Mateusz Bieniek: We Włoszech zaczyna się panika. FIVB raczej się nie zgodzi na ich prośbę

- Robi się groźnie. Cały kraj został zamknięty, czyli już zarażenia rozrosły się do gigantycznej skali, a nie wiadomo co będzie dalej - mówi Mateusz Bieniek. Siatkarz reprezentacji Polski jest zawodnikiem włoskiego Lube Civitanova. Z powodu koronawirusa premier Italii postanowił zawiesić wszystkie rozgrywki sportowe w kraju aż do 3 kwietnia.

We Włoszech cały czas bardzo szybko rosną liczby zarażeń koronawirusem i zgonów nim spowodowanych. W poniedziałkowy wieczór potwierdzonych przypadków choroby było już ponad dziewięć tysięcy, a zmarłych 463. Premier Italii Giuseppe Conte postanowił więc, że tzw. czerwoną strefą staje się cały kraj i na terenie całych Włoch zamknął szkoły i uniwersytety oraz odwołał wszystkie wydarzenia kulturalne i sportowe. Sportowcy mają wrócić do rywalizacji nie wcześniej niż 3 kwietnia.

Zobacz wideo Wilfredo Leon to wzmocnienie i tak już bardzo mocnej reprezentacji Polski

Łukasz Jachimiak: Jeszcze w niedzielę grałeś w meczu swojego Lube z Trentino, a co będziesz robił przez najbliższy prawie miesiąc?

Mateusz Bieniek: Ligę włoską zawieszono do 3 kwietnia, a nie wiemy jeszcze co będzie z Ligą Mistrzów. Najprawdopodobniej też będzie zawieszona, bo w grze w niej zostały trzy włoskie zespoły, a przecież my nie możemy wyjeżdżać z kraju. Trentino miało grać z Jastrzębiem w Słowenii, ale tam nie pojedzie. Nie ma chyba innej opcji niż zawieszenie Ligi Mistrzów. Słyszałem też takie plany, że Włosi chcą prosić Międzynarodową Federację Piłki Siatkowej, żeby Liga Narodów w tym roku została skrócona albo nawet żeby jej wcale nie było. Wszystko po to, żeby można było dokończyć ligę włoską. Ale nie wydaje mi się, żeby FIVB się na coś takiego zgodziła. Każdy będzie patrzył na swoje interesy.

Co będziecie robić przez prawie miesiąc bez rozgrywek? Czy szefowie klubu na razie każą Wam zostać w domach i czekać jak się będzie rozwijała sytuacja z koronawirusem, czy będziecie normalnie trenować?

- Dzisiaj mamy trening. Tak jest zapisane w planie, a żadnej informacji o zmianie klub nie podał. Spotkamy się w hali i na pewno wtedy porozmawiamy, więcej się dowiemy.

Jeszcze dwa tygodnie temu mówiłeś dla TVP Sport, że zagrożenia zupełnie nie odczuwasz i żartowałeś, że w razie czego uciekniesz do Fabiana Drzyzgi do Nowosybirska, gdzie wirus nie ma szans z 50-stopniowym mrozem. Teraz chyba naprawdę robi się groźnie?

- Robi się, to prawda. Sytuacja jest trudna, zaczyna się panika. Cały kraj został zamknięty, czyli już zarażenia rozrosły się do gigantycznej skali, a nie wiadomo co będzie dalej.

Region w którym mieszkasz jest oddalony od mającej największy problem z koronawirusem Lombardii o około 400 kilometrów. To jeszcze jest pocieszająca informacja czy już i wokół Ciebie jest dużo przypadków zachorowań?

- Na szczęście akurat w regionie Marche jest spokojnie. Jakieś przypadki już były, ale w porównaniu z północnymi regionami Włoch tu jest naprawdę dobrze.

Jesteś w kontakcie z kolegami z reprezentacji Polski grającymi w innych włoskich klubach i z trenerem kadry Vitalem Heynenem, który prowadzi Perugię? Pewnie zastanawiacie się, jak to wszystko wpłynie na igrzyska?

- Rozmawiałem ostatnio z Bartkiem Bednorzem. On w Modenie ma gorszą sytuację niż ja tutaj. On już od jakiegoś czasu żył w czerwonej strefie. Ja jestem w niej dopiero od poniedziałku.

Niedzielny mecz graliście przy pustych trybunach?

- Tak, to był pierwszy nasz mecz bez kibiców. Bez nich gra się bardzo źle, mecz wygląda jak sparing za zamkniętymi drzwiami. Przecież nie po to trenujemy, żeby później występować w ciszy i słuchać jak koledzy klaszczą. Ale wiadomo, że troska o zdrowie nasze i publiczności jest najważniejsza, a w dużych skupiskach ludzi ten wirus bardzo się rozprzestrzenia.

Wierzysz, że wkrótce zostanie pokonany? Że wszystko wróci do normy? Że igrzyska odbędą się zgodnie z planem?

- O igrzyskach na razie nie ma co myśleć i mówić, bo po prostu trudno stwierdzić, jak będzie.

Na pewno jesteście w o tyle dobrej sytuacji, że - w odróżnieniu od sportowców z wielu innych dyscyplin - kwalifikacje olimpijskie macie już za sobą.

- To prawda, tyle dobrego.

Powiedz szczerze - gdybyś dostał zgodę na wyjazd do Polski, to skorzystałbyś? We Włoszech czujesz się zagrożony?

- Wątpię, że mógłbym dostać taką zgodę. Mamy trzy tygodnie przerwy i na pewno będziemy musieli przez ten czas trenować. W przeciwnym razie w kwietniu od nowa musielibyśmy zaczynać przygotowania do gry, bo stracilibyśmy całą formę. Zostaję na miejscu, nie panikuję, ale ręce myję często i staram się za dużo z domu nie wychodzić.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.