Pierwszy od lat awans do Final Six Ligi Narodów, pierwsze od dekady wejście do półfinału turnieju mistrzowskiego - sezon 2019 sportowo był dla kadry udany. Ale zaraz po mistrzostwach Europy w Turcji Joanna Wołosz poszła do prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej Jacka Kasprzyka i powiedziała, że większość drużyny chce zwolnienia trenera.
Jak zareagował prezes - już wiemy. Dzień po tym jak zarząd związku jednogłośnie postanowił przedłużyć współpracę z Nawrockim do końca MŚ w 2022 roku zawodniczki kadry wydały oświadczenie. Dostaliśmy je od kapitan Agnieszki Kąkolewskiej. Ona już w rozmowie ze Sport.pl zwracała uwagę na to, że jej zdaniem źle w całej sprawie zostały potraktowane siatkarki. W oświadczeniu czytamy m.in.:
Pod tym pismem podpisały się: Martyna Grajber, Klaudia Alagierska, Agnieszka Kąkolewska, Martyna Łukasik, Zuzanna Efimienko-Młotkowska, Paulina Maj-Erwardt, Joanna Wołosz, Aleksandra Wójcik, Natalia Mędrzyk, Malwina Smarzek-Godek, Katarzyna Zaroślińska-Król i Marlena Kowalewska.
Żadna z zawodniczek nie chciała przedstawiać w mediach zarzutów wobec trenera Nawrockiego. Ale po naszym wywiadzie z prezesem Kasprzykiem kadra zmieniła zdanie. - W myśl dobra reprezentacji, drużyna usiłowała rozwiązać problem bez angażowania mediów i osób postronnych, w tym agentów. Mnożące się artykuły związane z tą sprawą, a przede wszystkim sam wywiad Prezesa Kasprzyka ujawniający szczegóły podjętych wcześniej rozmów, wywarły na zespole ogromne oburzenie. W obliczu wszystkich zarzutów, często nieprawdziwych, drużyna czuje się skrzywdzona oraz oszukana. Upublicznianie wewnętrznych problemów reprezentacji na łamach prasy w opinii zawodniczek jest niedopuszczalne oraz może rzutować negatywnie na zbliżające się kwalifikacje - czytamy w oświadczeniu. W dalszej części znajdujemy dziewięć zarzutów wobec trenera, o których Wołosz i Smarzek miały informować prezesa PZPS-u.
1. "Zespół w trakcie zgrupowań, jak i poprzednich sezonów kadrowych, próbował rozmawiać z Trenerem Nawrockim na temat bieżących problemów, jednak każda rozmowa spotykała się z negatywnym odbiorem i bagatelizowaniem. Większość zawodniczek w ciągu 5-miesięcznego sezonu kadrowego nie doczekała się nawet jednej rozmowy indywidualnej."
Trudno ocenić jak było, kiedy obserwowało się tylko mecze, a nie treningi i czas spędzany przez drużynę w różnych ośrodkach, na zgrupowaniach. Trener Nawrocki mógłby odpowiedzieć, dlaczego nie chciał rozmawiać z zawodniczkami indywidualnie, czy nie uznaje takich rozmów za potrzebne. Ale trener nie odpowiada na telefony, nie wydał też żadnego oświadczenia.
2. "Kontakt pomiędzy sezonami kadrowymi zupełnie nie istnieje. Trener ani sztab szkoleniowy nie miał żadnego osobistego, ani nawet telefonicznego kontaktu z zawodniczkami oraz klubami. O wszystkim, łącznie z powołaniami, zespół dowiadywał się z mediów lub kilka dni przed rozpoczęciem zgrupowania. Dodatkowym problemem był kompletny brak obecności Trenera Nawrockiego podczas meczów ligowych (krajowych oraz zagranicznych), co powodowało brak totalny dialogu. Po wysłaniu przez nas listu do PZPS Trener nagle zaczął pojawiać się na meczach w Polsce."
Obserwatorzy rozgrywek ligowych twierdzą, że trener Nawrocki ligowe mecze ogląda z trybun. Obrońcy szkoleniowca przekonują, że do zagranicznych klubów jeździć nie musi, bo mecze może zobaczyć w domu. Jednak trudno udawać, że wyjazdy Nawrockiego (choć raz na jakiś czas) nie miałyby dobrego wpływu na relacje, a być może też na poszerzanie wiedzy trenera.
