Vital Heynen tłumaczy, dlaczego odrzucił trzech mistrzów świata. Odsłonił kulisy kadry

Jakub Balcerski
- W nocy z czwartku na piątek położyłem się do łóżka o drugiej w nocy, ale obudziłem się o piątej, otworzyłem laptopa i patrzyłem na te nazwiska, zastanawiając się, czy na pewno podjąłem odpowiednią decyzję. Kim jestem, żeby zabrać zawodnikowi możliwość pojechania na igrzyska? - pyta Vital Heynen, który w piątek podał kadrę osiemnastu zawodników, którzy pojadą do Włoch na piętnaście meczów Ligi Narodów i zachowują szansę na udział w igrzyskach olimpijskich w Tokio.

W piątek po godzinie dwunastej Polski Związek Piłki Siatkowej podał kadrę osiemnastu zawodników wybranych przez Vitala Heynena na Ligę Narodów. Do Rimini pojadą:

  • przyjmujący: Bartosz Bednorz, Tomasz Fornal, Michał Kubiak, Wilfredo Leon, Kamil Semeniuk, Aleksander Śliwka
  • środkowi: Mateusz Bieniek, Jakub Kochanowski, Karol Kłos, Piotr Nowakowski
  • rozgrywający: Fabian Drzyzga, Grzegorz Łomacz, Marcin Janusz
  • atakujący: Bartosz Kurek, Maciej Muzaj, Łukasz Kaczmarek
  • libero: Paweł Zatorski, Damian Wojtaszek
Zobacz wideo Vital Heynen wskazał, co cieszy go po pierwszym meczu reprezentacji. "Nie podjąłem jeszcze żadnej decyzji"

Heynen tłumaczy swój wybór. "Konarski? Inni byli lepsi. Szalpuk? Jeszcze niedawno był najlepszy na treningach"

Heynen odrzucił sześciu siatkarzy - przyjmujących Bartosza Kwolka i Artura Szalpuka, środkowego Norberta Hubera, rozgrywającego Marcina Komendę, atakującego Dawida Konarskiego i libero Jakuba Popiwczaka. Szalpuk, Kwolek i Konarski to obecni mistrzowie świata z 2018 roku. Na krótko przed drugim sparingiem polskich siatkarzy z Belgią w łódzkiej hali Sport Arena spotkał się z dziennikarzami, żeby wytłumaczyć, jak podjął pierwszą tak ważną decyzję tego sezonu reprezentacyjnego.

- Jest wiele czynników. Jednym jest forma fizyczna, na jakim etapie są zawodnicy, jak trenują, jak grają w meczach, czwarty to trochę historii, w końcu z wieloma zawodnikami coś przeszliśmy w tej kadrze. I potem zdajesz sobie sprawę, że balans, który próbujesz zachować pomiędzy tymi okolicznościami, jest zawsze niewłaściwy. Zaczynałem w 2018 roku z zawodnikami takimi, jak Dawid Konarski i odkąd go znam, gra w reprezentacji Polski. Przecież był jej członkiem nawet długo, zanim tu przyszedłem. Poprzez czynnik historii rozumiem to, że mamy tu różnych zawodników - obecnych, wracających na kadrę, a także tych, którzy będą ją tworzyć w przyszłości. Rywalizacja była zatem bardzo zacięta - mówił Vital Heynen

- Powiedziałem Dawidowi Konarskiemu: trenowałeś dobrze, grałeś na dobrym poziomie, ale inni po prostu byli od ciebie lepsi. Nie mogłem mu powiedzieć, że w myślach już go odsunąłem, bo tak nie było. Każdy zawodnik na pewnym etapie dotychczasowych przygotowań balansował na granicy wyjazdu na Ligę Narodów, bycia w osiemnastce. Muzaj i Kaczmarek na ataku pracowali świetnie podczas treningów i m.in. dlatego znaleźli się w kadrze, ale tutaj po prostu trzeba było wyważyć jakość do doświadczenia. Na przyjęciu było o wiele trudniej. Najlepszy podczas treningów na zgrupowaniu był Artur Szalpuk. Jednak nie mógł tego przekuć na czwartkowy mecz w Łodzi. Był jednak bardziej doświadczony, niż choćby Kamil Semeniuk, który na to zgrupowanie przyjechał jako debiutant w kadrze. I zaczynasz się zastanawiać nad tym, kto ma jaką pozycję - stwierdził Belg. 

