Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Przed meczem z Zenitem Kazań PGE Skra Bełchatów zdecydowanie nie była jego faworytem. To Rosjanie mieli lepszy zespół na papierze - z gwiazdami takimi jak Earvin N'Gapeth, Maksim Michajłow czy reprezentant Polski, Bartosz Bednorz. Ten ostatni wracał tym spotkaniem do hali swojego byłego klubu i wielu zastanawiało się w jakiej roli - tego, który skarci PGE Skrę, czy zostanie przez nią zaskoczony. Więcej było w tym spotkaniu jednak Bednorza karcącego.
Gospodarze potrafiki trafić Bednorza zagrywką, a także nie pozwalali mu na kończenie zbyt wielu ataków zwłaszcza przez pierwsze dwa sety. Polak zagrał jednak świetną drugą część meczu - w trzeciej i czwartej zdobył aż 15 z 22 punktów zdobytych w całym meczu - i wraz z Maksimem Michajłowem ciągnął Zenit do ważnego zwycięstwa. A nie było to łatwe zadanie - Rosjanie przyjechali w najsłabszej formie od lat.
W zespole z Kazania nie było widać tak wielkiej różnicy klas, do jakiej przyzwyczaili w zeszłych sezonach. Maksim Michajłow mógł kończyć kluczowe piłki, Bartosz Bednorz świetnie współpracować z Earvinem N'Gapethem, ale nawet wynik spotkania - 1:3 (23:25, 25:19, 23:25, 19:25) - wskazuje, że Zenit nie potrafił odskoczyć PGE Skrze na tyle, żeby ta nie nawiązywała kontaktu z rywalami. Ba! W pierwszej części spotkania wiele zagrań bełchatowian mogło wskazywać, że poziom drużyny Michała Mieszko Gogola da tu o wiele więcej niż tylko jednego wygranego seta.
Szkoda przede wszystkim pierwszej przegranej partii, w której PGE Skra prowadziła nawet 23:22, żeby w samej końcówce przegrać trzy akcje z rzędu i oddać prowadzenie w ręce zawodników Władimira Alekno. W drugim secie udało się Skrze zmniejszyć częstotliwość błędów i wygrać ze znaczną, sześciopunktową przewagą. Niestety w kolejnych dwóch partiach Zenit już kontrolował sytuację, choć wydaje się, że PGE Skra straciła szanse na wygranie tego spotkania w połowie trzeciego seta. Do tego momentu Earvin N'Gapeth potrafił się nawet uderzyć w twarz wściekły na błędy, jakie popełniał i stracone punkty Zenitu.
Nie można Skrze zabrać tego, że walczyła z Zenitem w tym spotkaniu i nie ma się, czym wstydzić - porażka z faworytem i tak wygląda dużo lepiej niż wiele ligowych porażek, jakie przydarzyły im się w tym sezonie. Polski zespół nie wykorzystał jednak swojej szansy i niemalże zamknął sobie drogę do półfinału LM.
Co musi się stać, żeby bełchatowianie wygrali ćwierćfinałowy dwumecz z Zenitem? W rewanżu w Kazaniu muszą wygrać "za trzy punkty", czyli w trzech lub czterech setach, a potem jeszcze pokonać Rosjan w złotym secie. Nie ukrywajmy: musiałby wydarzyć się cud, żeby Zenitu zabrakło w dalszej fazie siatkarskiej Ligi Mistrzów. Drugie spotkanie zaplanowano na czwartek, 4 marca. Możliwe, że zawodnicy z Kazania zmierzą się w półfinale z innym polskim zespołem, ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, która wygrała pierwszy mecz z Cucine Lube Civitanova, także w czterech setach.