• Link został skopiowany

Bednorz psuł, Heynen nie reagował. Jest plan i jest pierwsze zwycięstwo Polski w Lidze Narodów

Na Ligę Narodów do Rimini przyjechało 15 drużyn w mocnych składach i Włosi w zestawieniu rezerwowym. W pierwszej kolejce Polska wygrała z Italią gładko 3:0 (25:19, 25:20, 25:18), mimo że Vital Heynen trzymał na boisku zawodnika z zaledwie 8-procentową skutecznością w ataku. Trener ewidentnie ma plan na te rozgrywki.
Vital Heynen ma za sobą trudne decyzje. 'Musiałem im odebrać marzenia'
Fot. Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.pl

Włosi postanowili, że w czasie Ligi Narodów ich podstawowa kadra nie będzie przebywała w bańce antycovidowej w Rimini, tylko w innym miejscu będzie się szykowała do igrzysk w Tokio. W sobotę o godzinie 16 w drugiej kolejce zagramy z Serbią. I to powinno być już bardziej wyrównane spotkanie.

Zobacz wideo Polscy siatkarze pokazali, jak wyglądają warunki w pokojach hotelowych w czasie Ligi Narodów

Krótki film o rezerwach

Na rozegraniu Grzegorz Łomacz, na ataku Maciej Muzaj, na przyjęciu Bartosz Bednorz i Tomasz Fornal, na środku Mateusz Bieniek i Karol Kłos oraz jako libero Damian Wojtaszek - takim składem zaczęliśmy swój pierwszy mecz.

Czyli Vital Heynen w kwadracie dla rezerwowych trzymał m.in. Bartosza Kurka, Wilfredo Leona, Fabiana Drzyzgę i Pawła Zatorskiego. A do 14-osobowego składu na Italię nie wziął Michała Kubiaka, Piotra Nowakowskiego, Aleksandra Śliwki, Łukasza Kaczmarka i Marcina Janusza.

A zatem na rezerwową drużynę Italii wyszli ci, którzy nie są pewniakami do 12-osobowej kadry Polski na igrzyska w Tokio. Czy można powiedzieć, że rezerwy zagrały z rezerwami? Nie, bo u nas rezerw nie ma. Jasne, że z 19 naszych siatkarzy obecnych w Rimini jedni są pewni gry w Tokio, a inni mają niewielkie szanse na wyjazd. Ale u nas każdy trzyma taki poziom, na jaki rezerwowi zawodnicy innej czołowej reprezentacji świata nie wejdą.

Ta różnica widoczna była od pierwszych piłek meczu. A najlepiej wyrażała się pewnością na zagrywce. W pierwszym secie nasi zawodnicy zaserwowali pięć asów, a Włosi ani jednego. Nasi przyjmujący odbierali z 79-procentową skutecznością, a ich - z tylko 37-procentową. To są różnice tak wielkie, że więcej nie trzeba mówić.

Albo powiedzmy jeszcze inaczej: w drugim secie byliśmy rozkojarzeni, na potęgę mylili się Bednorz i Muzaj, przez niechlujną, brzydką grę zasłużenie przegrywaliśmy 16:18. Ale wtedy mocną zagrywkę włączył Bieniek, drużyna poblokowała i wyszliśmy na 19:18. A za moment zagrywkę włączył Muzaj, drużyna poblokowała jeszcze lepiej i seta wygraliśmy 25:20. Czyli w samej końcówce - gdy trzeba było się spiąć - było 9:2 dla nas.

Heynen daje szanse. I ma plan

Oczywiście nie wszystko w tym kontrolowanym przez Polaków meczu wychodziło im idealnie. Bednorz w pierwszym secie nie skończył żadnego z sześciu ataków, a po dwóch setach miał jeden punkt z 12 zbić (8 proc. skuteczności). Rzadko zdarza się, by zawodnik tak nieskuteczny nie został zmieniony. Nawet jeśli trzyma przyjęci i dobrze serwuje. Ale trener Heynen zachowywał spokój. Nawet gdy wziął czas na żądanie i rozmawiał indywidualnie z Bednorzem, żywo gestykulując, to po chwili i tak wysłał go na boisko (Bednorz skończył mecz z 3 punktami w 18 atakach, do tego z trzema asami i jednym blokiem).

Belga zazwyczaj trudno rozgryźć. Ba, jemu czasami nawet trudno uwierzyć, gdy zapewnia że będzie tak albo inaczej. Ale wygląda na to, że na Ligę Narodów i na 15 albo 17 meczów w niej (będzie 17, jeśli dojdziemy do strefy medalowej) naszkicował sobie precyzyjny plan personalny (zapowiadał np., że kapitan Kubiak jako pewniak na Tokio więcej będzie grał pod koniec Ligi Narodów) i każdemu da się sprawdzić, próbując odłożyć na bok emocje. Ciekawe tylko czy w tym postanowieniu wytrwa.

Środkowi powalczyli najmocniej

Trudno po takim meczu - bez temperatury - wyciągać daleko idące wnioski. Ale trudno też nie zauważyć, że wszystko, co najlepsze, działo się po naszej stronie na środku siatki. Kłos zebrał 5 punktowych bloków, do tego skończył 7 z 9 ataków. Bieniek miał w ataku zapis 8/13, do tego dwa asy i dwa bloki.

Na środku na zmiany wchodził też Norbert Huber. I to był nasz jedyny człowiek z rezerwy, który pojawiał się na boisku. Ale nie Huber walczy z Kłosem i Bieńkiem o miejsce w olimpijskiej kadrze. Na swoje mecze w Rimini czekają Piotr Nowakowski i Jakub Kochanowski. Tu się szykuje bardzo mocna rywalizacja. Wcale nie mniejsza niż na wspaniale obsadzonym w polskiej kadrze przyjęciu.

Więcej o: