"Zawodniczkom, które miały na ramieniu błyskawicę, trener kazał się w niej nie pokazywać"

- Zawodniczkom, które miały na ramieniu błyskawicę, trener kazał się w niej więcej nie pokazywać. Groził, że jedną odsunie od drużyny - mówi nam jedna z siatkarek polskiej ligi. Jak dowiedzieliśmy się, niektóre kluby Tauron Ligi miały zabronić siatkarkom pokazywania na meczach symboli Strajku Kobiet. Wpływać na nie mieli sponsorzy, czyli spółki skarbu państwa.

Usta pomalowane czerwoną szminką, a na ramieniu czerwona błyskawica - w taki sposób część siatkarek manifestowała w trakcie meczów szóstej kolejki Tauron Ligi wsparcie dla Strajku Kobiet. Mecze rozgrywano w dniach 24-26 października, gdy protesty w Polsce były największe.

Jak dowiaduje się Sport.pl, zachowanie siatkarek miało nie spodobać się w kilku ligowych klubach. Powód? Pretensje mieli ponoć sponsorzy, czyli spółki skarbu państwa wspierające kilka drużyn siatkarskiej elity.

Zobacz wideo Główna różnica między Lewandowskim i Brzęczkiem. "Nadają na innych falach"

Siatkarki nie mogą reagować w sprawie strajku kobiet?

W jednej z drużyn działacze mieli jedynie prosić o przemyślenie, czy mieszanie się w politykę to aby dobry wybór. W innym - wprost zakazywać stosowania symbolu strajku i wypowiadania się o nim. - Jeśli coś powiem, źle się to dla mnie skończy. Nie mogę nawet pozwolić, żeby ktoś napisał, że nie udzieliłam komentarza - mówi Sport.pl jedna z siatkarek klubu, w którym występowały ograniczenia. Inne twierdzą, że wolą się w sprawę nie mieszać, nawet jeśli mają inne zdanie niż prezes czy dyrektorzy w klubie. 

Od jednej z nich dowiadujemy się jednak, że jest klub, w którym największy nacisk na zawodniczki miał wywierać trener. - Ma inne poglądy niż większość z nas. Tym zawodniczkom, które miały na ramieniu błyskawicę, kazał się w niej więcej nie pokazywać. Groził, że jedną odsunie od drużyny - mówi siatkarka Sport.pl.

Klubem, w którym zawodniczki miały dostać zakaz wypowiadania się o Strajku Kobiet, miał być m.in. Chemik Police, którego sponsorem jest należąca do skarbu państwa Grupa Azoty. - Pan Frankowski (Paweł Frankowski, prezes zarządu klubu - red.) myśli, że jest panem i władcą, bo ma za sponsora Grupę Azoty - mówi nam jeden z działaczy Tauron Ligi.

"Wsparcie dla zwolenników lub przeciwników Strajku nie jest rolą, ani celem klubu"

O komentarz poprosiliśmy władze klubu. "Poglądy zawodniczek Klubu w kwestii dotyczącej ewentualnego poparcia dla tzw. Strajku Kobiet nie są i nie były przedmiotem zainteresowania władz. Celem działania spółki jest w szczególności, zgodnie z aktem założycielskim, upowszechnianie i rozwijanie sportu kwalifikowanego oraz uczestnictwo we współzawodnictwie sportowym krajowym i międzynarodowym w piłce siatkowej kobiet. Klub nie wspiera działań zarówno zwolenników, jak i przeciwników Strajku Kobiet oraz jego postulatów, gdyż nie jest to jego rolą, ani celem" - odpowiedział nam Paweł Frankowski.

Frankowski dodaje, że klub nie zamierzał i nie zamierza stosować jakichkolwiek sankcji wobec siatkarek, ale przyznaje też, że zawodniczki w trakcie pracy "są obowiązane do zaniechania podejmowania jakichkolwiek działań mogących narazić na szwank dobre imię Klubu". "Wszelkie formy demonstracji swoich przekonań nie powinny przekraczać rozsądnych granic, lecz winny stanowić raczej wyjątek od reguły, którą jest swoboda wyrażania swoich poglądów w czasie wolnym od pracy na rzecz Klubu" - dodaje prezes Chemika.

