"Ha, ha, ha! Nie wiedzieliśmy o tym". Mateusz Bieniek o dziwnym zachowaniu Vitala Heynena

- My w tym momencie wyglądamy świetnie, a możemy być jeszcze lepsi - mówi Mateusz Bieniek. Nasi siatkarze zagrają trzy kolejne mecze Ligi Narodów we włoskim Rimini. Po sześciu kolejkach Polska jest pierwsza w tabeli.

3:0 z Włochami, 3:1 z Serbią, 1:3 ze Słowenią, 3:0 z Australią, 3:0 z USA i 3:1 z Rosją - oto wyniki polskich siatkarzy po sześciu kolejkach Ligi Narodów. W zespole prowadzonym przez Vitala Heynena trwa wielka rotacja. To walka o ostatnie wolne miejsca w 12-osobowej kadrze na igrzyska olimpijskie w Tokio. A mimo to Polska prowadzi w rozgrywkach.

- Muszę powiedzieć szczerze, że nie jestem zaskoczony. My w tym momencie wyglądamy świetnie jako grupa, a możemy być jeszcze lepsi - mówi jeden z liderów kadry, Mateusz Bieniek.

Po trzech dniach przerwy w środę, czwartek i piątek nasi siatkarze zagrają z Bułgarią, Holandią i Brazylią.

Zobacz wideo Polscy siatkarze pokazali, jak wyglądają warunki w pokojach hotelowych w czasie Ligi Narodów

Łukasz Jachimiak: Za wami sześć z najpewniej 17 meczów Ligi Narodów i dwa z pięciu tygodni życia w bańce w Rimini. Nie słychać, żebyście narzekali, a gdy wyjeżdżaliście, baliśmy się, że przez absurdalne przepisy szybko zbojkotujecie turniej i wrócicie do Spały.

Mateusz Bieniek: Jestem zdziwiony, że tak dobrze wszystko tu funkcjonuje. Pomijając średniej jakości pokoje, reszta jest na dobrym poziomie. Jedzenie jest smaczne, mamy swoją siłownię, bo hotel nam udostępnił miejsce na jej zrobienie. Normalnie, w spokoju, trenujemy. I gramy z najlepszymi. To bardzo dobre przygotowania do igrzysk w Tokio. A pokoje mają oczywiście za krótkie łóżka, ale jak ktoś ma 210 cm wzrostu, to prawie wszędzie ma ten problem. Hotel jest starszy, jednak narzekanie nam nie pomoże. Dobrze chociaż, że mamy wi-fi. Wieczorami może chodzi średnio, bo wtedy wszyscy korzystają. Ale jest.

Co robicie podczas trzydniowych przerw od grania? Tylko trenujecie, bo Vital Heynen ciśnie, czy macie jakiś wolny czas?

- Jest nas tak dużo [19 zawodników], że rotujemy. Część ma wolny poranek, a część wolne popołudnie. Gdy część pracuje na siłowni, to druga część w hali. Kto gdzie, to też zależy od tego kto kiedy grał. W sumie każdy ma swój program budowania formy. I odpoczywania też. Mamy PlayStation, więc wieczorem lubimy razem pograć i się pośmiać. Jeszcze fajniejsze jest to, że mamy możliwość wychodzenia na plażę. Nie opalamy się, ale spacerujemy. Ja raz wszedłem do wody i na razie więcej nie chcę, bo jeszcze się czuje, że woda się nie zdążyła nagrzać.

Nie jest tak, że tę prywatną plażę wydzieloną dla polskiej drużyny w swoją prywatną plażę przemienił Vital?

- Faktycznie prawie zawsze go spotykamy! Vital jest znany z tego, że nie może usiedzieć w miejscu, więc ciągle chodzi w tę i z powrotem.

Ale mam wrażenie, że i tak jest w Rimini spokojny. Raz zrobił show na konferencji prasowej, gdy kazał dziennikarzom na siebie patrzeć i mówił, że jak przegramy dwa mecze, to przyjdzie inny gość. Dopiero po chwili się zorientował, że kamera jest już włączona i przepraszał.

- Ha, ha, ha! Nie wiedzieliśmy o tym!

Ale poza tym Vital jest chyba spokojniejszy niż zwykle? Nawet sędziom się aż tak bardzo nie dostaje. A wam?

- Jest sobą. No może jest trochę spokojniejszy. Ale to dlatego, że wygrywamy mecze i nie ma powodów, żeby się bardzo denerwować.

On nawet mówi, że jest zaskoczony. Spodziewał się, że bardzo rotując składem po sześciu kolejkach będziecie mieli mniej punktów i że na pewno nie będziecie liderem Ligi Narodów. Też jesteś zaskoczony jakością waszej gry?

- Muszę powiedzieć szczerze, że nie jestem zaskoczony. Wiem, jak trenowaliśmy w Spale i widzę, że generalnie z każdym kolejnym treningiem wyglądamy coraz lepiej. Są w naszej kadrze zawodnicy po trudnym sezonie, ale są też zawodnicy w znakomitej formie już teraz. My w tym momencie wyglądamy świetnie jako grupa, a możemy być jeszcze lepsi.

Vital twierdzi, że w Tokio musicie i możecie grać jeszcze o 30-40 procent lepiej niż teraz. To jest trochę straszenie rywali, trochę mobilizowanie was czy realna ocena?

- Na pewno każdy z nas ma jeszcze rezerwy. I uwolnimy je. Po to trenujemy. Wiadomo, że im bliżej igrzysk, w tym lepszej formie będą wszystkie zespoły. My też chcemy i musimy być przygotowani na coś ekstra, na więcej niż 100 procent.

Jakie rezerwy możecie mieć na przykład w elemencie zagrywki? Przejrzałem statystyki wszystkich 48 meczów Ligi Narodów i jest tak, że z Serbią zaserwowaliście najwięcej asów, 17, macie też trzecie i czwarte miejsce z 12 asami ze spotkania z Rosją i 11 z meczu z Australią.

- To prawda, na zagrywce już czujemy się bardzo pewnie.

Mówi się, że jak zagrywka wychodzi, to znaczy, że drużyna jest w formie, że nie jest przytłumiona treningiem.

- Rzeczywiście to pokazuje, że fizycznie wyglądamy dobrze. Inaczej zagrywka by nie funkcjonowała. Ale naprawdę mamy jeszcze co poprawiać.

To znaczy, że Wilfredo Leon już strasznie kopiący z zagrywki może jeszcze dołożyć siły? Albo ty, nasz drugi najlepiej serwujący, możesz jeszcze zwiększyć prędkość lub dodać precyzji?

- Myślę, że tak. Ja na pewno mogę zagrywać bardziej kierunkowo. Wierzę, że utrzymam poziom mocy, ale będę lepiej trafiał.

Macie na treningach prędkościomierz?

- Mieliśmy w Spale. Tutaj nie potrzebujemy, bo meczów jest tak dużo, że w nich sprawdzamy na bieżąco, jak jest z prędkościami.

Jaki masz rekord?

- Nie mam bladego pojęcia, jeśli mam być szczery.

A czy patrząc, jak Wilfredo serwuje po 135 km/h, cieszysz się, że nie jesteś przyjmującym?

- Zdecydowanie, ha, ha!

Czy na treningach Paweł Zatorski daje radę rozbrajać te bomby? Pytam, bo powtarzają się opinie, że żaden libero na świecie nie zdąży dobrze ułożyć rąk do takich zagrywek.

- Bo to prawda. Bardzo trudno jest utrzymać taki strzał. To jest bardziej obrona, niż przyjęcie takiej zagrywki. Wilfredo trafia ostatnio regularnie i widać, że wszyscy mają z tym problemy.

Leon popisał się 13 asami z Serbią czy siedmioma z Rosją, a powiedz o swoich pięciu blokach w trzysetowym meczu z USA. Vital obiecał ci czekoladkę za każdy blok?

- Nie, nie, Vital jest oryginalny i nigdy nie powtarza swoich pomysłów. Kiedyś przyjechał na mecz ligowy i obiecał mi tyle czekoladek, ile będę miał bloków. Miałem pięć. Ale teraz belgijskiej czekolady nie było.

A czy wózek zakupowy z supermarketu wjeżdża na wasze treningi również w Rimini?

- Jak najbardziej. Wszystkie głupie gierki uwielbiam. Stare, nowe - tęsknię za nimi, jak się kończy kadra. To jest najlepsza forma rozgrzewki. I te pomysły pomagają różne rzeczy wyćwiczyć. Na przykład jak zastawimy siatkę oraz całą przestrzeń między siatką a boiskiem ściankami reklamowymi, to gramy w ciemno i nie wiemy, skąd nadleci piłka. Dzięki temu musimy błyskawicznie reagować i poprawiamy refleks. Do tego zaczynasz trening od uśmiechu i lepiej ci idzie.

A propos uśmiechów - po zwycięstwach nad USA 3:0 i Rosją 3:1 łatwo o nie. A jak się czułeś po Słowenii? Wtedy zagrałeś dobry mecz, nawet Michał Kubiak się śmiał, że tylko Bieniu się nadaje, a cała kadra jest do wymiany.

- Nikt nie chce wygrać bardziej niż my. Po porażkach jest frustracja, bo nie po to trenujemy, żeby przegrywać. Ale słabsze mecze czasami muszą się zdarzyć. Trzeba je wyrzucać z głowy. I nie przejmować się, że w Polsce się robi piekiełko. Mnie to ani ziębi, ani parzy. Każdy ma prawo do swojej opinii, a ja ich nie muszę czytać.

Ale trochę czytasz, co się teraz pisze? Wiesz, że powtarzają się takie opinie, że ty już możesz pakować walizkę na wyjazd do Tokio?

- Docierają do nas informacje. Nie będę kłamał, że nie wchodzę na strony mediów. Jestem zadowolony i tylko życzę sobie, żeby mi dalej zdrowie dopisywało. Jest naprawdę dobrze. Oby tak dalej. Walka trwa, chętnych na miejsca w 12-osobowej kadrze jest wielu, meczów do rozegrania jeszcze zostało dużo, więc trzeba po prostu mocno pracować.

Po poniedziałkowej pracy kapitan Michał Kubiak zarządzi, że cała kadra ogląda Igę Świątek?

- Aż tak bardzo jak Michał tenisem się nie interesuję, ale za Igę ściskam kciuki! Życzę jej, żeby obroniła tytuł mistrzyni Roland Garros. Jest na dobrej drodze. Jak tylko mam chwilę, to odpalam mecz i oglądam. Skoro w poniedziałek Iga gra nie wcześniej niż o godzinie 21, to na pewno będzie czas, żeby jej pokibicować.

Więcej o: