Bartosz Kurek w sezon Serie A wszedł z drzwiami. "To jeszcze nie jest jego normalna siatkówka"

- Monza zaryzykowała i widzę, że ludzie z tego klubu czują się jak zwycięzcy. W Lube też kilka dni temu byłem i rozmawiałem z przedstawicielami klubu między innymi o Bartku. Zachowawcze podejście odbija się im czkawką - mówi w rozmowie ze Sport.pl Jakub Michalak, menedżer Bartosza Kurka. MVP ubiegłorocznych mistrzostw świata po operacji kręgosłupa robi furorę w średniaku włoskiej Serie A. A gigant, który wystraszył się kontuzji Polaka, teraz żałuje, że wycofał się z transferu.

Zdobył 119 punktów w pięciu meczach. Tak imponującego dorobku nie ma żaden inny siatkarz Serie A. Drugi jest Wilfredo Leon, który w sześciu spotkaniach zanotował 103 punkty. Kurek rozkręca się z meczu na mecz. Ostatnio w ciągu tygodnia zaliczył trzy świetne występy z rzędu: - 6 listopada w przegranym 2:3 meczu Monzy z Perugią (to zespół prowadzony przez Vitala Heynena, w składzie jest Wilfredo Leon) zdobył 33 punkty - 10 listopada w przegranym 2:3 spotkaniu z Top Volley Latina uzyskał 31 punktów i miał aż 63 proc. skuteczności ataku (27/43) - 13 listopada w wygranym 3:1 starciu z Consarem Ravenna wywalczył 29 pkt, znów imponując skutecznością (62 proc. - 26/42) i zgarniając tytuł MVP.

Łukasz Jachimiak: Gra wyśmienicie, jest najlepiej punktującym zawodnikiem Serie A, a w mediach go nie ma - cały Bartosz Kurek?

Jakub Michalak: Bartek to jest Bartek: lubi spokój, znacie go, wiecie, że medialna część kariery nie jest dla niego kluczowa.

Szkoda, bo jest o czym rozmawiać. Jak się patrzy na liczby zdobywanych przez niego punktów i na skuteczność ataku, to trudno nie być pod wrażeniem.

- To prawda. Praca powoli przynosi efekty. Bartek powoli wraca do swojej siatkówki. Bo to jeszcze nie jest jego normalna siatkówka. Myślę, że jego apogeum przyjdzie w przyszłym roku, na sezon reprezentacyjny.

Teraz Kurek atakuje ze skutecznością powyżej 60 proc., co jest znakomitym wynikiem, ale rozumiem, że dobrze pamięta swoje występy z ubiegłorocznych mistrzostw świata, np. z finału z Brazylią, gdy skończył 20 z 28 piłek?

- Tak, teraz Bartek gra dobrze, ale jeszcze nie osiągnął pułapu, który łapie gdy jest w najwyższej formie. Jeszcze widzę po nim, że kilka miesięcy się leczył.

Ale z jego zdrowiem nie ma już żadnych kłopotów?

- Absolutnie żadnych. Organizm Bartka jest w stu procentach gotowy do maksymalnego wysiłku, do grania z pełnym zaangażowaniem.

Czyli opłaciło się trochę dmuchać na zimne w sezonie reprezentacyjnym?

- Zdecydowanie tak. Każdemu mojemu zawodnikowi powtarzam, że lepiej wrócić dwa tygodnie za późno niż jeden dzień za szybko. Bartek był w najlepszych możliwych rękach, wcale nie we Włoszech, tylko u nas - najpierw u neurochirurga z Warszawy, a później na rehabilitacji u fachowców z Łodzi. Sam też świetnie pracował nad swoim ciałem, nad powrotem do pełnej dyspozycji. Bartek jest niewiarygodnym pracusiem, za nim ogromna praca, a teraz ma już okres cieszenia się ze zdrowia i powoli też z siatkówki. Teraz patrząc na niego - a odwiedziłem go półtora tygodnia temu - nie mam wątpliwości, że wraca i że będzie już tylko lepiej. Sam mi powiedział, że czuje, że powoli wraca do normalnego grania.

