Pięć zwycięstw w sześciu meczach i pierwsze miejsce w tabeli - tak wygląda sytuacja Polski w Lidze Narodów. Poza przegranym 1:3 spotkaniem ze Słowenią zespół Vitala Heynena za każdym razem zaprezentował się świetnie. A teraz, w drugiej serii meczów, po rozbiciu 3:0 Australii nie dał też szans Amerykanom (3:0) i Rosjanom.
- Rosjanie potraktowali ten mecz poważnie. Wyszli na nas optymalnym składem. A niewiele brakowało, żebyśmy wygralib 3:0 - zauważa Paweł Papke. - W pierwszym secie Michajłow zrobił robotę na zagrywce i trochę rywale mieli szczęście. Ale od początku drugiego seta to już był mecz do jednej bramki - dodaje były atakujący kadry i były prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej.
Papke podkreśla świetną grę Polaków w polu serwisowym. - Przede wszystkim Wilfredo Leona i Mateusza Bieńka. Ale każdy dorzucił jak nie po asie, to chociaż jedną trudną zagrywkę - mówi.
Polacy w Lidze Narodów 2021 serwują zdecydowanie najlepiej.
- Wilfredo robi różnicę. Jak strzela powyżej 130 km/h, to zawodnicy po drugiej stronie próbują tylko odbić jakkolwiek, byle nie w trybuny. On strasznie kopie. Najlepsi libero na świecie nie zdążą do takich bomb dobrze ustawić rąk i ramion - mówi Papke.
W meczu z Rosją Leon zaserwował aż siedem z 12 polskich asów. W asach wygraliśmy ten mecz 12:6, a jeszcze większa różnica - 12:4 - była w bloku.
- Rosjanie byli odrzuceni od siatki, znakomicie działał system blok-obrona i aż przykro się patrzyło na to, co się dzieje po rosyjskiej stronie. Wyszli mocno zaangażowani, chcieli mocno pograć, a w końcu zupełnie im zabrakło pomysłu na Polskę - mówi Papke.
Z kolei po naszej stronie siatki niemal wszystkim wszystko wychodziło. - Bardzo dobry mecz zagrał Maciej Muzaj, który walczy o igrzyska. Był bardzo skuteczny, atakował bez błędów, które mu się zdarzają, gdy wyrzuca piłkę w aut na pojedynczym bloku. Robotę wykonał też w bloku. Bo w ogóle, to my blokujemy najlepiej na świecie, jeśli chodzi o udział skrzydłowych. Grają nam w bloku nie tylko środkowi. Żadna inna reprezentacja nie ma aż takiej jakości bloku - podkreśla Papke.
Były reprezentant już po 6 z 15 meczów fazy zasadniczej jest pewny, że Polska znajdzie się w najlepszej czwórce rozgrywek i powalczy o medal Ligi Narodów.
Ale oczywiście nie to jest najważniejsze. W Rimini w naszej kadrze trwa wewnętrzna walka o miejsce w 12-osobowej drużynie na igrzyska w Tokio. I trwa budowanie pewności siebie zespołu, który chce wywalczyć olimpijskie złoto.
Właśnie zagraliśmy mecze z dwoma z czterech potencjalnych rywali w ćwierćfinale igrzysk. Niemal na pewno w Tokio o awans do strefy medalowej przyjdzie nam walczyć z USA, Rosją, Francją albo Brazylią. - My się nie boimy nikogo, to nas się boją. Jestem o tym przekonany. I na pewno będą kombinować tak, żeby na nas nie wpaść - mówi Papke.
- Cenniejsze jest chyba zwycięstwo z Rosją, bo USA nie zagrały aż tak podstawowym składem, tam jest więcej kombinacji kadrowych niż u Rosjan. Ale z drugiej strony my na USA wyszliśmy bez Leona, bez Kubiaka, prawie bez Drzyzgi, bez Zatorskiego. Nikt nas nie przelicytuje, gdy zacznie wymieniać, bez kogo zagrał - zauważa Papke.
Były prezes PZPS-u uważa, że na igrzyska Heynen ma 9 pewniaków i trzy wolne miejsca. - Jest rywalizacja o drugi atak, trzeci środek i czwarte przyjęcie - mówi. Ale Papke nie chce wskazywać swoich faworytów. - Ufam trenerowi i nie będę mówił, kto powinien jechać do Tokio. Niech Vital Heynen decyduje. Wierzę, że słusznie wybierze. Z kilku turniejów jakieś tam medaliki przywoziliśmy, więc zaufajmy my i tym razem - podsumowuje Papke.