3. "Bagatelizowanie stanu zdrowia zawodniczek oraz okazywanie niezadowolenia w przypadku kontuzji. Często przekładanie wyniku ponad zdrowie zawodniczek."
Trudno być arbirtrem w tej sprawie, skoro wcześniej zawodniczki nie mówiły, że trener każe im grać mimo urazów. Klaudia Alagierska w trakcie ME występowała z "uprzężą" na kolanie, ale pytana czy wszystko jest z nią w porządku zapewniała, że ma to założone "bardziej dla głowy niż dla kolana". Ewentualnie można się pochylić nad rozmową Malwiny Smarzek-Godek z Weszlo.com, w której atakująca opisuje swoje poważne kłopoty zdrowotne, mimo których grała w Lidze Narodów. - Nagle poczułam, że drętwieje mi szyja, połowa twarzy, że mam problem z oddychaniem. Zadzwoniłam na pogotowie. Zbadali mnie tam, powiedzieli, że wszystko ok, że nic się nie dzieje. Gdy mi to mówili, miałam taką telepawkę, że mi się ręce trzęsły. Puścili mnie do domu. Dziwnie się czułam, ale niby mi przeszło. No dobra. Pojechaliśmy po tygodniu do Szczyrku na zgrupowanie. Ten sam nawrót na siłowni, jakieś kłucia w klatce piersiowej, trzęsawka rąk, jakby gula w gardle. Znowu pogotowie, przebadali mnie, ale to normalne przyjęcie w szpitalu, więc pomyślałam, że nie mogą nic wykryć. Ja się nakręcałam, przekonana, że coś złego się wydarzy. Gdy kładłam się spać, czułam się jakby ktoś mi leżał na klatce piersiowej, tak ciężko mi się oddychało. Miałam też kołatania serca" - opowiadała Smarzek.
I dalej:
"Trenerowi w Holandii przed meczem powiedziałam, że nie dam rady zagrać, że codziennie czuję się źle, albo mi serce kołacze, albo mnie dusi. Trener na to:
– No dobrze, ale to na pewno jest na tle nerwowym, nie takie przygody miałem z zawodnikami.
Myślę: k...a, jakie nerwowe tło? Jak to jest nerwowe, jak mi tak jest? Ale wyszłam na mecz, zrobiłam wtedy czterdzieści dwa punkty w czterech setach. Rekord punktowy reprezentacji Polski. Trener po meczu:
– I ty się źle czujesz? Proszę cię. Tak grają ludzie, którzy się źle czują?"
4. "Obniżanie poczucia wartości zespołu, pewności siebie oraz indywidualnie zawodniczek. Zaniżanie aspiracji i potencjału drużyny. Brak psychologicznego i mentalnego prowadzenia zespołu."
Trudno się nie zgodzić, skoro zawodniczki mówią, że chcą medalu mistrzostw Europy, a trener, że będzie trudno wyjść z naprawdę łatwej grupy. Skoro one opowiadają, że nie boją się mistrzyń świata Serbek, a on, że szanse mielibyśmy tylko wtedy, gdyby na mecz nie przyjechała liderka rywalek Tijana Bosković. Część takich rzeczy Nawrocki mówił żartując, część w nerwach - o to, że za dużo oczekujemy, a drużyna jest ciągle w fazie budowy. Generalnie na każdym kroku podkreślał, że musimy znać swoje miejsce w szeregu, że inni są lepsi. Tak, za trwającej pięć lat kadencji Nawrockiego kadra zrobiła postęp. Ale rosnąć u kogoś, kto ma ograniczoną wiarę w ten wzrost - to musi być trudne.
Jakim mentalnym liderem jest trener zobaczyłem wyraźniej niż chciałbym zobaczyć po przegranym 2:3 meczu z Belgią w pierwszej fazie ME. Oto fragment mojej rozmowy z Jackiem Nawrockim po tamtym spotkaniu:
- Dziewczyny wyglądają na przybite, Malwina Smarzek-Godek powiedziała nam wprost, że jest mocno wkurzona. Co może Pan zrobić, żeby podnieść je w jeden dzień? Będą gotowe na trudny mecz z Włoszkami?