Przez lata różnie się kariera Kurka układała, ale z pracowitości znają go wszyscy. Trudno było upilnować, żeby po operacji kręgosłupa z pracą nie przesadził?

- Był taki moment, że wyprzedzaliśmy zakładany okres powrotu do pełnej sprawności. To wyprzedzanie niekoniecznie dobrze się skończyło, więc trzeba było zwolnić i iść zgodnie z programem. Bartek gdyby mógł, to wróciłby jak najszybciej, ale w pewnym momencie musiał zaufać, że lekarze, rehabilitanci i fizjoterapeuci wiedzą lepiej co się z jego ciałem dzieje. Bartek podszedł do sprawy profesjonalnie, choć oczywiście bardzo chciał grać w reprezentacji. Wiosna i wczesne lato wskazywały na to, że się załapie na więcej turniejów niż tylko część Pucharu Świata. Jednak ostatecznie musieliśmy posłuchać osób, które brały pełną odpowiedzialność za jego zdrowie. Jesteśmy zadowoleni, że chociaż nie było go na mistrzostwach Europy, to w sezon klubowy wszedł jako pełnowartościowy zawodnik.

Wszedł z drzwiami.

- Ha, ha, to fakt.

Szkoda, że Monza nie zaczęła tak dobrze jak Kurek.

- A propos Monzy muszę powiedzieć jedno: nie ukrywajmy, że rynek bardzo różnie patrzy na kontuzjowanych zawodników. Oczywiście jest istotne czy to są najlepsi siatkarze świata, ale i tak klub z Monzy podjął niemałe ryzyko, bo przecież nie wiedział czy Bartek pojawi się w pełni sprawny i czy będzie grał pierwsze skrzypce. Jak ich odwiedziłem, to od razu zauważyłem, że czują się jak zwycięzcy. Weszli w takim momencie, w którym trzeba było dużego ryzyka z ich strony, podjęli je i teraz mają wielkie korzyści.

Zupełnie inaczej czują się pewnie ludzie, którzy zrezygnowali ze sprowadzenia Kurka do Cucine Lube Civitanova?

- Tak, oni czują się zdecydowanie inaczej. W tym klubie też byłem półtora tygodnia temu i rozmawiałem z przedstawicielami klubu również o Bartku.

Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana?

- Powiedzenie jak najbardziej pasuje do tej sytuacji. Tak bywa, że duże kluby nie decydują się pójść w ryzyko, że wolą coś bardziej przewidywalnego. W tym przypadku zachowawcze podejście ludziom z Lube odbija się czkawką.

Bartosz Kurek wierzy w medal na igrzyskach olimpijskich:

Zobacz wideo

Patrząc na sytuację Kurka, to z jednej strony szkoda, że nie trafił do Lube, bo nie gra o wygranie Serie A i Ligi Mistrzów, a z drugiej strony to chyba dobrze, że w sezonie olimpijskim, będąc po poważnej kontuzji, nie będzie miał strasznie dużo grania wyłącznie o najwyższą stawkę?

- Zgodzę się z jednym i z drugim. Jak Bartek jest w normalnym zdrowiu, to może grać o wszystko wszędzie - o mistrzostwo każdego kraju, każdej ligi i o wygranie każdej imprezy międzynarodowej w reprezentacji. On jest zawodnikiem, który jest gwarantem walki o wszystko. Z drugiej strony faktycznie to, że ominą go mecze Ligi Mistrzów, że nie wiadomo czy będzie grał w Top 4 Pucharu Włoch, to dla jego ciała, dla jego przygotowania przedolimpijskiego jest rzecz pozytywna. Ale wybierając Monzę bardziej niż o graniu czy niegraniu co trzy dni myśleliśmy o tym, żeby Bartek pojawił się w klubie, który ma bardzo profesjonalny sztab, dobrego trenera, bardzo dobre zaplecze. Jeśli ktoś nie był w Candy Arenie w Monzie, to serdecznie zapraszam. Wydaje mi się, że każdy klub w Polsce mógłby pozazdrościć takiej infrastruktury. I osób, które tam pracują. To jest klub, który robi pierwsze kroki do dużej siatkówki. Jeśli zarząd, dyrektor sportowy i trener dalej będą pracować tak jak teraz, to w ciągu kilku lat Monza będzie mocno walczyła z każdym we Włoszech i w europejskich pucharach. Bartek zyskuje, ponieważ gra w bardzo dobrej lidze u bardzo dobrego trenera i - jak widać - podnosi całą swoją drużynę.

Na razie w Monzie brakuje innych graczy klasy Kurka. On kolegów jednak przerasta i sportowo, i mentalnie.

- Zgodzę się. Ale tak samo by było, gdyby Bartek grał w PlusLidze, praktycznie obojętnie w której drużynie. On rzeczywiście jest gwiazdą. Ale jak popatrzymy w skład Monzy, to jednak zauważymy między innymi, że na rozegraniu jest tam Santiago Orduna, który był podstawowym zawodnikiem Modeny, gdy ta po raz ostatni sięgała po wszystkie trofea.

To akurat dla Kurka ważne, bo od jego współpracy z rozgrywającym zależy znacznie więcej niż od współpracy z innymi kolegami.

- Zgadza się, a Santi dopiero zaczyna grać. Na pierwsze cztery kolejki Serie A on był zawieszony za sprzeczkę z poprzedniego sezonu. Dopiero teraz, w ostatnim meczu, rozgrywał po raz pierwszy. Wcześniej Bartkowi wystawiał drugi rozgrywający, który prezentuje bardzo niski poziom. W meczu z Perugią [drużyna Kurka przegrała z zespołem Vitala Heynena i Wilfredo Leona 2:3] była taka sytuacja, że drugiego rozgrywającego postanowiono zastąpić zawodnikiem z drużyny juniorów. Rozgrywał 17-latek. I pomimo porażki ten siatkarz dostał nagrodę MVP meczu. W lidze włoskiej chyba tylko dwa razy się zdarzyło, że wyróżniono gracza z przegranej drużyny. Są w Monzie ciekawi gracze, teraz ona jest ósma w tabeli. Jeżeli się załapie do play-offów, to cel będzie zrealizowany, a wtedy drużyna będzie mogła jeszcze coś namieszać. Nieźle potrafi pograć przyjmujący Yacine Louati, który jest w szerokiej kadrze Francji, na tej samej pozycji sporo umie Donovan Dzavoronok, czyli pierwszy skrzydłowy reprezentacji Czech. Tak, ja wiem, że to tylko czeska kadra.

Trochę inaczej na nią patrzymy po niedawnym spotkaniu na mistrzostwach Europy.

- Po tym meczu zdecydowanie inaczej na Czechów patrzymy, ale pamiętajmy, że jeszcze dwa lata temu w mistrzostwach Europy oni zaszli dalej niż my, a ten "Dzava" świetnie zagrał przeciw Francji, bardzo pomagając wyeliminować ją w walce o awans do ćwierćfinału. Poza tym Bartek ma takie przełożenie na drużynę, że dzięki niemu wszyscy grają lepiej. Monza będzie mocno walczyła z każdym. W pięciu kolejkach wygrała tylko raz, ale i z Perugią była walka i wynik 2:3, i z Latiną, która ma kawałek niezłego składu, też było 2:3.

A jak było z wylotem Kurka do Monzy z Japonii, z Pucharu Świata? Akurat tamtego dnia Polska grała z Brazylią, zwycięstwo mogło dać nam później złoty medal turnieju, więc żałowaliśmy, że sytuacja nie potoczyła się inaczej. Klub nie naciskał, żeby gwiazda przyjechała, bo do startu Serie A zostawał już tylko tydzień?

- Pamiętam, że wszystko było zaplanowane dużo wcześniej, że wszystkie loty były wcześniej zarezerwowane i opłacone. Bartek ruszył do Włoch zgodnie z planem. Po prostu z góry miał określone w ilu i w których meczach w Japonii zagra. Na pewno z klubu żadnych nacisków nie było. Monza zachowywała się super, nie prosiła, żeby Bartek przyjechał wcześniej, żeby odpuścił sobie cokolwiek z reprezentacyjnego turnieju, mimo że ten turniej tak naprawdę nie miał przecież wielkiego znaczenia

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.