"Chciałbym nadmienić, że w kontraktach zawodniczek nie ma żadnych zapisów niedozwolonych prawem. W czasie największych protestów w dniach 24-26 października zespół był w izolacji i w kwarantannie. Nie będę się odnosił do słów jakiegoś 'działacza', który nie potrafi lub nie ma cywilnej odwagi się przedstawić z imienia i nazwiska" - napisał prezes Grupy Azoty Chemika Police.

Czy ograniczenia mógł nakładać sponsor tytularny ligi? Mamy odpowiedź Tauronu i PLS-u

Jako pierwsza publicznie wypowiedziała się Joanna Wołosz, reprezentantka Polski grająca we włoskim Imoco Volley Conegliano. "Z ogromnym niepokojem obserwuję wydarzenia w Polsce. Docierają do mnie informacje o próbach 'pacyfikowania' zawodniczek grających na polskich parkietach (sponsorowane przez spółki Skarbu Państwa), które opowiedziały się po stronie protestujących... Informacje o niewygodnych i niemile widzianych symbolach na ramionach!? Czy tego chcemy, czy nie, polityka ma wpływ na nasze życia" - napisała na Instagramie.

 

Początkowo pojawiła się także nieoficjalna informacja, że na kluby naciska w tej sprawie firma Tauron, czyli sponsor tytularny rozgrywek. Mecze miały obserwować osoby pilnujące tego, jak czy zawodniczki mają na sobie symbole strajku i czy pokazują je do kamer w przypadku meczów telewizyjnych. Władze firmy oficjalnie się jednak od tej informacji odcinają. "Jedyną naszą aktywnością ostatnich tygodniach w stosunku do władz Polskiej Ligi Siatkówki był list z prośbą o informacje w sprawie wypracowanych rozwiązań dotyczących działalności PLS w czasie pandemii koronawirusa" - pisze nam Mirosława Karpińska, która odpowiada za kontakty z mediami.

O komentarz w sprawie zapytaliśmy także rzecznika Polskiej Ligi Siatkówki, Kamila Składowskiego. "PLS nigdy nie angażowała się, nie angażuje się obecnie i nie będzie angażować się w inicjatywy o charakterze politycznym. (...) Jako Polska Liga Siatkówki nie mamy w swoim regulaminie (Regulamin Profesjonalnego Współzawodnictwa w Piłce Siatkowej) żadnych zapisów, które (poza sprawami czysto dyscyplinarnymi czy też nieodpowiednimi zachowaniami podczas rozgrywanych meczów - tj. m.in. zachowania agresywne czy wulgarne) weryfikowałyby poglądy społeczne czy polityczne siatkarzy i siatkarek uczestniczących w zarządzanych przez nas rozgrywkach" - czytamy.

Składowski nie chciał skomentować słów Joanny Wołosz. "Naszym zadaniem jest rozwijanie i stałe podnoszenie jakości rozgrywek, a nie weryfikowanie czy też wpływanie na indywidualne poglądy polityczne czy społeczne" - wskazał.

Ograniczenia nie tylko w siatkówce. W tym roku problem wystąpił także w koszykówce

To nie pierwszy raz, gdy spółki skarbu państwa miałyby chcieć ingerować w kwestie światopoglądowe sportowców. W czerwcu 2020 r. PZKosz uzależnił wypłatę premii dla koszykarzy (należała im się za zajęcie ósmego miejsca w mistrzostwach świata rok wcześniej) od podpisania "umowy ambasadorskiej" z Energą, sponsorem kadry.

Rzecz w tym, że w narzuconej umowie były m.in. zapisy światopoglądowe, takie jak "zakaz propagowania postaw i ideologii sprzecznych z art. 18 Konstytucji RP, stanowiącym, iż małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej".

 - Od razu zwróciłem na to uwagę. Co by było, gdybym wypowiedział się na temat równouprawnienia osób homoseksualnych? Raczej zastosowano by wobec mnie jakieś potrącenie, bo konsultowałem się z prawnikiem - mówił "Przeglądowi Sportowemu" anonimowo jeden z reprezentantów Polski.

Kiedy afera wybuchła, część koszykarzy opublikowała w mediach społecznościowych identyczne grafiki z podpisem: "Dumny ambasador Energa SA".

Zdjęcie ilustrujące tekst nie miało w żaden sposób wskazywać, które kluby miały związek ze sprawą. Jest jedynie przedstawieniem tego, jak wyglądało używanie symboli Strajku Kobiet przez zawodniczki podczas meczów.

Więcej o: