej kolejce w tabeli Polaków i ma dwa punkty mniej od biało-czerwonych.
W środę odbędzie się osiem meczów: Argentyna - Rosja (godz. 10), Serbia - Bułgaria (godz. 12), Słowenia - Australia (godz. 13), Japonia - Polska (godz. 15), Holandia - Włochy (godz. 16.30), Kanada - Niemcy (godz. 18), USA - Francja (godz. 19) i Iran - Brazylia (godz. 21).