W ćwierćfinale Ligi Mistrzów ZAKSA sprawiła niespodziankę, eliminując Cucine Lube Civitanova. Włosi to ostatni zwycięzcy rozgrywek. Z 2019 roku, bo w 2020 Ligi Mistrzów nie dokończono przez pandemię koronawirusa.
Po wyeliminowaniu Zenitu ZAKSA weszła do finału Champions League, mając na rozkładzie zwycięzców w sumie aż pięciu ostatnich edycji. Bo przed trumfem Lube w 2019 roku najlepszy w roku 2015, 2016, 2017 i 2018 był Zenit.
Bogaty klub z Tatarstanu miał w tym sezonie wrócić na szczyt. Nie wróci, choć walczył z ZAKSĄ kapitalnie.
- Takie nerwy to ostatnio przeżywałem w trakcie mistrzostw świata w 2018 roku, gdy Polska zdobywała złoty medal. Już kilka razy się wydawało, że wygrywamy, a jednak zawodnicy z Kazania potrafili odwracać pojedynek - komentuje Paweł Papke. - Fenomenalni byli Ngapeth i Michajłow. Obaj grali siatkarski kosmos. Olbrzymi szacun dla nich. Mimo że Ngapeth próbował prowokować - oczka mu latały, ręce latały, zachowywał się w sposób, jaki już znamy z meczów Polska - Francja. Ngapeth ma taki styl, kiedy go prezentuje przeciw Polsce, to dostaje odpowiedź od takiego chłopaka z naszej kadry, który aktualnie jest w Japonii [chodzi o Michała Kubiaka]. W meczu z ZAKSĄ takich odpowiedzi Francuz nie dostawał, ale nasza drużyna świetnie opanowywała nerwy, utrzymywała poziom, spisała się po prostu znakomicie - dodaje Papke.
Były atakujący reprezentacji Polski i były prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej w latach 1996-2003 grał w Mostostalu Azoty Kędzierzyn-Koźle. W 2002 roku zajął z nim w Lidze Mistrzów czwarte miejsce, a w 2003 roku zdobył brązowy medal.
- Szkoda, że ZAKSA nie wygrała z Zenitem 3:1, szkoda zmarnowanych piłek meczowych [pięciu w tym secie, a później jeszcze dwóch w tie-breaku]. Ale wielkie gratulacje dla chłopaków i dla wszystkich z klubu. A szczególnie dla Sebastiana Świderskiego - mówi Papke, który ze Świderskim grał i w Kędzierzynie-Koźlu, i w reprezentacji Polski.
- "Świder" pokazuje, że jest wybitnym menedżerem i dlatego potrafi złożyć nie najbogatszą, ale najskuteczniejszą drużynę w Polsce, a może nawet w Europie. Nie ma co porównywać budżetu ZAKSY do budżetu Kazania czy Civitanowy. W finale z Perugią albo z Trentino to też będzie zestawienie milionów złotych z takimi samymi milionami, ale w euro - mówi Papke. - Tak samo było za czasów, gdy grałem w klubie z Kędzierzyna. I dla nas złoto Ligi Mistrzów było jednak poza zasięgiem. A teraz ZAKSA może wygrać z każdym - dodaje.
Papke nie ma wątpliwości, że do świetnie zestawionej kadry idealnie dobrany został też trener. - Nikola Grbić w każdej sekundzie panuje nad drużyną. Jemu nawet na sekundę nie drgnie powieka, on nie wykona żadnego niepewnego ruchu. Daje zespołowi pełen spokój. Wierzę, że 1 maja wygra z ZAKSĄ najważniejsze trofeum w klubowej siatkówce - mówi.
Kto wie, czy za nieco ponad miesiąc bohaterem najważniejszego wieczoru w Lidze Mistrzów nie zostanie Kamil Semeniuk. Przyjmujący jest objawieniem trwającego sezonu. W środę kolejny raz został wyróżniony tytułem MVP meczu. - Zasłużenie. Ma fantastyczny sezon. Praktycznie w każdym meczu pokazuje, że już jest jednym z najlepszych polskich przyjmujących, a przecież na tej pozycji mamy ogromną konkurencję. Kamil gra bez kompleksów, błyszczy na tle gwiazd innych czołowych reprezentacji świata, mimo że dopiero przed nim poważna kariera reprezentacyjna - mówi Papke. - Ale nie tylko Semeniuka trzeba pochwalić. Kaczmarek z asami serwisowymi, z wieloma świetnymi atakami też był bardzo ważny. A także Śliwka, Zatorski, naprawdę każdy - dodaje.
- ZAKSA to być w tym sezonie może najlepsza drużyna w Europie, a więc i na świecie. Szkoda tylko, że za chwilę ta drużyna przestanie istnieć, że zawodnicy poodchodzą. Ale niech na koniec wygrają razem Ligę Mistrzów, to żal będzie mniejszy, że się ten świetny skład zmienia - podsumowuje Papke.