Miesiąc meczów siatkówki bez dnia przerwy - to czeka polskich kibiców, którzy będą chcieli śledzić turniej Ligi Narodów, rozpoczynający się we wtorek w Rimini. Brzmi jak marzenie dla fanów, ale i morderczy okres dla zawodników i zawodniczek. Ale z intensywnością grania we Włoszech prawie wszyscy się już pogodzili, a ze wszystkimi okolicznościami, przy których zorganizowany zostanie ostatni tak ważny turniej przed igrzyskami olimpijskimi nie.
Międzynarodowa Federacja Siatkówki (FIVB) w styczniu ogłosiła, że potrzebna była zmiana formatu Ligi Narodów i ta w 2021 roku zostanie zorganizowana w "bezpiecznej bańce" chroniącej przed rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Dwa miesiące później ujawniono, że trwający 30 dni turniej odbędzie się w Rimini, w kompleksie hal do tej pory wykorzystywanych głównie do targów lub wystaw - Rimini Fiera. Organizatorzy wskazywali, że priorytetem w kwestii organizacji turnieju w ten sposób będzie bezpieczeństwo, ale także zapewnienie widowiska na najwyższym poziomie i z prestiżem przypisywanym do tej pory do rozgrywek Ligi Narodów.
Te momentami są jednak absurdalne, a dodatkowo nieprzestrzegane. Postaramy się je przedstawić, choć zaznaczmy: FIVB przekazała dziennikarzom tylko dwa dokumenty: 17 i 22 stron przepisów dotyczących turnieju, ale z lutego, gdy oficjalnie nawet nie wiadomo było jeszcze, kto zorganizuje Ligę Narodów. Zmieniały się wielokrotnie nawet w ostatnich dniach, a wiele spraw i tak pozostało niewyjaśnionych przed początkiem turnieju.
Po szesnaście drużyn siatkarzy i siatkarek skoszarowano w pięciu hotelach i wprowadzono specjalne zasady obowiązujące wszystkich w bańce. Większość jest potrzebnych i zupełnie zrozumiałych w kontekście stworzenie takiego przedsięwzięcia, jak turniej w trakcie epidemii koronawirusa. Pojawiło się jednak wiele absurdów. Wszyscy zawodnicy, członkowie sztabów, organizatorzy, czy pracownicy hoteli co cztery dni przechodzą testy na koronawirusa. Jak zauważył trener reprezentacji Polski, Vital Heynen dziwny może wydawać się fakt, że zaszczepieni siatkarze muszą siedzieć zamknięci w hotelu, a jego obsługa, która nie jest zaszczepiona i przechodzi jedynie testy na Covid, może nawet wracać do domów po skończonej pracy. Jak pokazują pierwsze dni bańki w Rimini, wiele kwestii hotelowych nie jest rozwiązywanych zgodnie z wypracowanymi zasadami. Przed turniejem FIVB zalecało drużynom, żeby zawodników i zawodniczki lokować w pokojach różnymi pozycjami tak, żeby w przypadku zakażenia, drużyna nie traciła obsady konkretnego elementu. Z naszych informacji wynika, że wiele zespołów, które pojawiło się w Rimini nie tylko nie zastosowało się do takiego układu, ale o niczym takim nie słyszało. Międzynarodowa federacja wskazała także, że każda reprezentacja powinna mieć do swojej dyspozycji całe piętro i klatkę schodową w danym hotelu. A tymczasem okazuje się, że Iran i Polska mieszkają nie tylko na jednym piętrze, ale zawodnicy obu reprezentacji mają pokoje naprzeciwko siebie, w tym samym korytarzu. Pokoje są małe i w niektórych ulokowano nawet trzy, w dodatku zbyt krótkie dla wysokich siatkarzy łóżka. Według Irańskiego Związku Siatkówki Vital Heynen, a także trener kadry Iranu, Władimir Alekno, byli wśród trenerów protestujących ze względu na zastane warunki. Belg stworzył za to wewnątrz bańki w pełni wyposażoną siłownię do dyspozycji polskich siatkarzy, czym pochwalił się na Twitterze.
To jednak tylko sprawy dotyczące zakwaterowania. Kolejne to trening i warunki meczowe, a tam także nie brakuje dziwnych regulacji. Niedawno poinformowano, że przed meczami nie będą odgrywane hymny narodowe dla obu reprezentacji. To najprawdopodobniej decyzja związana z tym, jak skonstruowano boiska na terenie hali. Podzielono ją na dwie części i stworzono dwa boiska meczowe obok siebie. Czasem może dojść do sytuacji, gdy będą rozgrywane dwa spotkania równocześnie, więc nikt nie chce, żeby hymny grano, w trakcie gdy na boisku obok rozgrywany jest mecz. Mogłoby to być rozpraszające. Niemożliwe byłoby także rozpoczynanie spotkań o tej samej porze. Choć oczywiście już samo granie meczów międzynarodowych bez hymnów brzmi co najmniej dziwnie. Co jednak powiedzieć o braku zmian stron, maskach dla libero schodzącego z boiska, rezerwowych w kwadracie, sztabu, czy sędziów, gdy ci rozmawiają z zawodnikami? To bardziej droga do wariactwa i przesady niż bezpieczeństwa. A organizatorzy tylko utrudniają sobie pracę na miejscu. Nie ma sędziów liniowych, których zastąpiono częstszymi wideoweryfikacjami, a liczbę osób obsługujących podawanie piłek i czyszczenie boiska ograniczono do zaledwie dwóch.
Tak wyglądają mecze. A treningi? Według Jacka Nawrockiego mogły być gorsze - jego zawodniczki podobnie jak inne reprezentacje mają do dyspozycji sześć boisk treningowych i trzy siłownie. Mogą trenować godzinę i piętnaście minut w dniu meczowym i przez trzy godziny w dniu wolnym, ale ich rozkład jest ściśle określony i zespoły muszą się dostosować do poszczególnych terminów. I tak w niedzielę Polki trenowały do późna, a we wtorek od samego rana. Rozgrzewkę przeprowadziły w hotelowym korytarzu.
Nie zapominajmy o tym, dlaczego niektórych rzeczy, które mają miejsce we Włoszech, dziennikarze muszą się wręcz domyślać. FIVB zdecydowało, że nie dopuści do bańki żadnego dziennikarza. Nawet wśród reprezentacji zazwyczaj nie ma rzecznika prasowego, ani nawet osoby, która pomogłaby w robieniu zdjęć, czy nakręceniu chwili treningu. U polskich siatkarek robi to doktor Krzysztof Zając. Uruchomiono jedynie wirtualną strefę mieszaną, aktywną po każdym meczu turnieju, ale w pierwszych spotkaniach trwała ona dużo krócej niż przewidywano i była odtwarzana z opóźnieniem na specjalnie przygotowanej do tego stronie. Portal volleyball.it rozpoczął akcję "#openpressVNL", którą chciał pokazać, że zamykając bańkę i halę na dziennikarzy federacja popełnia błąd, ale ta nie odbiła się szerokim echem.
Absurdy "bańki" w Rimini będą się pojawiały pewnie do samego końca turnieju Ligi Narodów. Trzeba jednak zadać pytanie: jak z tym wszystkim poradzą sobie zawodnicy? Na to pytanie odpowiedział podczas sparingów reprezentacji Polski w Łodzi Vital Heynen. - Wiemy, że niektóre okoliczności mogą nie być korzystne, ale musimy się upewnić, że nawet w takim przypadku będziemy się tam dobrze czuć. Zabieramy ze sobą sporo bagaży, a także całą ciężarówkę pełną różnych rzeczy. Chcemy sobie umilić czas, czyli choćby pograć w gry planszowe, które zawodnicy uwielbiają. Bierzemy ich pełne pudło, żeby mieć inną na każdy wieczór - mówił Belg. Zapytany, czy gra z zawodnikami, stwierdził, że "jest na to za głupi", bo gry są po polsku. Później w jednym z wywiadów nazwał zamknięcie w Rimini "więzieniem". Zawodnicy podłapali tę narrację i zaczęli sobie żartować ze swoich pokój, nazywając je "celami".
Pozytywnie do kwestii 30 dni spędzonych we Włoszech podchodziły za to polskie siatkarki. - Musimy się zaadaptować do tego, co zastaniemy na miejscu. To nie będzie łatwe: wytrzymać miesiąc w jednym miejscu, tym samym towarzystwie i będąc w zamknięciu, ale jedziemy tym grać - mówiła Agnieszka Kąkolewska. Inne zawodniczki dodawały, że pomogą im książki i seriale. Do tego jak każdy zespół, Polki będą mogły nieco plażować. Mają ograniczenie do 1,5 godziny w wyznaczonym przez organizatorów czasie, ale zapewne nawet nie zawsze będą chciały z tego korzystać. Zwłaszcza że w Rimini ostatnio pogoda bardziej przypominała tę znaną znad Bałtyku niż Włoch.
Ważną kwestię poruszył także trener Jacek Nawrocki. - Wiem, że modne jest teraz krytykowanie wszystkich pomysłów FIVB dotyczących tej bańki. Ja tylko zwrócę uwagę, że chyba popełniono jeden błąd, który wpłynął na dalsze działania i ocenę całości projektu. Zlecono go jednej firmie, która wzięła na siebie zbyt dużą odpowiedzialność i nie była gotowa udzielać nam odpowiedzi na wszystkie pytania. Gdyby to przemyślano, może wszystko wyglądałoby nieco inaczej - wskazał szkoleniowiec.
Polki rozpoczną Ligę Narodów od meczu z Włoszkami we wtorek o godzinie 19:00. Polaków pierwszy mecz czeka w piątek, także zmierzą się z włoską kadrą. Turniej potrwa do 27 czerwca, a obie reprezentacje zagrają podczas niego co najmniej 15 meczów.