Jak informowaliśmy, w niektórych klubach występujących w rozgrywkach Tauron Ligi miały pojawić się naciski i ograniczenia nałożone na siatkarki wspierające Strajk Kobiet. W jednej z drużyn działacze mieli jedynie prosić o przemyślenie, czy mieszanie się w politykę to aby dobry wybór. W innej - wprost zakazywać stosowania symbolu strajku i wypowiadania się o nim.
Wtedy jedna z zawodniczek klubu, który miał wprowadzić ograniczenia, tłumaczyła nam, że w jej drużynie największy nacisk wywierał trener. - Ma inne poglądy niż większość z nas. Tym zawodniczkom, które miały na ramieniu błyskawicę, kazał się w niej więcej nie pokazywać. Groził, że jedną odsunie od drużyny - mówiła. Teraz dotarliśmy do kolejnej siatkarki, która potwierdza naciski władz polskich klubów wobec swoich zawodniczek.
- Nie chcę wymieniać klubów z nazwy. Łatwo się zorientować, o kogo chodzi. Słyszałam o zakazach. A reakcja zawodniczek zawsze jest taka sama. Rzadko kto ryzykuje utratą pracy i dochodów - stwierdziła w rozmowie ze Sport.pl siatkarka grająca w klubie Tauron Ligi.
- Jestem przeciwna jakimkolwiek naciskom. Tu chodzi o ograniczanie podstawowych praw człowieka, a my jako sportowcy też jesteśmy ludźmi, chociaż może dla niektórych to szokujące odkrycie. Nie jest to też kwestia światopoglądowa, bo na temat poglądów to można dyskutować przykładowo w sprawie tego, jak i w co wierzyć, czy nie wierzyć, a nie w kwestii tak elementarnych rzeczy jak wolność, godność i prawa człowieka. Mamy prawo decydować o naszym ciele i życiu. Nikt nie może nam tego zabierać - dodała zawodniczka.
Sport.pl dowiedział się także, że w Developresie SkyRes Rzeszów, ŁKS-ie Commercecon Łódź, DPD Legionovii Legionowo czy E.Leclerc Radomce Radom miały nie występować żadne przypadki ograniczania zawodniczek. - O niczym takim nie słyszałam. W naszej szatni o tej sprawie cisza, nie wiemy też niestety nic o innych klubach - powiedziała nam siatkarka grająca w jednym z wymienionych klubów.