Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Jakub Kowalczyk: Rzeczywiście powinienem teraz świętować okrągły jubileusz, pocelebrować, że stówka pękła, a tu - kurczę - przerwa.
- To było tak, że po covidzie robiono nam badania, żeby sprawdzić czy jesteśmy już zdolni do gry. To były badania wydolnościowe, sprawdzenie płuc i serca. EKG wyszło mi średnie, no to zaczęli mnie badać dalej. Chyba bardziej z ciekawości niż z obawy. Ale skończyło się na rezonansie, który pokazał, że mam zapalenie mięśnia sercowego. No i klops. Brzmi bardzo poważnie i groźnie, na szczęście zostało to wykryte bardzo szybko.
- Nie miałem żadnych symptomów, nic mnie nie bolało. Trenowałem, grałem, wychodziłem w pierwszym składzie, szło mi nieźle, czułem się w gazie. To było dla mnie strasznie duże zaskoczenie, kiedy doktor powiedział, że czeka mnie długa przerwa.
- Powiedziano mi, że może trwać nawet trzy miesiące. Ale nie wierzę, że będę musiał odpoczywać aż tak długo. Jestem z natury pozytywnie do wszystkiego nastawiony. To raz. A dwa - wcześnie to wykryto, dobrze się czuję, więc nie chce mi się wierzyć, że będę musiał bardzo długo odpoczywać od siatkówki.
- Nic mi nie wolno! Lekarstwo jest takie, że mam leżeć i odpoczywać. I nie oglądać meczów swojej drużyny. Najlepiej żebym sobie włączał tylko komedie romantyczne, ha, ha. O, mogę jeszcze chodzić na krótkie spacery z pieskiem.
- Po covidzie zdarzały mi się zadyszki, kiedy pracowałem nad powrotem do formy. Za dużo czasu na treningi wtedy nie było, więc w meczach czułem się zmęczony.
- Dlatego u nas wprowadzono odpowiednie procedury. Zadbano o nas. Lekarze dokładnie sprawdzają każdego pod kątem płuc i serca. Ja jak już się dowiedziałem, że mam tę kolejną przypadłość, to poczytałem, że z nią się często wiąże duży ból w klatce piersiowej, niemiarowe bicie serca, a ja tego zupełnie nie odczuwałem. Dopiero jak odebrałem opis od lekarza, to gorzej się poczułem. Ale to pewnie miało podłoże psychiczne, a nie fizyczne.
- Nie. Sanepid działa, a ludzie na osiedlu wiedzą, że gram w siatkówkę, więc trzeba było się pilnować, swoje na kwarantannie odsiedzieć. A jak wróciłem do treningów, to - tak jak mówię - nie było lekko, ale też nie padałem bez sił, nie byłem jakoś bardzo zaniepokojony.
- Z miesiąc temu. Naprawdę nie miałem ciężkich przejść. Gdybym się nie zbadał, to normalnie bym trenował, bo tylko przez jeden dzień plecy mnie bolały. Na szczęście wszystko przechodzę łagodnie.
- Z tym pechem to masz rację. Zwłaszcza że między boreliozą a covidem jeszcze pękł mi triceps na 12 centymetrów. Nie milimetrów - centymetrów!
- Nie miałem przerwy. To był lewy triceps, więc mogłem grać. Triceps jest nie do urwania, wszystkie głowy się trzymały, on pękł w środku ile się tylko dało. Nie wiem jak to możliwe, że przygarnąłem w tym roku wszystko, co mogłem przygarnąć. Borelioza to najpewniej pozostałość po kleszczu. Nie znalazłem go, ale na brzuchu miałem rumień i lekarz nie miał wątpliwości. Borelioza, antybiotyk na dwa tygodnie - klasyka. Dobrze, że miałem ten rumień. Czytałem bardzo ciekawą książkę "Znikanie" Izabeli Morskiej. Autorka to wykładowca z Gdańska. Ona opisuje swoje podróże do lekarzy, rozmowy z nimi. Miała coraz więcej komplikacji zdrowotnych, nikt nie wiedział co się dzieje, aż wyszło, że to borelioza.
- Spokojnie, czytałem to jakiś czas temu. Teraz poprosiłem ludzi na Instagramie, żeby polecili mi jakieś książki podróżnicze, biografie. Muszę odpocząć, choć na szczęście czuję się naprawdę nieźle. We wtorek wyszedł komunikat o moim stanie zdrowia, ale najbardziej się stresowałem tym, że chłopaki grają mecz, a ja siedzę przed telewizorem. Dawno nie byłem w takiej sytuacji. Pisałem do chłopaków, że nie mogę się denerwować, prosiłem, żeby mnie potraktowali poważnie, a tętno mi skakało! [Kowalczyk nie traci dobrego nastroju, mimo że Verva przegrała na wyjeździe z Treflem Gdańsk 2:3].