Heynen: W piątek obudziłem się o piątej, otworzyłem laptopa i patrzyłem na te nazwiska, zastanawiając się, czy podjąłem odpowiednią decyzję

Trener Polaków zdradził też, jak wyglądały ostatnie chwile przed podjęciem ostatecznej decyzji. Ta faktycznie miała zapaść dopiero w piątek rano. - W ostatnich czterech dniach w sztabie szkoleniowym wiele razy zmienialiśmy swoją opinię, dużo dyskutowaliśmy. W nocy z czwartku na piątek położyłem się do łóżka o drugiej w nocy, ale obudziłem się o piątej, otworzyłem laptopa i patrzyłem na te nazwiska, zastanawiając się, czy na pewno podjąłem odpowiednią decyzję. O 8:30 mieliśmy kolejne spotkanie wśród trenerów i powiedzieliśmy sobie: no tak, to jest nasz wybór. To nie jest jednak decyzja, którą mogliśmy podjąć kilka tygodni wcześniej - wskazał Heynen.

- Chyba nigdy nie analizowałem niczego tak, jak właśnie tę decyzję. Musisz zdać sobie sprawę, że nie mówisz zawodnikowi: nie jedziesz na mistrzostwa Europy. One są co dwa lata. Na igrzyska jeździsz co cztery lata, nie zawsze masz możliwość, a do tego teraz masz wysokie oczekiwania. Traktujesz to wręcz jak spełnienie marzenia, a ja swoim wyborem odbieram komuś jego marzenie. Skoczność, dynamika, obrona, atak, skuteczność, stabilność - nawet nie wiem, ile jeszcze czynników chcieliśmy wziąć pod uwagę przy podjęciu tej decyzji. To oczywiście uczy mnie jako trenera, żeby przekazywać zawodnikom niemiłe wiadomości. Z każdym zawodnikiem odbyłem indywidualne rozmowy, które na pewno nie były dla nich miłe. Na pewno nie byli zadowoleni, w większości bardzo zawiedzeni. Nie chciałem jednak, żeby zgadzali się z moją decyzją. Chciałem, żeby ją rozumieli i czuję, że tak było - opowiadał szkoleniowiec.

"Kim jestem, żeby zabrać zawodnikowi możliwość pojechania na igrzyska?"

- Wybieranie dwunastki zawodników na igrzyska olimpijskie będzie dokładnie takie samo. Sześciu zawodnikom zniknie nadzieja na wyjazd do Tokio. Podjęcie tej decyzji bardzo rani. Bo kim ja jestem, żeby zabrać zawodnikowi możliwość pojechania na igrzyska? To absolutnie najgorsza część mojej pracy. W klubie jest o wiele łatwiej, bo masz czternastu zawodników i spędzasz z nim pełny sezon. Nikogo nie musisz odrzucać, ktoś nie gra częściej, ale starasz się rotować składem. W kadrze wskazujesz, że wierzysz dokładnie w tych 24 zawodników. Wiecie, że z Arturem Szalpukiem nie mamy najgorszej relacji, prawda? Bo zaprosiłem go do dołączenia do składu i przez te wszystkie lata był ze mną. Nie miałem łez w oczach, ale robiłem coś, czego nie chciałem zrobić. Musiałem odesłać sześciu moich chłopaków, a zaraz we Włoszech po siedzeniu dzień w dzień przez miesiąc ze sobą w jednym hotelu znów będę musiał powiedzieć do sześciu kolejnych: wypadacie ze składu. Z drugiej strony powołania nauczyły mnie, że bycie trenerem to moja praca, ale poza tym koniec. Dlatego teraz będę stał przy boisku na drugim meczu z Belgią z uśmiechem. Bo potrafię się uśmiechnąć na zewnątrz, choć wewnątrz jest mi cholernie przykro. Muszę rozpocząć wszystko od nowa, bo tam jest mój zespół, który muszę dalej trenować - wyjaśnił Heynen.

Po sparingach w Łodzi Polacy będą dalej szykować się do wylotu na Ligę Narodów, która ma być najważniejszym elementem przygotowań do igrzysk. - Jest dużo możliwych wariantów dwunastki na Tokio. Jej skonstruowanie będzie trudne pod każdym względem. Na innych imprezach masz jednak czternastkę, więc zawsze możesz gdzieś dodać po jednym zawodniku. W przypadku jednego atakującego i pięciu przyjmujących musisz mieć jednego, który może być świetny na prawym skrzydle. Jest Śliwka, Bednorz, czy Leon, którym próbowałem grać na ataku w Perugii, ale to nie jest idealne rozwiązanie. Teraz mamy jednak proces: piętnaście meczów, które będą się zupełnie różnić od tego, co zobaczyłem na treningach w Spale. To, co tam się działo, jest czymś bardzo odległym od igrzysk. Mecz z Belgią był małym krokiem do przodu. Liga Narodów, biorąc pod uwagę naszych rywali, będzie czymś najbardziej zbliżonym do rywalizacji w Tokio - zakończył Heynen.

Kadra, którą powołał Vital Heynen, wyleci do włoskiego Rimini 23 lub 24 maja. Tam pozostanie przez miesiąc, trenując i grając w Lidze Narodów. Polacy rozegrają minimum piętnaście meczów od 28 maja do 23 czerwca. Finał rozgrywek zarządzanych przez FIVB zaplanowano na 27 czerwca.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.