Ignaczak analizuje powołania Heynena i krytykuje działaczy: Wielka niesprawiedliwość

Jakub Balcerski
- Wydaje mi się, że jedną z obecnych niewiadomych, którą do składu wybierze Heynen, będzie Kamil Semeniuk. On sobie na to zasłużył i według mnie trener podejmie ryzyko, postawi na niego. Ten skład na Tokio nam się już bardzo krystalizuje - mówi po ogłoszeniu kadry na Ligę Narodów były libero i kapitan reprezentacji Polski, Krzysztof Ignaczak. Trener Vital Heynen do wyjazdu do Rimini wybrał osiemnastu siatkarzy, w ramach wyboru przed igrzyskami, odrzuci kolejnych sześciu.

Jakub Balcerski: Jak ocenia pan powołania Vitala Heynena na Ligę Narodów i zawężenie kadry, spośród której wybierze dwunastkę na igrzyska w Tokio? Wydaje się, że zaskakiwać może brak Bartosza Kwolka po dobrym sezonie w PlusLidze.

Krzysztof Ignaczak: Dla mnie nie jest to na pewno wielką niespodzianką. Heynen mówił już, że powoli układał sobie w ostatnich dniach osiemnastkę, przebąkiwał nawet, że wie już coraz więcej, co do dwunastki na igrzyska. Tymi powołaniami wydaje się mieć ją już wręcz przed oczami. Wydaje mi się, że jedną z obecnych niewiadomych, którą do składu wybierze Heynen, będzie Kamil Semeniuk. On sobie na to zasłużył i według mnie trener podejmie ryzyko, postawi na niego. Nie grał dużo w wymiarze reprezentacyjnym, ale dostanie swoją szansę na to, żeby pojechać na igrzyska. Rywalizować z nim będzie Bartosz Bednorz, bo wszystko wyjaśni się oczywiście po Lidze Narodów, ale według mojej oceny ten skład nam się już bardzo krystalizuje.

Zobacz wideo Łukasz Kaczmarek wrócił do kadry Heynena. "Wiemy, o co walczymy"

W przeszłości Vital Heynen słynął z różnych decyzji, często dla niektórych dziwnych i nieprzewidywalnych, a tym razem zostawia poza składem zawodników, którzy do tej pory byli jego stałą częścią - choćby Artura Szalpuka i Dawida Konarskiego, którzy mieli słaby sezon ligowy. Wielu było przekonanych, że ostatecznie pojadą do Włoch, a jeden z nich być może także do Tokio, pan też?

Trenerzy mogą czasem mieć spojrzenie na zespół poprzez to, że mają pewnych pupili i powołują ich do kadry, nawet kiedy grają w słabszych klubach i nie prezentują wysokiej formy. Artur Szalpuk w ostatnim czasie nic wielkiego nie pokazał. Na pewno nie tyle, żeby dać mu szansę w tak ważnym momencie i na najwyższym poziomie. Inni grali więcej i znacznie lepiej od niego, więc trener musi brać takie rzeczy pod uwagę. Nie ma tak, że na to nie patrzy. Można dać komuś szansę, sprawdzić na zgrupowaniu, czy zawodnik może się jeszcze dźwignąć i zyskać trochę formy pod batutą samego trenera. Zna tego chłopaka, wie, jak może podnieść jego umiejętności, ale nic nie poradzi na to, że to czasem nie zadziała. Zwłaszcza że dyspozycja innych zawodników na tej pozycji jest świetna. Ci, którzy pozostali w kadrze na Ligę Narodów mieli o wiele lepszy sezon od tych, co odpadli i tu nie ma niespodzianki. On też nie przekreśla ich w kontekście dalszej kariery w reprezentacji i myślę, że będzie starał się ich motywować, ale na igrzyska w Tokio już nie pojadą.

Liczy pan bardzo na kogoś wśród zawodników wybranych przez Heynena? Wymienił pan Kamila Semeniuka i wskazał, że widzi jego już w dwunastce na Tokio. To on według pana odegra kluczową rolę?

Według mnie do Japonii poleci czterech przyjmujących. Trójka to pewniacy: Olek Śliwka, Michał Kubiak i Wilfredo Leon. Oceniam to tak, że oni już praktycznie mają bilety do Tokio na swoje nazwisko. Do tego zostaje ta wspomniana walka Semeniuka z Bednorzem i Fornalem o jedno pozostające miejsce. Kwestia, która może zadecydować o tym, czy Kamil pojedzie do Tokio to sprawa psychiki i tego, czy dźwignie granie na międzynarodowym poziomie. Jeżeli zaprezentuje się tak, jak do tej pory prezentował się choćby w ZAKSIE, to też będzie miał ten bilet do Japonii. Heynen mógłby wtedy mieć taką stałą trójkę z Kędzierzyna - Śliwka, Zatorski i Semeniuk, a to może być bardzo przydatne w kluczowych meczach. To już sprawdzony wariant, nie muszą budować zaufania, a to sprawy bardzo ważne dla trenera. Pytanie: czy do Tokio poleci dwóch atakujących? Uważam, że nie. Ja twierdzę, że będziemy mieli dwóch libero, choć dowiemy się o tym pewnie po Lidze Narodów. Wydaje mi się, że potrzebne będzie wsparcie dla Pawła Zatorskiego, któremu często odzywają się ostatnio plecy i musimy być gotowi, jeśli nie mógłby wyjść na boisko. Heynen nie będzie ryzykował braniem na igrzyska jednego libero.

Pojawia się zatem także pytanie, czy Polacy udźwigną tak ważną imprezę z jednym atakującym?

Gra się tam co drugi dzień, więc jest miejsce na regenerację, choć pewnie niedużą. Jeśli przydarzyłaby się kontuzja, to widzę warianty, w których zawodnicy z przyjęcia mogą przejść na atak. Grał tak przecież Olek Śliwka w ZAKSIE, mamy wielki potencjał w Wilfredo Leonie do wykorzystania i można ich tam przesunąć. Można zagrać pokerowo na atakującego, a zmienić kogoś w libero już nie do końca, a to bardzo newralgiczna pozycja.

W Polsce stworzyła się spora dyskusja o tym, jaką decyzję podejmie Vital Heynen i w zasadzie każdy wybór może być dla kogoś kontrowersyjny. Pojedzie ich do Tokio tylko dwunastu, więc zawsze ktoś ucierpi. Myśli pan, że to może znacząco wpłynąć na grupę i to, że zrobi się o tym bardzo głośno?

Na to jest bardzo prosta odpowiedź: to nieudolność federacji CEV i FIVB, które nie potrafią wpłynąć na MKOl. Od lat w najważniejszych imprezach naszej dyscypliny jest czternastka, a na igrzyska grać w siatkówkę jedzie dwunastu. To już dawno powinno zostać zmienione, a działania federacji światowej lub europejskiej podjęte. To jest niedorzeczne, że awans wywalczyło czternastu zawodników, a na imprezę jedzie dwóch mniej i oni zostaną w jakiś sposób skrzywdzeni. To ogromna niesprawiedliwość w stosunku do zawodników, a pokazuje także nieudolność działaczy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA