Zdobył 119 punktów w pięciu meczach. Tak imponującego dorobku nie ma żaden inny siatkarz Serie A. Drugi jest Wilfredo Leon, który w sześciu spotkaniach zanotował 103 punkty. Kurek rozkręca się z meczu na mecz. Ostatnio w ciągu tygodnia zaliczył trzy świetne występy z rzędu: - 6 listopada w przegranym 2:3 meczu Monzy z Perugią (to zespół prowadzony przez Vitala Heynena, w składzie jest Wilfredo Leon) zdobył 33 punkty - 10 listopada w przegranym 2:3 spotkaniu z Top Volley Latina uzyskał 31 punktów i miał aż 63 proc. skuteczności ataku (27/43) - 13 listopada w wygranym 3:1 starciu z Consarem Ravenna wywalczył 29 pkt, znów imponując skutecznością (62 proc. - 26/42) i zgarniając tytuł MVP.
Jakub Michalak: Bartek to jest Bartek: lubi spokój, znacie go, wiecie, że medialna część kariery nie jest dla niego kluczowa.
- To prawda. Praca powoli przynosi efekty. Bartek powoli wraca do swojej siatkówki. Bo to jeszcze nie jest jego normalna siatkówka. Myślę, że jego apogeum przyjdzie w przyszłym roku, na sezon reprezentacyjny.
- Tak, teraz Bartek gra dobrze, ale jeszcze nie osiągnął pułapu, który łapie gdy jest w najwyższej formie. Jeszcze widzę po nim, że kilka miesięcy się leczył.
- Absolutnie żadnych. Organizm Bartka jest w stu procentach gotowy do maksymalnego wysiłku, do grania z pełnym zaangażowaniem.
- Zdecydowanie tak. Każdemu mojemu zawodnikowi powtarzam, że lepiej wrócić dwa tygodnie za późno niż jeden dzień za szybko. Bartek był w najlepszych możliwych rękach, wcale nie we Włoszech, tylko u nas - najpierw u neurochirurga z Warszawy, a później na rehabilitacji u fachowców z Łodzi. Sam też świetnie pracował nad swoim ciałem, nad powrotem do pełnej dyspozycji. Bartek jest niewiarygodnym pracusiem, za nim ogromna praca, a teraz ma już okres cieszenia się ze zdrowia i powoli też z siatkówki. Teraz patrząc na niego - a odwiedziłem go półtora tygodnia temu - nie mam wątpliwości, że wraca i że będzie już tylko lepiej. Sam mi powiedział, że czuje, że powoli wraca do normalnego grania.
- Był taki moment, że wyprzedzaliśmy zakładany okres powrotu do pełnej sprawności. To wyprzedzanie niekoniecznie dobrze się skończyło, więc trzeba było zwolnić i iść zgodnie z programem. Bartek gdyby mógł, to wróciłby jak najszybciej, ale w pewnym momencie musiał zaufać, że lekarze, rehabilitanci i fizjoterapeuci wiedzą lepiej co się z jego ciałem dzieje. Bartek podszedł do sprawy profesjonalnie, choć oczywiście bardzo chciał grać w reprezentacji. Wiosna i wczesne lato wskazywały na to, że się załapie na więcej turniejów niż tylko część Pucharu Świata. Jednak ostatecznie musieliśmy posłuchać osób, które brały pełną odpowiedzialność za jego zdrowie. Jesteśmy zadowoleni, że chociaż nie było go na mistrzostwach Europy, to w sezon klubowy wszedł jako pełnowartościowy zawodnik.
- Ha, ha, to fakt.
- A propos Monzy muszę powiedzieć jedno: nie ukrywajmy, że rynek bardzo różnie patrzy na kontuzjowanych zawodników. Oczywiście jest istotne czy to są najlepsi siatkarze świata, ale i tak klub z Monzy podjął niemałe ryzyko, bo przecież nie wiedział czy Bartek pojawi się w pełni sprawny i czy będzie grał pierwsze skrzypce. Jak ich odwiedziłem, to od razu zauważyłem, że czują się jak zwycięzcy. Weszli w takim momencie, w którym trzeba było dużego ryzyka z ich strony, podjęli je i teraz mają wielkie korzyści.
- Tak, oni czują się zdecydowanie inaczej. W tym klubie też byłem półtora tygodnia temu i rozmawiałem z przedstawicielami klubu również o Bartku.
- Powiedzenie jak najbardziej pasuje do tej sytuacji. Tak bywa, że duże kluby nie decydują się pójść w ryzyko, że wolą coś bardziej przewidywalnego. W tym przypadku zachowawcze podejście ludziom z Lube odbija się czkawką.
- Zgodzę się z jednym i z drugim. Jak Bartek jest w normalnym zdrowiu, to może grać o wszystko wszędzie - o mistrzostwo każdego kraju, każdej ligi i o wygranie każdej imprezy międzynarodowej w reprezentacji. On jest zawodnikiem, który jest gwarantem walki o wszystko. Z drugiej strony faktycznie to, że ominą go mecze Ligi Mistrzów, że nie wiadomo czy będzie grał w Top 4 Pucharu Włoch, to dla jego ciała, dla jego przygotowania przedolimpijskiego jest rzecz pozytywna. Ale wybierając Monzę bardziej niż o graniu czy niegraniu co trzy dni myśleliśmy o tym, żeby Bartek pojawił się w klubie, który ma bardzo profesjonalny sztab, dobrego trenera, bardzo dobre zaplecze. Jeśli ktoś nie był w Candy Arenie w Monzie, to serdecznie zapraszam. Wydaje mi się, że każdy klub w Polsce mógłby pozazdrościć takiej infrastruktury. I osób, które tam pracują. To jest klub, który robi pierwsze kroki do dużej siatkówki. Jeśli zarząd, dyrektor sportowy i trener dalej będą pracować tak jak teraz, to w ciągu kilku lat Monza będzie mocno walczyła z każdym we Włoszech i w europejskich pucharach. Bartek zyskuje, ponieważ gra w bardzo dobrej lidze u bardzo dobrego trenera i - jak widać - podnosi całą swoją drużynę.
- Zgodzę się. Ale tak samo by było, gdyby Bartek grał w PlusLidze, praktycznie obojętnie w której drużynie. On rzeczywiście jest gwiazdą. Ale jak popatrzymy w skład Monzy, to jednak zauważymy między innymi, że na rozegraniu jest tam Santiago Orduna, który był podstawowym zawodnikiem Modeny, gdy ta po raz ostatni sięgała po wszystkie trofea.
- Zgadza się, a Santi dopiero zaczyna grać. Na pierwsze cztery kolejki Serie A on był zawieszony za sprzeczkę z poprzedniego sezonu. Dopiero teraz, w ostatnim meczu, rozgrywał po raz pierwszy. Wcześniej Bartkowi wystawiał drugi rozgrywający, który prezentuje bardzo niski poziom. W meczu z Perugią [drużyna Kurka przegrała z zespołem Vitala Heynena i Wilfredo Leona 2:3] była taka sytuacja, że drugiego rozgrywającego postanowiono zastąpić zawodnikiem z drużyny juniorów. Rozgrywał 17-latek. I pomimo porażki ten siatkarz dostał nagrodę MVP meczu. W lidze włoskiej chyba tylko dwa razy się zdarzyło, że wyróżniono gracza z przegranej drużyny. Są w Monzie ciekawi gracze, teraz ona jest ósma w tabeli. Jeżeli się załapie do play-offów, to cel będzie zrealizowany, a wtedy drużyna będzie mogła jeszcze coś namieszać. Nieźle potrafi pograć przyjmujący Yacine Louati, który jest w szerokiej kadrze Francji, na tej samej pozycji sporo umie Donovan Dzavoronok, czyli pierwszy skrzydłowy reprezentacji Czech. Tak, ja wiem, że to tylko czeska kadra.
- Po tym meczu zdecydowanie inaczej na Czechów patrzymy, ale pamiętajmy, że jeszcze dwa lata temu w mistrzostwach Europy oni zaszli dalej niż my, a ten "Dzava" świetnie zagrał przeciw Francji, bardzo pomagając wyeliminować ją w walce o awans do ćwierćfinału. Poza tym Bartek ma takie przełożenie na drużynę, że dzięki niemu wszyscy grają lepiej. Monza będzie mocno walczyła z każdym. W pięciu kolejkach wygrała tylko raz, ale i z Perugią była walka i wynik 2:3, i z Latiną, która ma kawałek niezłego składu, też było 2:3.
- Pamiętam, że wszystko było zaplanowane dużo wcześniej, że wszystkie loty były wcześniej zarezerwowane i opłacone. Bartek ruszył do Włoch zgodnie z planem. Po prostu z góry miał określone w ilu i w których meczach w Japonii zagra. Na pewno z klubu żadnych nacisków nie było. Monza zachowywała się super, nie prosiła, żeby Bartek przyjechał wcześniej, żeby odpuścił sobie cokolwiek z reprezentacyjnego turnieju, mimo że ten turniej tak naprawdę nie miał przecież wielkiego znaczenia