- Jeżeli zrozumiemy jaki jest sport, jeżeli uznamy, że na porażce z Belgią świat się nie skończył, to wtedy będziemy mogli się podnieść. A jeżeli będziemy się dalej dołować, to trudno będzie o dobre nastawienie.
Po następnym meczu, wygranym 3:2 z Italią, Nawrocki mówił tak:
"Po Belgii mówiliśmy sobie dużo o byciu zespołem. Ale tak naprawdę dziewczyny dostały ode mnie wolną rękę jeśli chodzi o złapanie flow. I zrobiły to najlepiej jak potrafiły. Zrobiły to po prostu same. I jestem im za to bardzo wdzięczny".
5. "Brak szczerości oraz nagminnie powtarzające się złe wypowiedzi na temat swoich zawodniczek, często również w rozmowach z innymi siatkarkami."
Niestety, takie wypowiedzi trenerowi się zdarzają. Że ktoś nie jest jak ktoś inny z drużyny rywalek, że my nie mamy takich albo innych zawodniczek. Pewnie, że trzeba szczerze i trzeźwo oceniać sytuację. Ale jednocześnie trzeba umieć być dyplomatą i psychologiem, kiedy się pracuje z zespołem. Trzeba umieć dowartościować zawodniczki, a nie je dołować.
6. "Błędy w prowadzeniu meczów, brak konstruktywnych wskazówek, napady furii, które źle wpływały na zespół oraz obraźliwe wypowiedzi świadczące o braku szacunku."
- Konwenansów chyba nie przekroczyłem? - pytał Nawrocki po meczu z Włoszkami o brązowy medal ME. W pewnym momencie trener krzyczał do swoich zawodniczek, że stoją na boisku jak do dojenia.
Może i konwenansów wtedy nie przekroczył, ale pokazał, nie po raz pierwszy, że zdarza mu się nie panować nad nerwami. Pewnie, że to powszechna cecha trenerów (zresztą nie tylko trenerów), jasne, że bura od trenera potrafi dobrze wpłynąć na zawodnika. Ale przez wiele lat pracy z kobietami trener powinien dobrze wyczuwać co kiedy może, a chyba nie wyczuwa. Jednak gorsza jest pierwsza część zarzutu. Sam stawiałem Nawrockiemu podobne. Choć oczywiście z błędów w prowadzeniu meczu rozliczać trenera może tylko jego pracodawca.
7. "Akceptowanie przez Trenera Nawrockiego nieprofesjonalnego zachowania jednego z członków sztabu (zażyłe, bliskie relacje z jedną z zawodniczek). Dopuszczanie do niemoralnego zachowania, przy jednoczesnym braku reakcji ze strony Trenera na zgłaszanie problemu przez zawodniczki."
Mówili o tym wszyscy, ale nikt oficjalnie. Bo trudno wyjść z takim "newsem". Niestety, sprawy damsko-męskie nigdy nie wpływają dobrze na atmosferę pracy. A jeśli ktoś powinien to uciąć, to tym kimś jest tylko szef całej ekipy, czyli Nawrocki.
8. "Brak profesjonalnego sztabu szkoleniowego i prowadzenie zajęć przez Trenerów niekompetentnych do szkolenia zawodniczek Reprezentacji."
Sztab jest spory, trudno odnieść wrażenie, by brakowało w nim specjalistów z różnych dziedzin. Jeszcze trudniej stwierdzić czy rzeczywiście zajęcia prowadzili nie ci ludzie, którzy powinni, jeśli się na tych zajęciach nie bywało.
9. "Oczernianie członka sztabu przez Trenera Nawrockiego oraz resztę sztabu szkoleniowego w obecności zawodniczek, tym samym wprowadzanie niekomfortowej atmosfery pracy."
Znów kwestia relacji, znów niemożliwa do oceniania przez osoby, które nie są wewnątrz ekipy. Ale do oceny przez PZPS chyba konieczna, skoro zawodniczki o to prosiły?
Generalnie można zrozumieć, że PZPS jest zadowolony z pracy Nawrockiego, że mu ufa. Trener osiągał sukcesy z mężczyznami, a z kobietami zaczął uzyskiwać wyniki dające nadzieję na sukcesy. Ale wyrażając poparcie dla Nawrockiego federacja powinna zauważyć, że szkoleniowiec nie wszystko robi idealnie i że pewne sprawy trzeba zmienić.