W 2018 roku ZAKSA przegrała z Cucine Lube Civitanova podczas Final Four Ligi Mistrzów 1:3. Włosi zamknęli polskiej drużynie drogę do finału europejskich rozgrywek, a ta później przegrała jeszcze mecz o trzecie miejsce. Od tamtego momentu kędzierzynianie nie wygrali meczu w LM przeciwko temu włoskiemu zespołowi. Teraz nadszedł jednak najlepszy moment, żeby przerwać tę złą passę.
ZAKSA awansowała do ćwierćfinału bardzo pewnie, bez porażki w fazie grupowej tego sezonu Ligi Mistrzów. W PlusLidze przegrała tylko jedno spotkanie i pomimo że do spotkania z Cucine Lube Civitanova nie przystępowała jako faworyt, to każdy wiedział, że to jednocześnie wielka próba sił, jak i szansa na zwycięstwo dla graczy Nikoli Grbicia.
- Przytrafiła nam się seria zwycięstw, ale to nie takie proste, jak każdemu się wydaje. Ktoś powie, że w Polsce jesteśmy najlepsi. Może tu faktycznie trudno nas zatrzymać, ale gramy co trzy dni i to dla nas męczący okres. Potrzebujemy odpocząć, a potem dalej cisnąć. Wystarczy jeden tydzień gorszej gry i seria zniknie. Taki poziom naszej gry nie oznacza też, że od razu przeniesiemy go na kluczowe mecze w Europie. Trudno mi porównać nas do trudnych przeciwników, choćby z Włoch i Rosji, na których możemy niedługo trafić. To będzie dla nas ważny sprawdzian - mówił kilka tygodni temu dla Sport.pl trener ZAKSY, Nikola Grbić.
I pierwszą część tego testu ZAKSA zdała wzorowo. Mecz z Cucine Lube Civitanova wygrany 3:1 (25:23, 14:25, 25:21, 25:21) był koncertem polskiego zespołu i jego największych zalet - Kamila Semeniuka, Benjamina Toniuttiego i Aleksandra Śliwki. Przeciwko nim włoski gigant, jak trzeba postrzegać Lube, był momentami zupełnie bezradny. Semeniuk zagrał na 58-procentowej skuteczności w ataku i zdobył aż 21 punktów - najwięcej spośród wszystkich zawodników w tym spotkaniu. W pewnym momencie czwartego seta zaserwował dwa asy, a na zagrywce świetnie spisywał się także Aleksander Śliwka, który punktowym serwisem zakończył spotkanie.
Po tym meczu trzeba też otwarcie powiedzieć: Vital Heynen przed powoływaniem kadry na igrzyska olimpijskie w Tokio będzie musiał sobie zrobić zapas tabletek przeciwbólowych. Ale na pozytywny ból głowy. Ta mogłaby nawet eksplodować od możliwych scenariuszy gry w przyjęciu reprezentacji - Semeniuk i Śliwka to kandydatury obok kapitana Michała Kubiaka, Wilfredo Leona czy Bartosza Bednorza. Każda z nich na ten moment wydaje się na tyle interesująca, że Belg może się szelmowsko uśmiechać.
Zwycięstwo ZAKSY oznacza, że nawet wygrana 3:0 w Kędzierzynie-Koźlu nie zagwarantuje Cucine Lube awansu do półfinału. Wtedy doszłoby jeszcze do złotego seta, który decydowałby o tym, kto wejdzie do najlepszej czwórki tego sezonu Ligi Mistrzów. To wszystko przez zasadę, według której w fazie play-off liczą się tzw. duże punkty - trzy za zwycięstwo w trzech lub czterech setach, dwa za wygraną w tie-breaku.
O trudnej sytuacji po meczu piszą włoskie media. Portal oasport.it tytułuje swoją meczową relację "Marchigiani zmiażdżeni. Do awansu potrzebny cud". "Kompletnie stłumione Lube przegrywa z wręcz przepełnioną swoją siłą ZAKSĄ, prowadzoną przez Aleksandra Śliwkę, który był zwyczajnie nie do zatrzymania. We włoskiej drużynie coś pękło: porażka z Perugią w lidze i ten mecz pokazały, że Joandry Leal jest już na granicy gry niemożliwej do oglądania, Simone Anzani wciąż nie może wejść na swój poziom, a przyjęcie i obrona drużyny wciąż mocno cierpi. Lube ma zaledwie tydzień, żeby się odbudować na rewanż" - opisywali dziennikarze.
"Co za lanie! Półfinał daleko od Lube" - napisał natomiast dziennikarz "La Gazzetty dello Sport", Mauro Giustozzi. "Zawodnicy Grbicia wykorzystali wieczór beznadziejnej gry Lube, w którego składzie tylko Roberlandy Simon, Kamil Rychlicki i Osmany Juantorena próbowali wpłynąć na źle układający się scenariusz meczu. To sprawiło, że Polacy zdominowali spotkanie, poza drugim setem wygranym przez 'Marche'. Jeśli Lube chciałoby pozostać w Lidze Mistrzów, pozbieranie się po takiej porażce w tydzień będzie ich wiele kosztowało" - czytamy w tekście.
Rewanż dwumeczu ZAKSY z Cucine Lube zostanie rozegrany 3 marca. Lepszy z polsko-włoskiej pary zmierzy się ze zwycięzcą rywalizacji pomiędzy PGE Skrą Bełchatów a Zenitem Kazań. W pierwszym spotkaniu rosyjska drużyna wygrała w Bełchatowie 3:1 (25:23, 19:25, 25:23, 25:19).