- Na meczu Zaksy z Trentino usiądę na trybunach z pucharem pod pachą, a oni zdobędą go na moich oczach - zapewniała jeszcze przed rozpoczęciem meczu najważniejszych europejskich rozgrywek Wołosz. Była pewna, że obejrzy to spotkaniu, po którym pociekną jej łzy radości, które wywoła zwycięstwo w jej meczu finałowym - przeciwko Vakifbankowi Stambuł. I faktycznie, dzięki wygranej Conegliano z Wołosz po tie-breaku wieczór w Weronie już stał się polski, a potem ZAKSA pokonała jeszcze Trentino w męskim finale i Wołosz mogła cieszyć się wygraną razem ze swoimi rodakami!
- Wygrana w Lidze Mistrzyń to niezwykłe uczucie. Takie spełnienie, poczucie, że cała ciężka praca była czegoś warta. Drużyna zwyciężczyń zawsze jest wyjątkowa. Można tworzyć wiele zespołów i na ten system nie ma lekarstwa, ale żaden nie da gwarancji zwycięstwa. W drużynie wygrywającej LM musi wystąpić taki duch, zgranie, które nie jest dostępne dla innych - opisywała ta, która triumfowała w tych rozgrywkach dwukrotnie, Małgorzata Glinka-Mogentale.
Wołosz dołączyła do niej, Doroty Ściurki i Katarzyny Gujskiej wśród polskich zwyciężczyń Ligi Mistrzyń. Na pierwszy polski klub, który tego dokona wciąż czekamy. - W klubie zdobyła już wszystko - przyznał komentujący mecz z Werony dla Polsatu Sport, Łukasz Kadziewicz.
Każdy set spotkania przynosił falę lepszej gry innej drużyny. W pierwszej partii dominował Vakfibank ze świetnie prezentującą się przyjmującą z Brazylii Gabi. Wygrał ją 25:22. W drugim secie w roli biorącej na siebie ciężar gry wystąpiła Paola Egonu. Włoszka, uważana za najlepszą atakującą na świecie w duecie z dogrywającą jej piłki Joanną Wołosz poprowadziły Imoco Volley Conegliano do wyrównania stanu meczu dzięki takiemu samemu wynikowi, jak w pierwszej partii - 25:22, ale na swoją korzyść.
Kolejne dwie partie także kończyły się takimi samymi wynikami. Najpierw 25:23 wygrał Vakifbank, a spiker w Weronie zdzierał sobie gardło, wykrzykując "Isabelle Haak" na cześć szwedzkiej atakującej drużyny Giovanniego Guidettiego. Conegliano odpowiedziało czwartym setem ze świetnie dysponowaną Egonu, która także dała wygraną 25:23. Mecz miał się zatem rozstrzygnąć w tie-breaku.
Początek piątego seta przyniósł prowadzenie aż 4:0 Vakifbanku. Wtedy wydawało się, że Turczynki są na drodze do wygranej, ale chwilę później było już 7:6, a Paola Egonu z zimną krwią patrzyła na swoje koleżanki. Conegliano zdobywało kolejne punkty po jej atakach, a 22-latka kiwała głową, pokazując swojemu zespołowi "Tak, to się dzieje". Przy stanie 14:10 zawodniczki Daniele Santarelliego zaczęły jednak marnować piłki meczowe. Po uderzeniu Paoli Egonu blisko bloku, choć w aut, wynik zmienił się na 14:13, ale w tym momencie o challenge poprosił Santarelli. Po długiej wideoweryfikacji okazało się, że Imoco Volley Conegliano może świętować. Włoszki wygrały 15:12, a siatkarki zaczęły tańczyć pod siatką i płakały ze szczęścia.
- Jeszcze nie wiem co się dzieje. Nie dociera do mnie, że wygrałyśmy. Nie wiem w ogóle, gdzie jestem. To był mecz godny finału. Pięć setów, nie można było prosić o więcej. Zachowałyśmy spokój i w końcu to wygrałyśmy! - mówiła tuż po finale Joanna Wołosz dla Polsatu Sport, która już dwukrotnie w karierze przegrywała ostateczną walkę o zwycięstwo w Lidze Mistrzyń, a teraz wreszcie udało jej się zdobyć tak upragnione trofeum.
Pokonała Vakifbank z Giovannim Guidettim, czyli obecnie najprawdopodobniej najlepszym trenerem świata. Jest w nim już od trzynastu lat. W tym czasie zdobył aż jedenaście medali mistrzostw Turcji, w tym sześć złotych, a także czterokrotnie wygrywał Ligę Mistrzów. Ostatni raz robił to jednak w 2018 roku, zdążył zgłodnieć za takim sukcesem. - Pewnie, że liczy się tylko dojście do finału, byłbym głupi, gdybym nie myślał tak, mając taki zespół. Ale myślimy o tym jako o celu, do którego dążymy. Nie chcemy nikogo lekceważyć - mówił Guidetti, którego Vakifbank po drodze do finału pokonał choćby dwa polskie kluby. W grupie dwukrotnie był lepszy od ŁKS-u Commercecon Łódź, a w ćwierćfinale bez większych problemów i straty seta pokonał w dwumeczu Chemik Police.
- Zawsze ma bardzo dobry kontakt z zawodniczkami. Potrafił być kawałem, hm, nie powiem czego na boisku, a później złagodnieć, gotować dla dziewczyn, grać dla nich piosenki i śpiewać. Wymaga, ale jest bardzo ludzki. A warsztat ma oczywiście niezwykły - mówi nam Małgorzata Glinka-Mogentale, która grała w tureckiej drużynie i wygrywała z Guidettim Ligę Mistrzów dwa razy.
Jak wyglądała droga Polki do swojego najważniejszego trofeum w karierze? Pierwsze kroki w poważnej siatkówce Wołosz stawiała w Gwardii Wrocław i BKS-ie Aluprof Bielsko-Biała. Już w 2013 roku w wieku 23 lat wyjechała stamtąd do Włoch, gdzie spędziła dwa sezony w Busto Arsizio. Zyskała tam sporo doświadczenia, ale postanowiła wrócić do Polski. Stała się jedną z najważniejszych i najlepiej opłacanych zawodniczek Orlen Ligi. Była generałem dwóch sezonów mistrzowskich Chemika Police i rozwój, jaki przyniósł jej pobyt w klubie, pozwolił na powrót do Włoch.
Tym razem w roli zawodniczki, na którą postawiono w jednym z najlepszych klubów świata - Imoco Volley Conegliano. Także Wołosz weszła na poziom, na którym wcześniej było tylko kilka zawodniczek z Polski. Teraz stoi przed szansą na najcenniejsze klubowe trofeum - wygranie Ligi Mistrzyń. Polka trzykrotnie zdobywała już ze swoim klubem scudetto i Superpuchar Włoch, a dwa razy krajowy puchar. W Europie Conegliano było jednak zatrzymywane - w 2018 roku wygrało mecz o trzecie miejsce LM, a rok później przegrało finał. Teraz miało być inaczej i do bogatej gabloty miał dołączyć puchar za wygranie rozgrywek. I tak się stało - trafiły tam nawet cztery trofea. Conegliano wygrało poza Ligą Mistrzyń także mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Włoch. Włoski klub kończy sezon z serią 64 zwycięstw z rzędu, a wszystko to z wielkim udziałem Wołosz, która kreowała grę drużyny. Szkoda jedynie, że nie możemy się cieszyć grą na podobnym poziomie większej liczby zawodniczek lub klubu z polskiej ligi. To jednak nie oznacza, że sukces Wołosz nie jest do tego jakimś krokiem. Może młode pokolenie siatkarek, w tym tych przebywających obecnie na zgrupowaniu reprezentacji, za nią podąży? Przecież chcielibyśmy się tym cieszyć częściej.
W Weronie drugim spotkaniem wieczoru był finał Ligi Mistrzów mężczyzn, w którym ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała z Trentino 3:1 i także sięgnęła po najważniejsze trofeum klubowe w europejskiej siatkówce. Później kędzierzynianie świętowali swój triumf razem z Wołosz.