Agnieszka Kąkolewska: Mogę powiedzieć, że pan mnie, kapitana, pyta o to jako pierwszy. Informację o wsparciu związku dla trenera też dostaję nie z pierwszej ręki. Dziwię się, że nikt z PZPS-u i ze sztabu do mnie nie dzwonił i nie pytał o sprawę, o to w czym dokładnie jest problem. Przykro mi, że jako kapitan zostałam pominięta. Całej drużynie jest przykro, że zostałyśmy pominięte, że najzwyczajniej nikt z nami o tej sprawie nie rozmawiał. Moim zdaniem to lekceważące podejście.
Ja jako kapitan reprezentacji wysłałam pismo broniące Asię i Malwinę. Większość drużyny się pod pismem podpisała. Napisałyśmy, że Asia i Malwina przedstawiły sytuację w imieniu całej drużyny, a nie, że dwie dziewczyny mają problem. Chciałyśmy pokazać, że trzymamy się razem, że jedna za drugą pójdzie.
Pismo nie było domaganiem się zwolnienia trenera Nawrockiego, tylko obroną dziewczyn, które powiedziały o zaistniałych sytuacjach prezesowi. A co do terminu, to oczywiście zgoda, że był i jest bardzo trudny, ale tak postanowiłyśmy i teraz nie będziemy się z tego wycofywać.
Zgadza się, końcówka sezonu nam pokazała, że złych spraw jest tyle i tak się nawarstwiają, że trzeba coś z tym zrobić.
Nie podoba nam się, że sprawa wyciekła do mediów. My chciałyśmy rozwiązać problemy wewnątrz. Sprawy szatni powinny pozostać w szatni. Nie mam pojęcia, kto z tym poszedł do mediów, ale to nieprofesjonalne. Nie pochwalam takiego działania.
Absolutnie nie chodzi o Magdę. Było poruszanych wiele różnych spraw, a nagłośniona została tylko ta jedna. Niesłusznie wszystko się skupia na Magdzie, bo ze strony zespołu absolutnie nie wyglądało to tak, że ona jest problemem.
Powiem tak: chcę się trzymać zasady, że to, co się dzieje w szatni, zostaje w szatni.
Nie wiem, co pan ma na myśli.
Trener jest ekspresyjnym człowiekiem, pokazuje swoje emocje i, tak jak pan powiedział, przeklinał, używał ostrzejszych słów. Ale to jest normalne w sporcie i każda z nas też czasem przeklnie. Ale żadnej agresji nie było.
Po piśmie, które dostał od nas PZPS, trener zaczął się pojawiać na meczach polskiej ligi. Gram we Włoszech, ale polskie rozgrywki śledzę i w transmisjach widziałam trenera. Jednym z punktów naszego pisma było to, że trenera nie ma na meczach klubowych w Polsce, a już zupełnie nie pojawia się w zagranicznych drużynach swoich zawodniczek. Przez te wszystkie lata prowadzenia kadry ani razu nie przyjechał do Włoch, a tu jest coraz więcej Polek i my coraz mocniej stanowimy o sile swoich klubów, jak Malwina Smarzek czy Asia Wołosz. Chyba mam rację, że trener reprezentacji powinien jeździć do swoich liderek?
Oczywiście. My tu widzimy trenerów innych reprezentacji, nawet Stanów Zjednoczonych. Przylatują ludzie, którzy mają dużo trudniejszą podróż niż trwający półtorej godziny lot.
Dla mnie gra w reprezentacji od zawsze była marzeniem i jest ogromnym honorem. Tak długo, jak będę dostawała powołania, będę w niej grała. Chciałabym jeszcze powiedzieć, że jutro [w czwartek] ukaże się oświadczenie wszystkich 13 zawodniczek [tyle podpisało się pod listem].